Znowu spóźniony, ale w zamian za to dłuższy o kilka stron. Następny wpis pojawi się przed niedzielą choćby to miało być tylko kilka zdań z nowego rozdziału ;)
Miłego czytania i bardzo proszę o komentarze. Im więcej uwag tym lepiej (pochlebnych lub nie), ponieważ to pozwala rozwijać mi się przy pisaniu, a także na wejście z wami w rozmowę na czym bardzo mi zależy :) Oczywiście czytam nawet te krótkie komentarze, mimo że nie odpowiadam na nie.
Każdy z nich ogromnie motywuje mnie do dalszej pracy.
Miłego czytania i bardzo proszę o komentarze. Im więcej uwag tym lepiej (pochlebnych lub nie), ponieważ to pozwala rozwijać mi się przy pisaniu, a także na wejście z wami w rozmowę na czym bardzo mi zależy :) Oczywiście czytam nawet te krótkie komentarze, mimo że nie odpowiadam na nie.
Każdy z nich ogromnie motywuje mnie do dalszej pracy.
Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.
Westchnęłam ciężko, opierając się o
srebrną maskę samochodu mojego brata. Jako że nie musiałam się przebierać byłam
przed nim na parkingu, a teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż
łaskawie skończy rozmawiać z kolegami i przywlecze tutaj swoje szanowne cztery
litery. Beznamiętnym wzrokiem oglądałam samochody, aż mój wzrok natrafił na
czarny motor, do którego podeszłam jak zahipnotyzowana.
Przyglądałam mu się dłuższą chwilę
zupełnie odcinając się od otaczającego świata. Od razu zauważyłam, że właściciel
bardzo o niego dba. Aż ścisnęło mnie w żołądku, gdy pomyślałam, jak chętnie bym
się na nim przejechała. Ostrożnie wyciągnęłam rękę w stronę manetek, nie mogąc
się dłużej powstrzymać, ale silna dłoń złapała mnie za nadgarstek i gwałtownie
obróciła w swoją stronę, zmuszając do powrotu na ziemię.
Teraz dzieliło mnie tylko kilka
centymetrów od tych przeklętych stalowych oczu, które patrzyły na mnie chłodno
przez krótką chwilę, zanim przeniosły się na moje czerwone ze wstydu policzki.
Nawet nie próbował powstrzymać kpiącego uśmiechu na ich widok.
- Mogę wiedzieć co robisz? –
zapytał, chyba lekko rozbawiony.
- Eh, ja…
Niezbyt wiedziałam co powiedzieć, w końcu
doskonale wiedziałam, jak musiała wyglądać ta sytuacja z boku. Zresztą sama nie
wiem co mną kierowało. Tęsknota za tą odrobiną adrenaliny podczas jazdy nie
jest usprawiedliwieniem. W każdym razie nie takim za które nie zamkną mnie w
wariatkowie.
- Jeszcze przed chwilą byłaś
bardziej pyskata, - prychnął kpiąco i założył ręce na torsie. – Więc? Możesz
wytłumaczyć mi łaskawie, dlaczego próbujesz się dobrać do mojego skarbu?
- To cudo jest twoje?
Z trudem powstrzymałam narastającą
ekscytację. Nic nie poradzę na to, że zaczęłam się cieszyć jak dziecko z
prezentu pod choinką. Za bardzo lubiłam jeździć. Chłopak za to był zupełnie
zbity z tropu. Nie ma to jak subtelna zmiana tematu.
- Tak… - powiedział niepewnie, cały
czas przyglądając mi się uważnie.
- Muszę przyznać, że ci zazdroszczę.
Miałam kiedyś okazję przejechać się na takim cudeńku. Ma się wrażenie, że
płynie w powietrzu. A jak wchodzi w zakręty.
No cóż rozmarzyłam się trochę. Kastiel
zaśmiał się z mojej miny i oparł się o swoją maszynę. Popatrzył na mnie z
lekkim błyskiem w oku i zmierzył uważnie od stóp do głów.
- Ciężko mi uwierzyć, że takie
chucherko było w stanie utrzymać tego potworka. Wiesz w ogóle co to za marka?
