Muszę przyznać, że nie jestem zadowolona z tego rozdział i chciałam was przeprosić jeśli okaże się nudny lub będzie się ciągnął. Miał być interesujący, a wyszło jak wyszło.
Zanim zaczniecie czytać bardzo proszę, aby każdy poświęcił chwilę i zagłosował w ankietach (proszę również osoby na telefonach). W szczególności zależy mi na dwóch pierwszych, ostatnia jest stworzona z własnej ciekawości ;)
Miłego czytania i bardzo proszę o komentarze. Im więcej uwag tym lepiej (pochlebnych lub nie), ponieważ to pozwala rozwijać mi się przy pisaniu, a także na wejście z wami w rozmowę na czym bardzo mi zależy :) Oczywiście czytam nawet te krótkie komentarze, mimo że nie odpowiadam na nie.
Każdy z nich ogromnie motywuje mnie do dalszej pracy.
Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.
Dłuższą chwilę
szliśmy w niezręcznej ciszy. Co jakiś czas zerkałam na brata, a na jego widok
ściskało mnie w żołądku. Bałam się jaki wpływ na jego organizm może mieć ta
substancja. Nie miałam pojęcia co ani w jak dużej dawce musiała mu podać, aby
doprowadzić go do takiego stanu. Przez te rozmyślania dopiero po chwili dotarł
do mnie fakt, że Kastiel przerwał milczenie.
- Co mówiłeś?
– zapytałam spoglądając na niego.
Aż
podskoczyłam zaskoczona, gdy natrafiłam na jego świdrujące spojrzenie, gdy odwróciłam
się w jego stronę. Zacisnęłam usta w wąską linię i odwróciłam wzrok czując się
nieswojo.
- Nie
martw się tyle. Żyje, ale potrzebuje snu. Dużo snu, – mruknął i odwrócił wzrok.
– Pytałem się w której dzielnicy mieszkacie?
- Na
końcu Emerald Gulf, – mruknęłam cicho.
Oplotłam się
ramionami, aby nie wykręcać nerwowo palców. Zacisnęłam paznokcie na rękach,
jakbym chciała rozerwać swoje długie rękawy. Chwilę później poczułam jak jego
palce zaciskają się na moim łokciu i zmuszają mnie do spojrzenia na niego, a
także rozluźnienia uścisku. Patrzyłam jak jego oczy stają się chłodne przez
cienie, które się w nich pojawiły.
- Przestań.
Swoim żałosnym zachowaniem mu nie pomożesz. Za chwilę będziemy na miejscu i
będziesz mogła się nim zająć, – warknął wyraźnie zirytowany.
- Powiedz
mi masz siostrę? – zapytałam cicho, jednak po chwili tylko machnęłam dłonią. –
Zresztą nie ważne. Wystarczy, że wyobrazisz sobie, że udało ci się ją uratować
przed gwałtem tylko dzięki przypadkowi. Przez zbieg okoliczności wszedłeś do
pokoju, gdzie zobaczyłeś ją półnagą leżącą pod napalonym zboczeńcem, który na
dodatek bezczelnie daje ci do zrozumienia, że masz im nie przeszkadzać, bo chce
kontynuować swoją zabawę. Jak ty byś się zachował, co? – Dźgnęłam go w pierś
nawet na chwilę nie spuszczając wzroku.
Widziałam, jak
zaciska szczękę i napina wszystkie mięśnie na moje słowa, ale nie zamierzał
odwrócić swojego wzroku. Uśmiechnęłam się z udawaną satysfakcją i odsunęłam
się.
- Wygląda
na to, że w końcu rozumiesz moją reakcję.
- Co nie
zmienia faktu, że nie powinnaś się ranić – mruknął ruszając w dalszą drogę.
- Nie
zamierzałam. Głupia reakcja organizmu, gdy się za bardzo denerwuję. W
większości przypadku udaje mi się ją opanować, jednak nadal zdarzają się
wyjątki od reguły.
Poczułam jak
znowu mi się przygląda, a po chwili na jego twarzy znowu pojawił się zawadiacki
uśmiech, ale nie odezwał się już. W ciszy kontynuowaliśmy naszą wędrówkę, aż
dotarliśmy do domu. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że zostawiłam torebkę w
klubie przez skupienie całej swojej uwagi na stanie Dicka. Mogłam mieć tylko
nadzieję, że Kim ją dla mnie zabierze i odda w poniedziałek.
