środa, 23 sierpnia 2017

Rozdział III

Znowu spóźniony, ale w zamian za to dłuższy o kilka stron. Następny wpis pojawi się przed niedzielą choćby to miało być tylko kilka zdań z nowego rozdziału ;)

Miłego czytania i bardzo proszę o komentarze. Im więcej uwag tym lepiej (pochlebnych lub nie), ponieważ to pozwala rozwijać mi się przy pisaniu, a także na wejście z wami w rozmowę na czym bardzo mi zależy :) Oczywiście czytam nawet te krótkie komentarze, mimo że nie odpowiadam na nie.
Każdy z nich ogromnie motywuje mnie do dalszej pracy.


Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.

Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.


Westchnęłam ciężko, opierając się o srebrną maskę samochodu mojego brata. Jako że nie musiałam się przebierać byłam przed nim na parkingu, a teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać, aż łaskawie skończy rozmawiać z kolegami i przywlecze tutaj swoje szanowne cztery litery. Beznamiętnym wzrokiem oglądałam samochody, aż mój wzrok natrafił na czarny motor, do którego podeszłam jak zahipnotyzowana.
Przyglądałam mu się dłuższą chwilę zupełnie odcinając się od otaczającego świata. Od razu zauważyłam, że właściciel bardzo o niego dba. Aż ścisnęło mnie w żołądku, gdy pomyślałam, jak chętnie bym się na nim przejechała. Ostrożnie wyciągnęłam rękę w stronę manetek, nie mogąc się dłużej powstrzymać, ale silna dłoń złapała mnie za nadgarstek i gwałtownie obróciła w swoją stronę, zmuszając do powrotu na ziemię.
Teraz dzieliło mnie tylko kilka centymetrów od tych przeklętych stalowych oczu, które patrzyły na mnie chłodno przez krótką chwilę, zanim przeniosły się na moje czerwone ze wstydu policzki. Nawet nie próbował powstrzymać kpiącego uśmiechu na ich widok.
- Mogę wiedzieć co robisz? – zapytał, chyba lekko rozbawiony.
- Eh, ja…
Niezbyt wiedziałam co powiedzieć, w końcu doskonale wiedziałam, jak musiała wyglądać ta sytuacja z boku. Zresztą sama nie wiem co mną kierowało. Tęsknota za tą odrobiną adrenaliny podczas jazdy nie jest usprawiedliwieniem. W każdym razie nie takim za które nie zamkną mnie w wariatkowie.
- Jeszcze przed chwilą byłaś bardziej pyskata, - prychnął kpiąco i założył ręce na torsie. – Więc? Możesz wytłumaczyć mi łaskawie, dlaczego próbujesz się dobrać do mojego skarbu?
- To cudo jest twoje?
Z trudem powstrzymałam narastającą ekscytację. Nic nie poradzę na to, że zaczęłam się cieszyć jak dziecko z prezentu pod choinką. Za bardzo lubiłam jeździć. Chłopak za to był zupełnie zbity z tropu. Nie ma to jak subtelna zmiana tematu.
- Tak… - powiedział niepewnie, cały czas przyglądając mi się uważnie.
- Muszę przyznać, że ci zazdroszczę. Miałam kiedyś okazję przejechać się na takim cudeńku. Ma się wrażenie, że płynie w powietrzu. A jak wchodzi w zakręty.
No cóż rozmarzyłam się trochę. Kastiel zaśmiał się z mojej miny i oparł się o swoją maszynę. Popatrzył na mnie z lekkim błyskiem w oku i zmierzył uważnie od stóp do głów.
- Ciężko mi uwierzyć, że takie chucherko było w stanie utrzymać tego potworka. Wiesz w ogóle co to za marka? Nie mówię już nawet o modelu.
Wyczułam w jego tonie ciche wyzwanie. Rzuciłam jeszcze jedno krótkie spojrzenie na motor zanim odpowiedziałam.
- Jeśli dobrze mi się wydaje to Honda CBR 150R.