Nie mówię już nawet o modelu.
Wyczułam w jego tonie ciche wyzwanie.
Rzuciłam jeszcze jedno krótkie spojrzenie na motor zanim odpowiedziałam.
- Jeśli dobrze mi się wydaje to Honda
CBR 150R.
- Blisko. 125R. Łatwo je pomylić. No
i niechętnie, ale jednak przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałem
się takiej wiedzy po zwykłej dziewczynie, Jenny.
- Jak widzisz Kastiel, nie jestem aż
tak zwykła jak mogłoby ci się wydawać.
Uniósł brew słysząc swoje imię.
- Jedyne co widzę, to że Pippi
Pończoszanka ma trochę za długi język.
- I mówi to ktoś kto podsłuchuje
prywatną rozmowę. – Założyłam ręce na piersi.
- Masz rację dziewczynko, – zaśmiał
się cicho. – Zacznijmy, więc od początku. Kastiel.
- Jenny. – Także cicho się zaśmiałam
i uścisnęłam dłoń, którą mi podał.
- Chciałabyś się przejechać? –
Uniósł zawadiacko brwi z takim samym uśmiechem.
- Z tobą? Czy może na tobie? – zapytałam
poważnie rzucając mu zmysłowe spojrzenie spod wachlarza rzęs.
Z trudem powstrzymałam szeroki uśmiech,
gdy zauważyłam jak przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Znowu przyjrzał mi
się uważnie, a na jego twarzy zakwitł zadziorny uśmiech.
- Na mnie będzie ci niewygodnie. Lepiej,
jeśli to ja poprowadzę. – Puścił do mnie oczko. – Motor, oczywiście.
- A co jeśli to ja wolę prowadzić?
- Możesz prowadzić swój motor. Jest
kilka dyscyplin, gdzie to mężczyzna prowadzi. Taniec, seks, motoryzacja...
- Znam kilku mężczyzn, którzy
twierdzą inaczej i są z tego faktu bardzo zadowoleni. – Oparłam swoje dłonie o
jego tors.
- Szkoda że oni są zadowoleni, a nie
ich ślicznotki. - Tu popatrzył na mnie z takim żarem, że nie byłam pewna czy
wciąż rozmawiamy o motorze, czy może powinnam już zastanowić się nad sensem dalszego
trwania w swoim postanowieniu.
- Skąd możesz wiedzieć? Nie każda
ślicznotka musi być uległa, żeby zaznać zaspokojenia. Mogę wręcz powiedzieć, że
role lubią się odwracać.
- Wsiadaj na moją ślicznotkę, a
pokaże ci, że jest całkowicie zaspokojona. Dbam o nią.
Poczułam rumieńce zawstydzenia, gdy
zrozumiałam, że wciąż mówił o motorze. Przeklinałam się w duchu, że tak łatwo
dałam się podejść w grze, którą sama zaczęłam. Odsunęłam się od niego unosząc
głowę, żebym móc spojrzeć mu w oczy. Udało mi się opanować rumieńce wstydu, gdy
posłałam mu koci uśmiech zanim odpowiedziałam:
- Może innym razem.
Odwróciłam się na pięcie słysząc jak
nieudolnie tłumi śmiech, a jego wzrok wypala mi dziurę w plecach, jednak się
nie odwróciłam. Cicho dziękowałam, że Dick wrócił już do samochodu. Niestety,
czekał na mnie zapewne widząc większą część sceny jaką odegrałam. Moje
przypuszczenia potwierdził jego uważny wzrok na mnie, dopóki nie wsiadłam do
samochodu wbijając obojętny wzrok w boczną szybę. Tylko kątem oka zauważyłam,
że rzucił jeszcze grobowe spojrzenie Kastielowi, gdy wyjeżdżał z parkingu.
Całą drogę z powrotem przebyliśmy w
milczeniu, a atmosfera między nami była napięta. Nie zamierzałam jednak się
tłumaczyć, skoro nie było z czego. Gdy tylko zaparkowaliśmy udałam się w stronę
schodów, ale Dick złapał mnie za rękę. Z trudem powstrzymałam ciężkie
westchnięcie zanim odwróciłam się przodem w jego stronę.