Powstrzymując
ciężkie westchnienie przeszukałam kieszenie Dicka i przytrzymałam szeroko
otwarte drzwi, gdy Kastiel wniósł go do środka. Posłał mi pytające spojrzenie,
a ja skinięciem dłoni kazałam mu iść za sobą. Zaprowadziłam go za sobą na
piętro i pokazałam odpowiedni pokój. Odetchnęłam lekko, gdy Dick w końcu
wylądował bezpiecznie w łóżku. W ciszy rozpięłam jego koszulę, a Kastiel
podniósł go, gdy ją ściągałam. Przez chwilę zastanawiałam się czy nie zrobić
tego samego ze spodniami, ale zrezygnowałam z tego pomysłu i pozbyłam się
jedynie jego butów zanim nakryłam go kołdrą przy okazji sprawdzając jego
temperaturę. Była w normie co zupełnie mnie uspokoiło, dlatego zwróciłam się z
powrotem w stronę Kasa. Stał przyglądając mi się uważnie. Nie był w stanie
powstrzymać głupiego uśmiechu, a jego oczy błyszczały niebezpiecznie.
- Co cię
tak bawi? – zapytałam skołowana marszcząc brwi.
- Ty, –
odparł z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Co?
Niby dlaczego…
Urwałam w
połowie zdania, ponieważ uświadomiłam sobie co tak poprawiło jego humor. Widział
górę moich pończoch. Bardzo prawdopodobne, że majtki także nie umknęły jego
uwadze, jeśli dość mocno się pochyliłam. Miałam ochotę z rozpędu wbiec na
ścianę i walnąć się w łeb. Nawet nie próbowałam powstrzymać ogromnych
rumieńców, które wypłynęły na moją twarz.
- Nie
mogłeś odwrócić wzroku? Masz choć trochę przyzwoitości?
- Oczywiście,
że nie. Ale przynajmniej wiem w co natura włożyła najwięcej pracy. Szkoda, że
na górę zabrakło materiału.
Otworzyłam
zszokowana usta i z trudem powstrzymałam się, aby go spoliczkować. Nie mogłam
tego zrobić z dwóch powodów: po pierwsze pomógł mi z Dickiem, mimo że nie
musiał tego robić; po drugie zasłużyłam sobie za swoją nieuwagę. Doskonale
wiedziałam jak się ubrałam i że mężczyźni będą się tam gapić.
Kastiel
zaśmiał się z mojej miny i odepchnął od ściany. Powoli zbliżył się do mnie, a
jego uśmiech stał się leniwy i uwodzicielski. Musnął dłonią mój gorący
policzek, sprawiając, że cofnęłam się o krok, aby zwiększyć odległość między
nami. Moja reakcja jeszcze bardziej go rozbawiła i zbliżając się zmusił mnie do
powolnego wycofywania, aż trafiłam na ścianę. Wyciągnęłam przed siebie dłoń,
która bardzo szybko znalazła się na jego torsie. Dopiero wtedy się zatrzymał.
- Odsuń
się albo naprawdę cię to zaboli, – powiedziałam drżącym głosem.
Przyglądał mi
się dłuższą chwilę. Jego dobry humor powoli znikał, aż w końcu odsunął się od
mnie z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Potrzebowałam dłuższej chwili, aby
uspokoić moje oszalałe serce i drżący oddech. Nie wiedziałam co takiego
zobaczył, ale skutecznie powstrzymało go to przed dalszymi próbami zbliżenia
się do mnie.
- Będę
się zbierał do domu. Napisz, gdyby coś się działo albo gdybyś potrzebowała
pomocy – mruknął.
Zapisał swój
numer na kartce i zostawił ją na biurku zanim skierował się w stronę schodów.
Poczułam się głupio przez moje zachowanie, mimo że nie miałam na nie wpływu.
- Poczekaj.
– Złapałam go za dłoń. – Gdzie mieszkasz? Jest już późno.
Uniósł brew i
uśmiechnął się kpiąco z moich słów zakładając ręce na piersi.
- Uważaj,
bo pomyślę, że się martwisz, ale jeśli tak cię to interesuje mogę ci
powiedzieć, że mieszkam w Silver Row.