- Blisko. 125R. Łatwo je pomylić. No i niechętnie, ale jednak przyznaję, że jestem pod wrażeniem. Nie spodziewałem się takiej wiedzy po zwykłej dziewczynie, Jenny.
- Jak widzisz Kastiel, nie jestem aż tak zwykła jak mogłoby ci się wydawać.
Uniósł brew słysząc swoje imię.
- Jedyne co widzę, to że Pippi Pończoszanka ma trochę za długi język.
- I mówi to ktoś kto podsłuchuje prywatną rozmowę. – Założyłam ręce na piersi.
- Masz rację dziewczynko, – zaśmiał się cicho. – Zacznijmy, więc od początku. Kastiel.
- Jenny. – Także cicho się zaśmiałam i uścisnęłam dłoń, którą mi podał.
- Chciałabyś się przejechać? – Uniósł zawadiacko brwi z takim samym uśmiechem.
- Z tobą? Czy może na tobie? – zapytałam poważnie rzucając mu zmysłowe spojrzenie spod wachlarza rzęs.
Z trudem powstrzymałam szeroki uśmiech, gdy zauważyłam jak przez chwilę nie wiedział co powiedzieć. Znowu przyjrzał mi się uważnie, a na jego twarzy zakwitł zadziorny uśmiech.
- Na mnie będzie ci niewygodnie. Lepiej, jeśli to ja poprowadzę. – Puścił do mnie oczko. – Motor, oczywiście.
- A co jeśli to ja wolę prowadzić?
- Możesz prowadzić swój motor. Jest kilka dyscyplin, gdzie to mężczyzna prowadzi. Taniec, seks, motoryzacja...
- Znam kilku mężczyzn, którzy twierdzą inaczej i są z tego faktu bardzo zadowoleni. – Oparłam swoje dłonie o jego tors.
- Szkoda że oni są zadowoleni, a nie ich ślicznotki. - Tu popatrzył na mnie z takim żarem, że nie byłam pewna czy wciąż rozmawiamy o motorze, czy może powinnam już zastanowić się nad sensem dalszego trwania w swoim postanowieniu.
- Skąd możesz wiedzieć? Nie każda ślicznotka musi być uległa, żeby zaznać zaspokojenia. Mogę wręcz powiedzieć, że role lubią się odwracać.
- Wsiadaj na moją ślicznotkę, a pokaże ci, że jest całkowicie zaspokojona. Dbam o nią.
Poczułam rumieńce zawstydzenia, gdy zrozumiałam, że wciąż mówił o motorze. Przeklinałam się w duchu, że tak łatwo dałam się podejść w grze, którą sama zaczęłam. Odsunęłam się od niego unosząc głowę, żebym móc spojrzeć mu w oczy. Udało mi się opanować rumieńce wstydu, gdy posłałam mu koci uśmiech zanim odpowiedziałam:
- Może innym razem.
Odwróciłam się na pięcie słysząc jak nieudolnie tłumi śmiech, a jego wzrok wypala mi dziurę w plecach, jednak się nie odwróciłam. Cicho dziękowałam, że Dick wrócił już do samochodu. Niestety, czekał na mnie zapewne widząc większą część sceny jaką odegrałam. Moje przypuszczenia potwierdził jego uważny wzrok na mnie, dopóki nie wsiadłam do samochodu wbijając obojętny wzrok w boczną szybę. Tylko kątem oka zauważyłam, że rzucił jeszcze grobowe spojrzenie Kastielowi, gdy wyjeżdżał z parkingu.
Całą drogę z powrotem przebyliśmy w milczeniu, a atmosfera między nami była napięta. Nie zamierzałam jednak się tłumaczyć, skoro nie było z czego. Gdy tylko zaparkowaliśmy udałam się w stronę schodów, ale Dick złapał mnie za rękę. Z trudem powstrzymałam ciężkie westchnięcie zanim odwróciłam się przodem w jego stronę.