- Co to było? – zapytał na pozór
spokojnym głosem.
- Nic, – westchnęłam cicho –
absolutnie nic, Dick. Oglądałam jego motor i trochę podyskutowaliśmy na ten
temat.
- Jenny, czy ja wyglądam na idiotę?
– warknął zirytowany.
- Nie. Zrozum jednak, że mówię
prawdę. Między nami do niczego nie doszło. Przyznaję, że chciałam go trochę sprowokować,
ale mnie przejrzał.
Westchnął ciężko i złapał się za nasadę
nosa zamykając oczy i kręcąc ciężko głową, jakby go bolała. Dopiero po dłuższej
chwili spojrzał na mnie załamanym, ale też bardzo poważnym wzrokiem.
- Obiecałem ci, że nie będę się
wtrącał w twoje życie Jenny. Nie jestem też tyranem, który będzie ci rozkazywać
i karać cię. Jak sama stwierdziłaś musisz uczyć się na swoich błędach, a ja to
szanuję, jednak jako twój brat bardzo cię proszę abyś uważała na siebie. Jestem
twoim bratem i będę się o ciebie martwić niezależnie czy tego chcesz czy nie.
- Wiem Dick i dziękuję ci za to z
całego serca. – Bez ostrzeżenia przytuliłam się mocno do niego. Odwzajemnił mój
uścisk i musnął mnie w czubek głowy. – Mogę wiedzieć co zajęło ci tak długo
czasu po treningu? – zapytałam, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy.
Uderzył się delikatnie dłonią w czoło i
przeniósł na mnie lekko rozbawione spojrzenie.
- Zupełnie zapomniałem ci
powiedzieć, że Dajan zaprasza nas na taką małą imprezę. Będą ludzie z klubu i
szkoły, być może także z twojej klasy, więc pomyślałem, że może chciałabyś iść
ze mną. Szczególnie, że jutro sobota. Poza tym Dajan nalegał. Stwierdził, że to
pomoże ci się zintegrować z zespołem.
Na jego twarzy pojawił się szeroki
uśmiech, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Być może Dick był na co
dzień spokojny i poukładany, ale nie przeszkadzało to w fakcie, że po prostu
kochał imprezy, a że miał niezwykle mocną głowę mógł sobie na nie pozwolić. Tak
naprawdę nie pamiętam czy kiedykolwiek udało mu się upić. Żałowałam, że nie
jestem tak twarda jak on.
- Jeśli tylko nie będziesz się robić
zazdrosny to oczywiście, że pójdę – powiedziałam wracając na ziemię.
Przewrócił oczami mrucząc coś tylko pod
nosem i udał się do kuchni. Zaśmiałam się cicho z jego reakcji i udałam się do
pokoju, aby przygotować sobie jakieś ubranie, co było wyzwaniem, jeśli nie
chciałam pokazać moich szwów. W końcu zdecydowałam się na prostą czarną
sukienkę sięgającą do połowy ud, z lekko rozkloszowanym dołem, długim rękawem
oraz szerokim dekoltem, odsłaniającym spory fragment moich ramion. Na nogi
wciągnęłam czarne pończochy samonośne zrobione z gęstej koronki. Będę musiała
uważać, aby się za bardzo nie schylać, ponieważ będzie widać ich ozdobne
czerwone zakończenie. Rozplotłam warkocz i pozwoliłam, aby włosy swobodnie
spływały po moich plecach. Zrobiłam prosty makijaż, a dzięki wykorzystaniu
czarnych cieni oraz dwóch warstw tuszu do rzęs moje oczy stały się jeszcze
większe i nabrały bardziej zagadkowego wyrazu. Usta pomalowałam ciemno-różową,
matową szminką przez co jeszcze bardziej przyciągały wzrok.
Nie mogłam powstrzymać zadowolonego
uśmiechu przeglądając się w lustrze. Podobałam się sobie w takim wydaniu.