- To po
drugiej stronie miasta, – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego. –
Kłamałeś, gdy mówiłeś, że wracasz do domu. Musiałeś iść w zupełnie inną stronę.
- Nie do
końca. Naprawdę wracałem do domu. Przynajmniej, dopóki nie zauważyłem, jak
wychodzisz z twoim bratem z baru. Jak już mówiłem ten spektakl wzbudzał litość,
więc postanowiłem ci pomóc.
Zagryzłam
wargę i odwróciłam wzrok zanim powiedziałam:
- Przenocuj
u nas.
- Co?
Patrzył na
mnie zaskoczony. Nie spodziewał się tej propozycji, pomimo że jeszcze przed
chwilą najchętniej zerwałby ze mnie ubranie. Odważyłam się jednak spojrzeć mu w
oczy.
- Nie
puszczę cię nigdzie o tej godzinie. Zanim dotarłbyś na drugi koniec miasta
minęłoby kilka godzin. Zostaniesz na noc, a rano odwiozę cię do domu.
- Piłaś.
- Niezbyt
dużo. Za kilka godzin będzie już wszystko w porządku. Do tego czasu nigdzie się
nie ruszasz.
- Mówisz
tak jakbym nie miał wyboru.
- Zgadłeś,
– zaśmiałam się cicho i pociągnęłam go za sobą.
Patrzył na
mnie jak na wariatkę, ale niezbyt się tym przejęłam i zaprowadziłam go do
pokoju gościnnego. Zwyczajny pokój z pistacjowymi ścianami i beżowymi meblami
takimi jak szafa, średniej wielkości dwuosobowe łóżko, kilka komód i drzwi do
łazienki. Kastiel uśmiechnął się w zboczony sposób i wszedł do środka.
- Całkiem
ładny pokoik, chociaż muszę przyznać, że jest dość pusty.
- To
pokój gościnny, – stłumiłam śmiech. – Łazienka jest za tamtymi drzwiami.
Przynieść ci jakąś piżamę?
- Twoją?
Wątpię, żebym się w nią zmieścił.
- Mojego
brata, głupku, – fuknęłam cicho. Zaczynam żałować, że nalegałam, aby został. –
Poza tym nie noszę zwykłych piżam. Wolę koszule, więc i tak nic ci po nich.
Ledwo
skończyłam mówić zdałam sobie sprawę jak to zabrzmiało. Miałam ochotę zakopać
się pod ziemią, gdy znowu zaczął się powoli odwracać w moją stronę z tym
niebezpiecznym błyskiem w oku. Odruchowo cofnęłam się do wyjścia, aby móc uciec
odpowiednio szybko.
- Mam to
uznać za propozycję czy raczej subtelną sugestię co do spędzenia reszty
wieczoru?
- Głupią
uwagę, która oznacza, że najwyższy czas zakończyć tę rozmowę. Dobranoc.
Zanim zdążył
mi odpowiedzieć odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem opuściłam
pomieszczenie. Ze swojego pokoju zabrałam przypadkową książkę i wróciłam czuwać
nad Dickiem. Oświeciłam tylko lampkę na jego szafce nocnej i ponownie
sprawdziłam jego stan zanim usiadłam do czytania. Tylko co jakiś czas odrywałam
się od historii, aby znowu zobaczyć co z moim bratem. Spędziłam tak kilka
godzin zanim drzwi do pokoju nie otworzyły się i nie zobaczyłam w nich
Kastiela, który zmrużył oczy oślepiony światłem lampki. O dziwo był ubrany.
- Jest
pieprzona druga w nocy, – warknął na wstępie. Szybkim krokiem podszedł do mnie
i zabrał mi książkę. – Mogłabyś się położyć?
- Nie, –
mruknęłam cicho odwracając wzrok na śpiącego brata.
- Co tam
mamroczesz?
- Nie.
Nie mogę się teraz położyć.
- Dlaczego?
- Nie dam
rady zasnąć. Nie gdy jest w takim stanie. Gdy nie wiem co mu podała.
- Właśnie,
możesz mi wytłumaczyć, dlaczego cały czas jesteś przekonana, że ta dziewczyna
coś mu podała? A może sam się spił albo naćpał i miał ochotę na mały numerek.