- Co to było? – zapytał na pozór spokojnym głosem.
- Nic, – westchnęłam cicho – absolutnie nic, Dick. Oglądałam jego motor i trochę podyskutowaliśmy na ten temat.
- Jenny, czy ja wyglądam na idiotę? – warknął zirytowany.
- Nie. Zrozum jednak, że mówię prawdę. Między nami do niczego nie doszło. Przyznaję, że chciałam go trochę sprowokować, ale mnie przejrzał.
Westchnął ciężko i złapał się za nasadę nosa zamykając oczy i kręcąc ciężko głową, jakby go bolała. Dopiero po dłuższej chwili spojrzał na mnie załamanym, ale też bardzo poważnym wzrokiem.
- Obiecałem ci, że nie będę się wtrącał w twoje życie Jenny. Nie jestem też tyranem, który będzie ci rozkazywać i karać cię. Jak sama stwierdziłaś musisz uczyć się na swoich błędach, a ja to szanuję, jednak jako twój brat bardzo cię proszę abyś uważała na siebie. Jestem twoim bratem i będę się o ciebie martwić niezależnie czy tego chcesz czy nie.
- Wiem Dick i dziękuję ci za to z całego serca. – Bez ostrzeżenia przytuliłam się mocno do niego. Odwzajemnił mój uścisk i musnął mnie w czubek głowy. – Mogę wiedzieć co zajęło ci tak długo czasu po treningu? – zapytałam, gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy.
Uderzył się delikatnie dłonią w czoło i przeniósł na mnie lekko rozbawione spojrzenie.
- Zupełnie zapomniałem ci powiedzieć, że Dajan zaprasza nas na taką małą imprezę. Będą ludzie z klubu i szkoły, być może także z twojej klasy, więc pomyślałem, że może chciałabyś iść ze mną. Szczególnie, że jutro sobota. Poza tym Dajan nalegał. Stwierdził, że to pomoże ci się zintegrować z zespołem.
Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a ja nie mogłam powstrzymać się od śmiechu. Być może Dick był na co dzień spokojny i poukładany, ale nie przeszkadzało to w fakcie, że po prostu kochał imprezy, a że miał niezwykle mocną głowę mógł sobie na nie pozwolić. Tak naprawdę nie pamiętam czy kiedykolwiek udało mu się upić. Żałowałam, że nie jestem tak twarda jak on.
- Jeśli tylko nie będziesz się robić zazdrosny to oczywiście, że pójdę – powiedziałam wracając na ziemię.
Przewrócił oczami mrucząc coś tylko pod nosem i udał się do kuchni. Zaśmiałam się cicho z jego reakcji i udałam się do pokoju, aby przygotować sobie jakieś ubranie, co było wyzwaniem, jeśli nie chciałam pokazać moich szwów. W końcu zdecydowałam się na prostą czarną sukienkę sięgającą do połowy ud, z lekko rozkloszowanym dołem, długim rękawem oraz szerokim dekoltem, odsłaniającym spory fragment moich ramion. Na nogi wciągnęłam czarne pończochy samonośne zrobione z gęstej koronki. Będę musiała uważać, aby się za bardzo nie schylać, ponieważ będzie widać ich ozdobne czerwone zakończenie. Rozplotłam warkocz i pozwoliłam, aby włosy swobodnie spływały po moich plecach. Zrobiłam prosty makijaż, a dzięki wykorzystaniu czarnych cieni oraz dwóch warstw tuszu do rzęs moje oczy stały się jeszcze większe i nabrały bardziej zagadkowego wyrazu. Usta pomalowałam ciemno-różową, matową szminką przez co jeszcze bardziej przyciągały wzrok.
Nie mogłam powstrzymać zadowolonego uśmiechu przeglądając się w lustrze. Podobałam się sobie w takim wydaniu. Wyglądałam bardziej tajemniczo, a moja sylwetka była bardziej kobieca. Pomimo, że byłam ubrana praktycznie cała na czarno nie czułam się jak emo, ale wiedziałam, że może być to różnie odebrane, dlatego zdecydowałam się na srebrną kopertówkę oraz srebrną biżuterię, która odrobinę rozjaśniła strój.