Wyglądałam bardziej tajemniczo, a moja sylwetka była bardziej kobieca. Pomimo,
że byłam ubrana praktycznie cała na czarno nie czułam się jak emo, ale
wiedziałam, że może być to różnie odebrane, dlatego zdecydowałam się na srebrną
kopertówkę oraz srebrną biżuterię, która odrobinę rozjaśniła strój.
Akurat, gdy skończyłam usłyszałam wołanie
mojego brata, dlatego z szafy zabrałam jeszcze czarne szpilki. Zbiegłam na dół
i zobaczyłam, że Dick także ubrany jest cały na czarno. No nie powiem, że
zgraliśmy się. Zaśmiałam się cicho i założyłam szpilki.
- Co cię tak śmieszy?
- Nie uważasz, że to dziwna
sytuacja? Jeszcze ktoś pomyśli, że zamiast na imprezę przyszliśmy na pogrzeb.
- Przesadzasz. – Przewrócił oczami,
ale uśmiechnął się szeroko.
Wzruszyłam tylko ramionami i zapięłam
jeden guzik jego koszuli, dzięki czemu zakryłam fragment umięśnionego torsu.
- I kto tu jest teraz zazdrosny? –
zapytał ze złośliwym błyskiem w oku.
- Nie jestem zazdrosna. Oszczędzam
po prostu te biedne dziewczyny, które najchętniej zadrapałyby się na śmierć
podczas walki, żeby móc z tobą zatańczyć. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
Rozbawiony pokręcił tylko głową i zabrał
mnie do samochodu. W ciszy obserwowałam krwistoczerwony zachód słońca, które
chowało się za blokami. Nie sądziłam, że aż tak długo się szykowałam, ale
jednak z drugiej strony dni są teraz coraz krótsze.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dopiero
głos Dicka, gdy stanęliśmy przed dużym klubem. Przed wejściem ciągnęła się
sporej wielkości kolejka, ale Dick nie przejmował się nią tylko podszedł do
ochroniarza i powołał się na Dajana dzięki czemu bez większych problemów
dostaliśmy się do środka.
Już z oddali zauważyłam bruneta, który
stał przy barze i zamawiał drinki. Zresztą o czym ja mówię. Jak ma się ponad
dwa metry wzrostu to dziwne byłoby pozostać niezauważonym, co jest zapewne
niemożliwe, być może graniczy z cudem.
- W końcu jesteście. Na co macie
ochotę? – zapytał, gdy znaleźliśmy się koło niego.
- Sex on the beach – powiedziałam
bez zastanowienia i dopiero po chwili zauważyłam jego dwuznaczne spojrzenie. –
Drink Dajan. Nie próbuj sobie nawet robić nadziei.
- A czy ja coś mówię? – zaśmiał się
tylko.
- Nie musisz. – Uśmiechnęłam się
niewinnie.
Pomogłam mu zabrać resztę szklanek i nie
rozlać ich zawartości w drodze do jednej z loży, w której była już duża grupka
ludzi. Poznałam kilka osób z klubu, a także zauważyłam Kim siedzącą z jakąś
białowłosą dziewczyną, która uważnie mi się przyglądała, za to czarnowłosa, gdy
mnie zauważyła, poklepała miejsce koło siebie. Zostawiłam wszystko na stole i
opadłam obok niej pilnując swojego drinka.
- Gdzie zgubiłaś Violettę i Iris? –
zapytałam lekko rozbawiona.
- Iris musiała zostać z bratem, a co
do Violi to wyobrażasz ją sobie w takim miejscu?
- I tu mnie masz – zaśmiałam się
cicho, zanim zwróciłam się do białowłosej. – Jenny.
- Rozalia. – Zlustrowała mnie
uważnym spojrzeniem zanim uśmiechnęła się szeroko. – Masz śliczną sukienkę. W
ogóle pięknie wyglądasz w tej stylizacji.
- Eh, dziękuję, – odparłam odrobinę
zdziwiona i delikatnie zawstydzona.