To nie byłoby nic niezwykłego.
- To nie
w jego stylu. Szczególnie teraz.
- Dlaczego?
Jest facetem. – Usiadł naprzeciwko mnie krzyżując ręce na oparciu krzesła.
- Ma
dziewczynę. Praktycznie narzeczoną. Czy to jest dla ciebie wystarczające
wytłumaczenie?
- Dość logiczne,
jeśli masz trzydzieści lat.
Prychnęłam
tylko pogardliwie na jego uwagę i sięgnęłam po moją książkę, ale odsunął ją
jeszcze dalej. Popatrzyłam na niego zirytowana, ale uśmiechnął się tylko
złośliwie i zabrał ją jeszcze dalej, gdy znowu wyciągnęłam po nią dłoń.
- Czy ty
musisz mnie tak irytować? – warknęłam cicho.
- Oczywiście,
że tak. Jesteś zabawna, gdy się denerwujesz.
- Nie
znasz mnie, więc skąd do jasnej cholery możesz to wiedzieć?
Wstałam, aby
zabrać mu książkę, ale był szybszy i wyciągnął dłoń do góry, tak że nawet na
palcach nie mogłam jej dosięgnąć. Z trudem powstrzymałam się przed przywaleniem
mu i zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem, który go tylko rozbawił.
- Więc
może opowiesz mi o sobie? Chętnie dowiem się czegoś więcej.
- A niby
co takiego chcesz wiedzieć? – warknęłam cały czas nie rezygnując z nieudolnych
prób zabrania mojej własności.
- Na przykład,
dlaczego przeprowadziłaś się do tak małego miasta z ogromnej metropolii.
Zamarłam
zaskoczona i odsunęłam się od niego odrobinę. Odwróciłam wzrok zastanawiając
się czy zdradzić mu cokolwiek. Nie znam go, a nie mam najmniejszej ochoty
wysłuchiwać jak znowu wszyscy chodzą wokół mnie na palcach i rzucają
współczujące spojrzenia. A już zwłaszcza on. Mimo to zagryzłam tylko wargę, a
po chwili uśmiechnęłam się ponuro znowu spoglądając mu w oczy. Wyglądał na
lekko zaskoczonego, gdy zaczęłam mówić:
- Mój
były chciał mnie zgwałcić, – powiedziałam obojętnym tonem.
Pustym
wzrokiem oglądałam jak najpierw na jego twarzy maluje się szok, ponieważ jednak
zdecydowałam się podjąć wyzwanie i odpowiedzieć. Myślę, że sama treść wyzwania
była dla niego mniejszym zaskoczeniem, jednak nie obchodziło mnie to co o tym
myśli. Korzystając z jego osłupienia, nacisnęłam obcasem na jego stopę. Z
cichym sykiem zniżył dłoń, dzięki czemu mogłam odebrać swoją własność.
Zadowolona w ciszy wróciłam do dalszego czytania, jednak nie mogłam się skupić
przez ten jego irytujący wzrok.
- Może
przestałbyś się tak gapić i zamiast tego usiadł. Przy okazji możesz
odpowiedzieć na moje pytanie, – westchnęłam ciężko, zamykając głośno książkę.
Na jego twarz
powrócił zadziorny uśmiech i zrobił to o co poprosiłam podpierając brodę
dłońmi, a łokcie na oparciu krzesła.
- A więc
co chcesz wiedzieć dziewczynko?
- Kim
jest Ami? – zapytałam prosto z mostu.
- Jesteś
strasznie ciekawska – zaśmiał się i odgarnął przydługą grzywkę z czoła zanim
znowu na mnie spojrzał. – Niech będzie, że mamy noc szczerości. Ami to moja
przyjaciółka.
- Nie
widziałam jej w szkole.
- Ponieważ
jest chora. Wracałem od niej, gdy cię spotkałem.
- Więc
dlatego nie było cię na imprezie?
Skinął głową i
uśmiechnął się w specyficzny irytująco-rozbawiony sposób, ale po prostu to
zignorowałam. Nie mogłam w to uwierzyć jak wiele sprzeczności posiadał. Z
jednej strony miałam wrażenie, że robi wszystko, żeby mnie zdenerwować albo
przelecieć, a z drugiej okazywał się naprawdę pomocny i troskliwy. Westchnęłam
zirytowana.