Akurat, gdy skończyłam usłyszałam wołanie mojego brata, dlatego z szafy zabrałam jeszcze czarne szpilki. Zbiegłam na dół i zobaczyłam, że Dick także ubrany jest cały na czarno. No nie powiem, że zgraliśmy się. Zaśmiałam się cicho i założyłam szpilki.
- Co cię tak śmieszy?
- Nie uważasz, że to dziwna sytuacja? Jeszcze ktoś pomyśli, że zamiast na imprezę przyszliśmy na pogrzeb.
- Przesadzasz. – Przewrócił oczami, ale uśmiechnął się szeroko.
Wzruszyłam tylko ramionami i zapięłam jeden guzik jego koszuli, dzięki czemu zakryłam fragment umięśnionego torsu.
- I kto tu jest teraz zazdrosny? – zapytał ze złośliwym błyskiem w oku.
- Nie jestem zazdrosna. Oszczędzam po prostu te biedne dziewczyny, które najchętniej zadrapałyby się na śmierć podczas walki, żeby móc z tobą zatańczyć. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
Rozbawiony pokręcił tylko głową i zabrał mnie do samochodu. W ciszy obserwowałam krwistoczerwony zachód słońca, które chowało się za blokami. Nie sądziłam, że aż tak długo się szykowałam, ale jednak z drugiej strony dni są teraz coraz krótsze.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dopiero głos Dicka, gdy stanęliśmy przed dużym klubem. Przed wejściem ciągnęła się sporej wielkości kolejka, ale Dick nie przejmował się nią tylko podszedł do ochroniarza i powołał się na Dajana dzięki czemu bez większych problemów dostaliśmy się do środka.
Już z oddali zauważyłam bruneta, który stał przy barze i zamawiał drinki. Zresztą o czym ja mówię. Jak ma się ponad dwa metry wzrostu to dziwne byłoby pozostać niezauważonym, co jest zapewne niemożliwe, być może graniczy z cudem.
- W końcu jesteście. Na co macie ochotę? – zapytał, gdy znaleźliśmy się koło niego.
- Sex on the beach – powiedziałam bez zastanowienia i dopiero po chwili zauważyłam jego dwuznaczne spojrzenie. – Drink Dajan. Nie próbuj sobie nawet robić nadziei.
- A czy ja coś mówię? – zaśmiał się tylko.
- Nie musisz. – Uśmiechnęłam się niewinnie.
Pomogłam mu zabrać resztę szklanek i nie rozlać ich zawartości w drodze do jednej z loży, w której była już duża grupka ludzi. Poznałam kilka osób z klubu, a także zauważyłam Kim siedzącą z jakąś białowłosą dziewczyną, która uważnie mi się przyglądała, za to czarnowłosa, gdy mnie zauważyła, poklepała miejsce koło siebie. Zostawiłam wszystko na stole i opadłam obok niej pilnując swojego drinka.
- Gdzie zgubiłaś Violettę i Iris? – zapytałam lekko rozbawiona.
- Iris musiała zostać z bratem, a co do Violi to wyobrażasz ją sobie w takim miejscu?
- I tu mnie masz – zaśmiałam się cicho, zanim zwróciłam się do białowłosej. – Jenny.
- Rozalia. – Zlustrowała mnie uważnym spojrzeniem zanim uśmiechnęła się szeroko. – Masz śliczną sukienkę. W ogóle pięknie wyglądasz w tej stylizacji.
- Eh, dziękuję, – odparłam odrobinę zdziwiona i delikatnie zawstydzona.