Pierwszy raz muszę przyznać, że ktoś mnie
onieśmielił swoją otwartością. Dziwnie się czułam, gdy Rozalia zaczęła
wypytywać mnie dosłownie o wszystko, mimo że jej pytania miały retoryczny
charakter. Nawet Kim wyglądała na lekko zdziwioną, pomimo że była rozbawiona
całą sytuacją. Co jakiś czas podłapywałam jej współczujące spojrzenie, ale
przez pierwsze dwadzieścia minut nie mogła nic zrobić, ponieważ Rozalia nie
dopuszczała nikogo do głosu.
- Dobra Roza, przerwa. Gadasz już
pół godziny jak nakręcona. Daj jej odpocząć i może przynieś nam jeszcze jakieś
drinki. Tobie też się to przyda, bo jeszcze zadyszki dostaniesz. – Puściła mi
oczko, a ja posłałam jej wdzięczny uśmiech.
Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę
zanim skinęła głową i udała się do baru. Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko nie
mogła mnie usłyszeć, a Kim nie powstrzymywała już dłużej śmiechu i oparła się o
moje ramię zasłaniając swoją twarz. Przewróciłam tylko oczami i szturchnęłam ją
w żebra.
- Rzeczywiście bardzo zabawne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. –
Podniosła się i otarła łzę, która spłynęła po jej policzku. – Ale nie przejmuj
się. Później już zachowuje się normalnie. Chyba, że pójdziecie na zakupy. A
jeszcze gorzej, jeśli pójdzie z wami Alexy.
- Kim jest Alexy? – zapytałam
skołowana.
- Chłopak z niebieskimi włosami,
jaskrawe ubrania, a na szyi nieodłączne zielone słuchawki. Dzisiaj na historii
siedział w środkowym rzędzie razem z Rozalią. Nie mogłaś go przegapić.
- Coś mi dzwoni, ale nie wiem w którym
kościele.
- Jesteś niemożliwa dziewczyno! –
westchnęła ciężko.
- Hej to nie moja wina, że Iris
zajęła się dzisiaj moją uwagą na lekcji i poza wami oraz Melanią nie zdążyłam
poznać nikogo innego z naszej klasy. Nataniela i Kastiela nie liczę, ponieważ
zamieniliśmy tylko kilka zdań.
Uniosła jedną brew patrząc na mnie
znacząco.
- No o co ci chodzi kobieto? –
wykrzyknęłam odrobinę zirytowana.
- Kastiela? Nataniela jeszcze
rozumiem, bo musiałaś z nim pozałatwiać formalności, ale jak do cholery udało
ci się porozmawiać z Kastielem? Zresztą teraz już wiem, dlaczego obserwował cię
przez całą historię.
- Obserwował mnie? Dlaczego? – Muszę
przyznać, że przez tę informację poczułam się nieswojo, szczególnie że niczego
nie zauważyłam.
- Na początku myślałam, że jest tak
jak każdy zainteresowany nową uczennicą. Być może nawet myślał, czy warto
byłoby cię wyrwać, bo już na pierwszy rzut oka wydajesz się bardziej
interesująca niż większość lasek do których zarywał.
- Iris mówiła, że to stare dzieje –
mruknęłam ignorując kolejne znaczące spojrzenie.
- Być może, ale łatka podrywacza tak
po prostu nie zniknie. Pies na baby pozostanie psem na baby – westchnęła ciężko
i oparła się wygodnie kończąc drinka. – A tak w ogóle to gdzie się podziała
Rozalia? Powinna już chyba wrócić.
Obie zaczęłyśmy się rozglądać po sali,
ale dopiero po dłuższym czasie zauważyłam ją w towarzystwie wysokiego bruneta.
Wyróżniał się w tłumie przez swój strój. W końcu nie każdy na co dzień nosi
białą koszulę z lekko bufiastymi rękawami, liliowy żabot, ciemno-brązowe
spodnie do kolan, czarny specyficznie wycięty frak oraz wysokie buty w tym
samym kolorze. Wyglądał po prostu jak wyjęty z obrazka o modzie za czasów
wiktoriańskich. Dopiero gdy otrząsnęłam się z pierwszego szoku słabo
szturchnęłam Kim.