- Coś nie
tak? – zapytał się rozbawiony.
- Wszystko!
Czy ty sobie postawiłeś za cel wkurzanie mnie na każdym kroku?
- Skądże,
– odparł z niewinnym uśmiechem.
Znowu poczułam
wielką ochotę, aby przyłożyć mu, pomimo że tak naprawdę nie zrobił nic. Wręcz
przeciwnie. Pomógł mi z Dickiem, chociaż mieszka na drugim końcu miasta. Co za
człowiek. Znowu spojrzałam na niego. Przyglądał się gitarze Dicka, która stała
w kącie pokoju. Muszę przyznać, że gdy był zamyślony wyglądał całkiem
przystojnie. No i nie denerwował mnie swoimi głupimi odpowiedziami.
- Umiesz
grać?
- Co? –
Zwrócił na mnie rozkojarzony wzrok, aby chwilę później znowu zacząć kontaktować.
– Tak. Od piątego roku życia.
- Więc
musisz być w tym całkiem niezły. Może mi coś zagrasz?
- Co by powiedział
na to twój brat gdybym dotknął jego skarbu?
- Uwierz
mi, nic szczególnego, jeśli tylko jej nie uszkodzić, a nie wyglądasz na
takiego. Chodź. – Pociągnęłam go, aby wstał.
Zabrałam
gitarę ze stojaka i zaprowadziłam go do swojego pokoju. Zatrzymał się na progu
oglądając wnętrze, a na jego usta znowu wypłynął wredny uśmiech. Posłałam mu
ostrzegawcze spojrzenie, aby się nie odzywał. Uniósł tylko ręce w obronnym
geście i usiadł na łóżku wyciągając dłoń po instrument. Przewróciłam oczami i
usiadłam obok niego czekaj aż dostroi gitarę.
Słuchałam, jak
zaczyna grać jakąś spokojną melodię i w milczeniu podziwiałam jak sprawnie
zmienia chwyty. Nawet raz się nie pomylił. Nie mogłam się powstrzymać i
położyłam głowę na jego ramieniu. Zignorowałam jego spojrzenie, które rzucił na
mnie kątem oka. Byłam zbyt zmęczona, ale i tak starałam się walczyć z ciężkimi
powiekami, jednak już od samego początku byłam skazana na przegraną. Z cichym
westchnięciem poddałam się w objęcia Morfeusza zachęcona cichą muzyką gitary.
***
Ostrożnie
oparłem gitarę o szafkę nocną. Jenny w końcu przestała walczyć i zasnęła już po
kilku minutach mojej gry. Sam nie wiedziałem, czy mam to uznać za komplement
czy obrazić się, że jestem tak nudny.
Delikatnie,
aby jej nie obudzić, uniosłem ją ze swojego ramienia, aby ułożyć ją wygodniej
na łóżku. Wydała z siebie ciche westchnienie, zanim obróciła się na bok
wtulając twarz w poduszkę, a drugą przytulając do siebie. No cóż, nic nie
poradzę, że wygląda po prostu uroczo podczas snu i jestem pewien, że każdy
normalny facet zgodziłby się ze mną. Poza tym była podobna do Ami, a w każdym
razie była tak samo nadopiekuńcza w stosunku do swojego brata jak ona w
stosunku do mnie.
Pokręciłem z
niedowierzeniem głową i zabrałem gitarę, aby odłożyć ją na jej miejsce w pokoju
Dicka, który nadal spał jak zabity. Nie mogłem się powstrzymać przed
pogardliwym prychnięciem, gdy przypomniałem sobie słowa Jenny. Narzeczona?
Dobre sobie. Musiałbym być masochistą, aby już teraz snuć plany o stałym
związku. Nic dziwnego, że nie dogadujemy się za dobrze. Jedynie tolerujemy
swoją obecność podczas wspólnych treningów, a poza nimi unikamy swojego
towarzystwa. Nie żeby jakoś mi na tym zależało.
Zgasiłem
światło i wyszedłem na korytarz sprawdzając godzinę. Czwarta rano. Ja pierdolę.
Muszę się w końcu położyć, jeśli nie chcę wyglądać rano jak żywy trup.