Pierwszy raz muszę przyznać, że ktoś mnie onieśmielił swoją otwartością. Dziwnie się czułam, gdy Rozalia zaczęła wypytywać mnie dosłownie o wszystko, mimo że jej pytania miały retoryczny charakter. Nawet Kim wyglądała na lekko zdziwioną, pomimo że była rozbawiona całą sytuacją. Co jakiś czas podłapywałam jej współczujące spojrzenie, ale przez pierwsze dwadzieścia minut nie mogła nic zrobić, ponieważ Rozalia nie dopuszczała nikogo do głosu.
- Dobra Roza, przerwa. Gadasz już pół godziny jak nakręcona. Daj jej odpocząć i może przynieś nam jeszcze jakieś drinki. Tobie też się to przyda, bo jeszcze zadyszki dostaniesz. – Puściła mi oczko, a ja posłałam jej wdzięczny uśmiech.
Dziewczyna zamyśliła się przez chwilę zanim skinęła głową i udała się do baru. Odetchnęłam z ulgą, gdy tylko nie mogła mnie usłyszeć, a Kim nie powstrzymywała już dłużej śmiechu i oparła się o moje ramię zasłaniając swoją twarz. Przewróciłam tylko oczami i szturchnęłam ją w żebra.
- Rzeczywiście bardzo zabawne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – Podniosła się i otarła łzę, która spłynęła po jej policzku. – Ale nie przejmuj się. Później już zachowuje się normalnie. Chyba, że pójdziecie na zakupy. A jeszcze gorzej, jeśli pójdzie z wami Alexy.
- Kim jest Alexy? – zapytałam skołowana.
- Chłopak z niebieskimi włosami, jaskrawe ubrania, a na szyi nieodłączne zielone słuchawki. Dzisiaj na historii siedział w środkowym rzędzie razem z Rozalią. Nie mogłaś go przegapić.
- Coś mi dzwoni, ale nie wiem w którym kościele.
- Jesteś niemożliwa dziewczyno! – westchnęła ciężko.
- Hej to nie moja wina, że Iris zajęła się dzisiaj moją uwagą na lekcji i poza wami oraz Melanią nie zdążyłam poznać nikogo innego z naszej klasy. Nataniela i Kastiela nie liczę, ponieważ zamieniliśmy tylko kilka zdań.
Uniosła jedną brew patrząc na mnie znacząco.
- No o co ci chodzi kobieto? – wykrzyknęłam odrobinę zirytowana.
- Kastiela? Nataniela jeszcze rozumiem, bo musiałaś z nim pozałatwiać formalności, ale jak do cholery udało ci się porozmawiać z Kastielem? Zresztą teraz już wiem, dlaczego obserwował cię przez całą historię.
- Obserwował mnie? Dlaczego? – Muszę przyznać, że przez tę informację poczułam się nieswojo, szczególnie że niczego nie zauważyłam.
- Na początku myślałam, że jest tak jak każdy zainteresowany nową uczennicą. Być może nawet myślał, czy warto byłoby cię wyrwać, bo już na pierwszy rzut oka wydajesz się bardziej interesująca niż większość lasek do których zarywał.
- Iris mówiła, że to stare dzieje – mruknęłam ignorując kolejne znaczące spojrzenie.
- Być może, ale łatka podrywacza tak po prostu nie zniknie. Pies na baby pozostanie psem na baby – westchnęła ciężko i oparła się wygodnie kończąc drinka. – A tak w ogóle to gdzie się podziała Rozalia? Powinna już chyba wrócić.
Obie zaczęłyśmy się rozglądać po sali, ale dopiero po dłuższym czasie zauważyłam ją w towarzystwie wysokiego bruneta. Wyróżniał się w tłumie przez swój strój. W końcu nie każdy na co dzień nosi białą koszulę z lekko bufiastymi rękawami, liliowy żabot, ciemno-brązowe spodnie do kolan, czarny specyficznie wycięty frak oraz wysokie buty w tym samym kolorze. Wyglądał po prostu jak wyjęty z obrazka o modzie za czasów wiktoriańskich. Dopiero gdy otrząsnęłam się z pierwszego szoku słabo szturchnęłam Kim.
- Znalazłam ją. Jest z jakimś facetem.