- Znalazłam ją. Jest z jakimś
facetem.
Jej wzrok od razu skierował się na
wskazane przeze mnie miejsce, a gdy ich zobaczyła uśmiechnęła się lekko i
opadła miękko na kanapę.
- Więc nie dostaniemy naszych drinków,
jeśli same się nie ruszymy. Ona jest już stracona tego wieczoru – westchnęła
ciężko zawiedziona.
- Dlaczego? I kto to jest?
- Leo, jej chłopak. Doprawdy są jak
papużki nierozłączki.
- Czyżbyś była zazdrosna? –
zaśmiałam się cicho.
Prychnęła tylko rozbawiona i podniosła
się. Nie ma to jak unikanie odpowiedzi. Z zadowolonym uśmiechem na ustach
udałam się razem z nią do baru. Zamówiłam swojego ulubionego drinka, a Kim
wybrała Blue Lagoon. Koło nas przysiadł się wysoki jasny szatyn z mocno
kręconymi długimi włosami, które sterczały we wszystkie strony, i piwnymi
oczami z domieszką zieleni. Był chudy, można powiedzieć, że kościsty. Koło
niego usiadła krótkowłosa ciemna blondynka średniego wzrostu i to ona zamówiła dwa
drinki, zwykłą colę oraz butelkę czystej. Muszę przyznać, że byli do siebie
bardzo podobni. Nie mogłam nie zwrócić uwagi na głęboki dekolt w jej
szmaragdowej bluzce i prawdopodobny brak stanika. Barman praktycznie ślinił się
na jej widok, ale szatyna to zupełnie nie ruszało. Zaczęłam się zastanawiać czy
rzeczywiście są rodzeństwem czy może on jest najgłupszym facetem jaki chodzi po
ziemi, żeby ją ignorować.
- Alexa wszystkie loże są zajęte –
westchnęła dziewczyna, która opadła ciężko na stołek koło niej.
Spojrzałam na Kim z niemym pytaniem,
która uśmiechnęła się znacząco patrząc na chłopaka i skinęła ochoczo głową.
- Hej. Przepraszam, że trochę
podsłuchałam waszą rozmowę, ale może chcielibyście usiąść z nami? Mamy wynajętą
lożę razem ze znajomymi i jestem pewna, że znajdzie się miejsce dla trzech
osób.
Cała trójka popatrzyła po sobie
zaskoczona, ale po chwili blondynka uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową.
- Z wielką chęcią się przyłączymy.
- Świetnie. Im nas więcej tym
lepiej. Jenny – podałam jej dłoń – a to Kim – wskazałam na brunetkę.
- Alexa. To Megan, a ten idiota to
Mike.
Przyjrzałam się krótko drugiej
dziewczynie. Blondynka o szarych oczach i niezbyt wyróżniającej się urodzie i
makijażu. Nie była brzydka ani nie brakowało jej walorów, ale musiałam
przyznać, że chowa się przy Alexie, która była jak seksbomba. Zdążyłam jednak
zauważyć, że nie zwraca uwagi na innych facetów. Interesował ją tylko Mike,
który był po prostu ślepy.
- Dla której pani sex? – zapytał
barman, który pojawił się dosłownie znikąd.
Spojrzałam rozbawiona na Kim, która
również z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem.
- Dla mnie – odpowiedziałam lekko
drżącym głosem.
Posłałam mężczyźnie czarujący uśmiech.
Zabrałam drinka i w piątkę udaliśmy się na nasze kanapy. Na drugim ich końcu
zauważyłam zaskoczone spojrzenie Dicka, który uniósł brew w niemym pytaniu.
Wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się niewinnie, na co tylko westchnął
ciężko i przewrócił oczami wracając do rozmowy z jakąś brunetką, która patrzyła
na niego maślanymi oczami.
- Uważaj Jenny, bo jeszcze ktoś
pomyli, że się zakochałaś – powiedziała rozbawiona Kim.