Przeciągnąłem tylko dłonią po twarzy i skierowałem się w stronę przydzielonego
pokoju, ale zatrzymałem się z dłonią na klamce. Z sypialni Jenny dochodziły ciche
jęki. Czyżby nasza piękność miała mokre sny? Uśmiechnąłem się do siebie i bez
wahania zakradłem się do jej pokoju.
Dziewczyna
leżała na plecach z szeroko rozstawionymi rękami. W słabym świetle księżyca
zauważyłem na jej policzku mokre ślady, a z jej pełnych, cholernie
pociągających ust wydobywały się ciche błagania. Nawet nie chcę wiedzieć jakim
cudem pomyliłem je z jękami rozkoszy. Powinienem ją zostawić w spokoju i po
prostu wyjść, ale coś mnie powstrzymało i dlatego usiadłem na łóżku delikatnie
potrząsając ją za ramię, aby się obudziła.
Podniosła się
gwałtownie rozglądając po pokoju rozbieganym wzrokiem. Czułem jej mięśnie
napięte jak struny i gotowe do obrony. W końcu spojrzała na mnie zamglonym
wzrokiem. Przez chwilę myślałem, że rzuci mi się na szyję szukając pocieszenia
i ukojenia po koszmarze, ale ponownie mnie zaskoczyła. Zakryła tylko twarz
dłońmi biorąc kilka głębszych oddechów, zanim znów spojrzała na mnie, a
następnie zwinęła się w kłębek plecami do mnie, uspokajając przechodzące nią
dreszcze.
Siedziałem
przy niej nadal lekko zaskoczony, aż jej drżący głos się nie wyrównał. Dopiero wtedy upewniłem się, że zasnęła, a ja wykończony atrakcjami tej nocy wróciłem
do pokoju i rzuciłem się na łóżko. Nie miałem najmniejszego zamiaru poruszać
tej historii, a rano obiecałem sobie zmyć się stąd tuż po obudzeniu.
Korekta: Ihmeelinen
Jestem w szkole, więc na szybko.
OdpowiedzUsuńKaaasiii, nie zgwałć jej w nocy.
Dick, wstawaaaj.
Pozdrawiam
Życzę weny
Czekam na następny rozdział.
O nią się nie martw xD Da sobie dziewczyna radę :D
UsuńDziękuję i cierpliwości ;)
Chyba przywykłam do bardzo brutalnych przeszłości. Myślałam, że może ją porwali, zgwałcili i ledwo uszła z życiem. Ok, dobra jestem sadystką, wiem o tym.
OdpowiedzUsuńHej, nie zdradza się wszystkiego osobom, które zna się jeden dzień. I tak już za dużo zostało powiedziane ;P
UsuńA tak serio to zobaczycie jak to jest naprawdę ;)
W końcu wszystko nadrobiłam. Aż sama jestem z siebie dumna xd
OdpowiedzUsuńUznałam, że napiszę jeden komentarz, odnoszący się do wszystkich części, bo tak łatwiej. Do rzeczy.
Na wstępie stwierdzam, że to był cudowny rozdział. Drugi, ten, na którym się zatrzymałam, był dobry. Chociaż przyznam, że nie rewelacyjny... Nie tak rewelacyjny jak ten! ♥
Muszę przyznać, że dosyć często w dialogach brakuje mi przecinków. Znając życie, po tej uwadze zaczniesz zwracać na to uwagę, więc jestem szczęśliwa :p
Poza tym, bardzo cieszę się, że poprawiłaś swój styl. Dialogi już nie rażą i czyta się jednym tchem ;p
Te dwa rozdziały to mistrzostwo. Język, styl i akcje - nic dodać, nic ująć. (Oprócz przecinków ;p)
W ogóle Kastiel taki uroczy na Twoim blogu ♥ Ideał ♥
Mogę o nim czytać w kółko. I tak drażni się z Jenny ♥
A jeszcze zaznaczę tak zupełnie luźno, że muszę czytać bloga na laptopie zmniejszając wszystko do 80%. Jakoś razi mnie po oczach oryginalny wygląd i wielkość czcionki. Chyba zbyt duży kontrast, ale sobie radzę :p
Rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na więcej. Mam nadzieję, że będę miała czas i ochotę jednocześnie, żeby nie było więcej takiej obsuwy w czytaniu xD
Weny :*