Jej wzrok od razu skierował się na wskazane przeze mnie miejsce, a gdy ich zobaczyła uśmiechnęła się lekko i opadła miękko na kanapę.
- Więc nie dostaniemy naszych drinków, jeśli same się nie ruszymy. Ona jest już stracona tego wieczoru – westchnęła ciężko zawiedziona.
- Dlaczego? I kto to jest?
- Leo, jej chłopak. Doprawdy są jak papużki nierozłączki.
- Czyżbyś była zazdrosna? – zaśmiałam się cicho.
Prychnęła tylko rozbawiona i podniosła się. Nie ma to jak unikanie odpowiedzi. Z zadowolonym uśmiechem na ustach udałam się razem z nią do baru. Zamówiłam swojego ulubionego drinka, a Kim wybrała Blue Lagoon. Koło nas przysiadł się wysoki jasny szatyn z mocno kręconymi długimi włosami, które sterczały we wszystkie strony, i piwnymi oczami z domieszką zieleni. Był chudy, można powiedzieć, że kościsty. Koło niego usiadła krótkowłosa ciemna blondynka średniego wzrostu i to ona zamówiła dwa drinki, zwykłą colę oraz butelkę czystej. Muszę przyznać, że byli do siebie bardzo podobni. Nie mogłam nie zwrócić uwagi na głęboki dekolt w jej szmaragdowej bluzce i prawdopodobny brak stanika. Barman praktycznie ślinił się na jej widok, ale szatyna to zupełnie nie ruszało. Zaczęłam się zastanawiać czy rzeczywiście są rodzeństwem czy może on jest najgłupszym facetem jaki chodzi po ziemi, żeby ją ignorować.
- Alexa wszystkie loże są zajęte – westchnęła dziewczyna, która opadła ciężko na stołek koło niej.
Spojrzałam na Kim z niemym pytaniem, która uśmiechnęła się znacząco patrząc na chłopaka i skinęła ochoczo głową.
- Hej. Przepraszam, że trochę podsłuchałam waszą rozmowę, ale może chcielibyście usiąść z nami? Mamy wynajętą lożę razem ze znajomymi i jestem pewna, że znajdzie się miejsce dla trzech osób.
Cała trójka popatrzyła po sobie zaskoczona, ale po chwili blondynka uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową.
- Z wielką chęcią się przyłączymy.
- Świetnie. Im nas więcej tym lepiej. Jenny – podałam jej dłoń – a to Kim – wskazałam na brunetkę.
- Alexa. To Megan, a ten idiota to Mike.
Przyjrzałam się krótko drugiej dziewczynie. Blondynka o szarych oczach i niezbyt wyróżniającej się urodzie i makijażu. Nie była brzydka ani nie brakowało jej walorów, ale musiałam przyznać, że chowa się przy Alexie, która była jak seksbomba. Zdążyłam jednak zauważyć, że nie zwraca uwagi na innych facetów. Interesował ją tylko Mike, który był po prostu ślepy.
- Dla której pani sex? – zapytał barman, który pojawił się dosłownie znikąd.
Spojrzałam rozbawiona na Kim, która również z trudem powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem.
- Dla mnie – odpowiedziałam lekko drżącym głosem.
Posłałam mężczyźnie czarujący uśmiech. Zabrałam drinka i w piątkę udaliśmy się na nasze kanapy. Na drugim ich końcu zauważyłam zaskoczone spojrzenie Dicka, który uniósł brew w niemym pytaniu. Wzruszyłam tylko ramionami i uśmiechnęłam się niewinnie, na co tylko westchnął ciężko i przewrócił oczami wracając do rozmowy z jakąś brunetką, która patrzyła na niego maślanymi oczami.
- Uważaj Jenny, bo jeszcze ktoś pomyli, że się zakochałaś – powiedziała rozbawiona Kim.