Nie ukrywałam zaskoczonego spojrzenia i
potrzebowałam dłuższej chwili, żeby zrozumieć o co jej chodzi i jak musiała
wyglądać cała sytuacja. Kiedy to do mnie dotarło wybuchłam niepohamowanym
śmiechem i potrzebowałam kilku minut, aby się uspokoić. Niestety zwróciłam na
siebie uwagę całej loży, która patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- P-przepraszam – powiedziałam
drżącym głosem – ale ta sytuacja jest naprawdę komiczna. Ten brunet, na którego
tak patrzyłam to mój przyszywany brat, Dick.
Kim także zrozumiała jak bardzo się
pomyliła i nie mogła powstrzymać rozbawionego parsknięcia, które było
spowodowane napadem śmiechu. Zakryła sobie twarz dłonią i cały czas trzęsła się
ze śmiechu.
- Napijmy się – zaproponowała Alexa
i sięgnęła po butelkę.
Wszystkie ochoczo pokiwałyśmy głową po
kolei podając jej kieliszki. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że Mike pije tylko
colę.
- A ty nie pijesz? – zapytała równie
zaskoczona Kim.
- Stwierdził, że jest abstynentem od
ostatniej imprezy. Osobiście daję mu godzinę – powiedziała Megan.
- Dzięki za wiarę, Meg – warknął
chłopak.
- Mike, wszyscy doskonale wiedzą jak
to się skończy. Już nie raz tak mówiłeś. – Alexa przewróciła oczami kończąc
dyskusję.
Przyznaję, że już dawno nie piłam czystej
wódki, dlatego na początku moja mina spowodowała falę śmiechu u moich
towarzyszek, na szczęście dość szybko się przyzwyczaiłam. Alkohol pomógł nam
się otworzyć, dzięki czemu atmosfera między nami nie była taka napięta. Po
godzinie Megan poszła do baru po butelkę coli, ponieważ poprzednia zaczynała
się kończyć. Kiedy wróciła kontynuowałyśmy, ale bardzo szybko przerwał nam
Mike, który zaczął się krzywić pijąc swoją colę.
- A temu co? – mruknęłam cicho do
Kim.
- Megan dolała do coli wódki.
Aż zakrztusiłam się swoją porcją, na co
ona popatrzyła po mnie zdziwiona. Pokręciłam głową na znak, że nie wiedziałam o
tym. Zaśmiała się cicho i z zainteresowaniem obserwowałyśmy, jak Mike wykłóca
się z Meg, która ostentacyjnie nalała sobie coli z butelki i po prostu się jej
napiła. Muszę przyznać, że nieźle grała.
- Poza tym jakbyś nie zauważył
popijamy tą colą wódkę. To ty masz jakieś dziwne problemy. Cola jak cola.
- Jasne. Przyznaj się lepiej co mi
dolałaś.
- Nic! Absolutnie nic! Spróbuj!
Dała mu swoją szklankę, a gdy spróbował
znowu się skrzywił.
- Nie wiem czy to ja jestem już
nienormalny czy ta cola naprawdę jest gorzka?
- To pytanie retoryczne Mike czy
chcesz, żebyśmy przypomniały ci jak bardzo jesteś głupi? – zapytała złośliwie
Alexa.
Zanim zdążyli kontynuować kłótnie Kim
zatrzymała ich i powiedziała jaka jest prawda. Oczywiście Mike był wściekły,
ale szybko mu przeszło, bo skoro przez Megan złamał swoje postanowienie to
równie dobrze mógł się z nami znowu napić i atmosfera znowu się rozluźniła. Im
więcej wódki wypiliśmy tym bardziej szatyn zaczynał być podatny na zaloty
Alexy, która była z tego powodu strasznie zadowolona.