Nie ukrywałam zaskoczonego spojrzenia i potrzebowałam dłuższej chwili, żeby zrozumieć o co jej chodzi i jak musiała wyglądać cała sytuacja. Kiedy to do mnie dotarło wybuchłam niepohamowanym śmiechem i potrzebowałam kilku minut, aby się uspokoić. Niestety zwróciłam na siebie uwagę całej loży, która patrzyła na mnie jak na wariatkę.
- P-przepraszam – powiedziałam drżącym głosem – ale ta sytuacja jest naprawdę komiczna. Ten brunet, na którego tak patrzyłam to mój przyszywany brat, Dick.
Kim także zrozumiała jak bardzo się pomyliła i nie mogła powstrzymać rozbawionego parsknięcia, które było spowodowane napadem śmiechu. Zakryła sobie twarz dłonią i cały czas trzęsła się ze śmiechu.
- Napijmy się – zaproponowała Alexa i sięgnęła po butelkę.
Wszystkie ochoczo pokiwałyśmy głową po kolei podając jej kieliszki. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że Mike pije tylko colę.
- A ty nie pijesz? – zapytała równie zaskoczona Kim.
- Stwierdził, że jest abstynentem od ostatniej imprezy. Osobiście daję mu godzinę – powiedziała Megan.
- Dzięki za wiarę, Meg – warknął chłopak.
- Mike, wszyscy doskonale wiedzą jak to się skończy. Już nie raz tak mówiłeś. – Alexa przewróciła oczami kończąc dyskusję.
Przyznaję, że już dawno nie piłam czystej wódki, dlatego na początku moja mina spowodowała falę śmiechu u moich towarzyszek, na szczęście dość szybko się przyzwyczaiłam. Alkohol pomógł nam się otworzyć, dzięki czemu atmosfera między nami nie była taka napięta. Po godzinie Megan poszła do baru po butelkę coli, ponieważ poprzednia zaczynała się kończyć. Kiedy wróciła kontynuowałyśmy, ale bardzo szybko przerwał nam Mike, który zaczął się krzywić pijąc swoją colę.
- A temu co? – mruknęłam cicho do Kim.
- Megan dolała do coli wódki.
Aż zakrztusiłam się swoją porcją, na co ona popatrzyła po mnie zdziwiona. Pokręciłam głową na znak, że nie wiedziałam o tym. Zaśmiała się cicho i z zainteresowaniem obserwowałyśmy, jak Mike wykłóca się z Meg, która ostentacyjnie nalała sobie coli z butelki i po prostu się jej napiła. Muszę przyznać, że nieźle grała.
- Poza tym jakbyś nie zauważył popijamy tą colą wódkę. To ty masz jakieś dziwne problemy. Cola jak cola.
- Jasne. Przyznaj się lepiej co mi dolałaś.
- Nic! Absolutnie nic! Spróbuj!
Dała mu swoją szklankę, a gdy spróbował znowu się skrzywił.
- Nie wiem czy to ja jestem już nienormalny czy ta cola naprawdę jest gorzka?
- To pytanie retoryczne Mike czy chcesz, żebyśmy przypomniały ci jak bardzo jesteś głupi? – zapytała złośliwie Alexa.
Zanim zdążyli kontynuować kłótnie Kim zatrzymała ich i powiedziała jaka jest prawda. Oczywiście Mike był wściekły, ale szybko mu przeszło, bo skoro przez Megan złamał swoje postanowienie to równie dobrze mógł się z nami znowu napić i atmosfera znowu się rozluźniła. Im więcej wódki wypiliśmy tym bardziej szatyn zaczynał być podatny na zaloty Alexy, która była z tego powodu strasznie zadowolona.