Pierwszy raz w ciągu wieczoru z alkoholem,
gdy w ogóle nie tańczyłam. Nie umiałam tego, ale gdy alkohol zaczynał robić
swoje raczej nie było problemów z wyciągnięciem mnie na parkiet. Nie mówię, że
upijałam się do nieprzytomności, ale procenty sprawiały, że nie przejmowałam
się swoim brakiem talentu i opinią innych ludzi. Dzisiaj jednak żaden chłopak
nie zdołał mnie wyciągnąć. Ze zdziwieniem wręcz stwierdziłam, że byłam zupełnie
trzeźwa i nie czułam żadnych skutków ubocznych. Najwyraźniej nie minęło jeszcze
aż tak dużo czasu, a to Mike miał tak słabą głowę, ponieważ już niedługo po tym
jak do nas dołączył język zaczął mu się plątać. Teraz przynajmniej nie dziwię
się jego postanowieniu co do abstynencji, ponieważ gdy tylko skończyłyśmy
butelkę chłopak był zupełnie nieprzytomny.
- Trzeba go zanieś na górę. Są tam
pokoje dla gości, którzy nie są w najlepszym stanie lub potrzebują chwili sam
na sam – westchnęła ciężko Kim. – Wiem, że to co powiem jest strasznie
seksistowskie, ale czy jako facet nie powinien opić nas wszystkich?
Szczególnie, że na przykład ja i Jenny byłyśmy po kilki drinkach zanim
zaczęłyśmy pić, a na dodatek popijałyśmy wódkę colą, która również zawierała
wódkę.
- Cóż, Mike już taki jest. Nic nie
zrobi z faktem, że cztery dziewczyny są w stanie spić go do nieprzytomności –
zaśmiała się cicho Alexa.
Przerzuciła sobie jego ramię przez kark i
powoli się z nim podniosła, aby zaprowadzić go w kierunku wskazanym przez Kim.
- Poczekaj, pomogę ci, – westchnęłam
cicho.
Zarzuciłam sobie na szyję jego drugie
ramię. Nie był ciężki, ale był pijany, a tym samym bezwładny i nieporęczny
podczas niesienia, szczególnie gdy próbował iść w swoją własną stronę.
Praktycznie cudem udało nam się go zaciągnąć w stronę korytarza, a ja przy
okazji zarejestrowałam brak Dicka przy stoliku i zanotowałam w pamięci, że
powinnam go poszukać. Na razie jednak skupiłam się na żmudnym wleczeniu Mike.
Tylko kątem oka zarejestrowałam jak czarna koszula znika w jednym z pokoi.
- Jenny przestań marzyć, tylko
otwórz te cholerne drzwi, – jęknęła cicho Alexa.
Zrobiłam to o co poprosiła i rzuciłyśmy
go na łóżko. Obie miałyśmy ciężki oddech, ale ja nauczona pewnymi
doświadczeniami wiedziałam, że to jeszcze nie koniec mordęgi.
- Zobacz czy w łazience znajdziesz
jakieś wiadro albo miskę – mruknęłam cicho.
Dziewczyna skinęła głową i wyszła na
korytarz, a ja zajęłam się rozpinaniem koszuli chłopaka, którą miałam zapiętą
aż pod samą szyję. Alexa weszła do środka w momencie, gdy skończyłam ją
rozpinać i popatrzyła się na mnie dziwnie, ale niezbyt się tym przejęłam.
- Pomóż mi go położyć na boku i
przypilnuj, żeby tu nie nabrudził. Ja muszę coś załatwić.
Skinęła głową i z małymi trudnościami
ułożyłyśmy go w bezpiecznej pozycji. Od razu wyszłam na korytarz, a stukot
szpilek odbijał się po nim głośnym echem. Bardzo szybko znalazłam się na jego
końcu i bez pukania pchnęłam drzwi. To co tam zobaczyłam sprawiło, że
natychmiast tego pożałowałam.
Korekta: Ihmeelinen
Czyżby Dick grający w rozbieranego pokera z Kassim?
OdpowiedzUsuńZapewne braciszek z jakąś panienką.
Pozdrawiam
Życzę weny
Czekam na kolejny rozdział.
No cóż zobaczycie w piątek, ale twój pomysł z pokerem podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;*
Więcej dwuznacznych tekstów! Część świetna, czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńPowinno się ich pojawić więcej w najbliższej przyszłości ;)
UsuńDziękuję :D