Pierwszy raz w ciągu wieczoru z alkoholem, gdy w ogóle nie tańczyłam. Nie umiałam tego, ale gdy alkohol zaczynał robić swoje raczej nie było problemów z wyciągnięciem mnie na parkiet. Nie mówię, że upijałam się do nieprzytomności, ale procenty sprawiały, że nie przejmowałam się swoim brakiem talentu i opinią innych ludzi. Dzisiaj jednak żaden chłopak nie zdołał mnie wyciągnąć. Ze zdziwieniem wręcz stwierdziłam, że byłam zupełnie trzeźwa i nie czułam żadnych skutków ubocznych. Najwyraźniej nie minęło jeszcze aż tak dużo czasu, a to Mike miał tak słabą głowę, ponieważ już niedługo po tym jak do nas dołączył język zaczął mu się plątać. Teraz przynajmniej nie dziwię się jego postanowieniu co do abstynencji, ponieważ gdy tylko skończyłyśmy butelkę chłopak był zupełnie nieprzytomny.
- Trzeba go zanieś na górę. Są tam pokoje dla gości, którzy nie są w najlepszym stanie lub potrzebują chwili sam na sam – westchnęła ciężko Kim. – Wiem, że to co powiem jest strasznie seksistowskie, ale czy jako facet nie powinien opić nas wszystkich? Szczególnie, że na przykład ja i Jenny byłyśmy po kilki drinkach zanim zaczęłyśmy pić, a na dodatek popijałyśmy wódkę colą, która również zawierała wódkę.
- Cóż, Mike już taki jest. Nic nie zrobi z faktem, że cztery dziewczyny są w stanie spić go do nieprzytomności – zaśmiała się cicho Alexa.
Przerzuciła sobie jego ramię przez kark i powoli się z nim podniosła, aby zaprowadzić go w kierunku wskazanym przez Kim.
- Poczekaj, pomogę ci, – westchnęłam cicho.
Zarzuciłam sobie na szyję jego drugie ramię. Nie był ciężki, ale był pijany, a tym samym bezwładny i nieporęczny podczas niesienia, szczególnie gdy próbował iść w swoją własną stronę. Praktycznie cudem udało nam się go zaciągnąć w stronę korytarza, a ja przy okazji zarejestrowałam brak Dicka przy stoliku i zanotowałam w pamięci, że powinnam go poszukać. Na razie jednak skupiłam się na żmudnym wleczeniu Mike. Tylko kątem oka zarejestrowałam jak czarna koszula znika w jednym z pokoi.
- Jenny przestań marzyć, tylko otwórz te cholerne drzwi, – jęknęła cicho Alexa.
Zrobiłam to o co poprosiła i rzuciłyśmy go na łóżko. Obie miałyśmy ciężki oddech, ale ja nauczona pewnymi doświadczeniami wiedziałam, że to jeszcze nie koniec mordęgi.
- Zobacz czy w łazience znajdziesz jakieś wiadro albo miskę – mruknęłam cicho.
Dziewczyna skinęła głową i wyszła na korytarz, a ja zajęłam się rozpinaniem koszuli chłopaka, którą miałam zapiętą aż pod samą szyję. Alexa weszła do środka w momencie, gdy skończyłam ją rozpinać i popatrzyła się na mnie dziwnie, ale niezbyt się tym przejęłam.
- Pomóż mi go położyć na boku i przypilnuj, żeby tu nie nabrudził. Ja muszę coś załatwić.
Skinęła głową i z małymi trudnościami ułożyłyśmy go w bezpiecznej pozycji. Od razu wyszłam na korytarz, a stukot szpilek odbijał się po nim głośnym echem. Bardzo szybko znalazłam się na jego końcu i bez pukania pchnęłam drzwi. To co tam zobaczyłam sprawiło, że natychmiast tego pożałowałam.

Korekta: Ihmeelinen

4 komentarze:

  1. Czyżby Dick grający w rozbieranego pokera z Kassim?
    Zapewne braciszek z jakąś panienką.

    Pozdrawiam
    Życzę weny
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż zobaczycie w piątek, ale twój pomysł z pokerem podoba mi się ;)

    Dziękuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Więcej dwuznacznych tekstów! Część świetna, czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powinno się ich pojawić więcej w najbliższej przyszłości ;)
      Dziękuję :D

      Usuń