środa, 4 kwietnia 2018

Rozdział VIII


Ostatnio czas ucieka mi przez palce, przez co nawet nie przeszło mi przez myśl, że ostatni rozdział został dodany prawie dwa miesiące temu. Niestety nie mam dobrych wieści, bo jest 90% szans, że jest to ostatni rozdział aż do 16 maja, czyli momentu aż skończę matury. Będę starała się coś naskrobać w czasie krótkich przerw, ale niestety nauka ma teraz priorytet.
W ramach rekompensaty mogę wam zaproponować udostępnienie one-shota opartego na uniwersum DC, który napisałam już jakiś czas temu, a który miał się pojawić dopiero po przetłumaczeniu na język angielski. Zagłosujcie w ankiecie czy bylibyście chętni ;)

Zapraszam do czytania :D


Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.


Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.





Westchnęłam ciężko próbując uspokoić niechęć jaką czułam w tym momencie do Kastiela. Złożył obietnicę i nic więcej nie mogę zrobić. Jeśli ją złamie, będzie musiał radzić sobie sam z konsekwencjami. Mimowolnie zaczęłam współczuć Jenny. Już z daleka było widać, że ciągnie ich do siebie, więc jeśli Kas będzie chciał ją okręcić wokół palca, nie będzie miał z tym problemu. Nie wierzę, aby miała na tyle samozaparcia.
- O czym tak myślisz?
Podskoczyłam cicho słysząc głęboki pomruk tuż za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie zadzierając głowę, aby spojrzeć w błękitne oczy Richa. Uśmiechnął się blado unosząc brew i czekając na odpowiedź.
- O niczym. Powinieneś spać, a przynajmniej nie wstawać z łóżka.
- Daję radę. Powiedz mi lepiej gdzie ty zamierzasz spać?
Zaklęłam bardzo cicho, żeby mnie nie usłyszał. Nie zamierzałam wracać do Christiana, po tym jak mnie dzisiaj potraktował, a kanapa była już zajęta. Noc spędzona na ziemi też nie brzmiała najlepiej. Zostawała tylko jedna opcja…
- Idę się przebrać, a ty postaraj się nie zająć całego łóżka. I uważaj, żeby ci nie stanął z radości – warknęłam cicho.
Porwałam pierwszą lepszą koszulkę z brzegu i zniknęłam za drzwiami odprowadzana cichym śmiechem Richa. Stłumiłam w sobie cierpiętniczy jęk, który z pewnością by usłyszał. Ściany w tym mieszkaniu były zdecydowanie za cienkie, a ja nie miałam ochoty użerać się z rozkosznymi sąsiadami, którym swego czasu napsułam już dość dużo krwi. Oczywiście z małą pomocą.
Przebrałam się w błyskawicznym tempie i wróciłam do pokoju z cichą nadzieją, że Richard już śpi przez leki przeciwbólowe. Jednak znowu go nie doceniłam i przewróciłam tylko oczami, gdy poklepał miejsce między sobą a ścianą. Wzniosłam oczy ku niebu widząc jego zadowolony uśmiech i przedostałam się na wolną przestrzeń. Zamknęłam oczy próbując go zignorować, co było praktycznie niemożliwe.
Zszokowana obróciłam się w jego stronę, gdy poczułam jak sunie opuszkami swoich palców po moim nagim udzie, aż do koronki moich fig. Uśmiechnął się tylko leniwie, patrząc na mnie lekko zamglonymi oczami. Oparł głowę na swoim przedramieniu, nawet na ułamek sekundy nie przerywając kontaktu wzrokowego. Całkowicie zignorował moje oburzenie i podwijając odrobinę materiał przeciągnął po moim pośladku. Podwinął moją koszulkę, zanim ułożył dłoń na nagiej skórze na moim biodrze. Mógł teraz przesuwać kciukiem po moim kręgosłupie, zahaczając tym razem o górną krawędź majtek.
Zaklęłam cicho w duchu, gdy moje ciało zaczęło płonąć pod jego dotykiem. Zacisnęłam uda czując narastające napięcie pomiędzy nogami. Z trudem udało mi się powstrzymać nagłą chęć aby odgarnąć kilka kosmyków spadających na jego twarz. Rozchyliłam wargi przenosząc spojrzenie na jego usta, które w tym momencie były jak dwa magnesy. On musiał czuć się podobnie, ponieważ opuścił dłoń i zaczął powoli zmniejszać dystans dzielący nasze twarze. W mojej głowie rozbrzmiał głośny alarm, gdy pozostało mu jedynie kilka cali.
Odepchnęłam go gwałtownie, zmuszając do położenia się na wznak. Sama uniosłam się do pozycji siedzącej piorunując go gniewnym spojrzeniem.
- Mogę wiedzieć co ty, do cholerny jasnej, chcesz zrobić? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę. Widziałam jak wyraz jego oczu zmienia się gwałtownie. Od lekkiego zamroczenia, przez zdezorientowanie, rozczarowanie i odrzucenie, być może nawet odrobinę bólu, aż do zupełnej pustki.
- Nic – powiedział beznamiętnie. – Idź spać.
Ignorując mnie oraz swoją ranę ułożył się plecami do mnie. Przez chwilę siedziałam oniemiała nie wiedząc co powiedzieć. W końcu tylko wzniosłam oczy ku niebu pytając się za jakie grzechy i z ciężkim westchnięciem odwróciłam go z powrotem na plecy. Tym razem nie udało mi się powstrzymać przed odgarnięciem za długich kosmyków, zanim bez słowa ułożyłam się koło niego. Położyłam głowę na jego torsie.
- Nie potrzebuję współczucia – powiedział chłodno i próbował mnie z siebie zepchnąć.
- Cicho bądź. Chcę iść spać, a w inny sposób nie potrafię tego zrobić – mruknęłam cicho.
- Mio…
- Odpuść Rich.
Westchnął cicho i poczułam jak otacza mnie ramieniem przybliżając do siebie jeszcze bardziej. Leżałam długo wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca oraz uspokajający się oddech. Już w krótce byłam pewna, że zapadł w głęboki sen z którego nie obudzi się aż do rana.
Uniosłam się odrobinę, aby przyjrzeć się mu. Mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy zacieśnił uścisk, jakby bał się, że jednak mu ucieknę. Opuszkami palców przejechałam, po jego szczęce, zsuwając je powoli  na szyję aż do umięśnionego torsu. Wyczułam jak cicho zamruczał z zadowolenia, co zachęciło mnie do kontynuowania swojej wędrówki. Z nieukrywanym zachwytem podziwiałam jego mięśnie. Byłam w stanie wyczuć jak się spina, gdy dotarłam aż do krawędzi jego spodni.
Pierwszy raz tak bardzo się wahałam czy nie pójść o krok dalej. Myśl o zdradzie nie wydawała się w tym momencie takim złym pomysłem. Nawet jeśli nie byłaby to adekwatna kara do czynów Christiana, chyba nie miałabym większych oporów aby to zrobić. Wahałam się przez samego Richarda. Nie potrafiłam go wykorzystać. Nawet gdyby nie był ranny, nie mogłabym tego zrobić. Czułabym obrzydzenie za każdym razem gdybym spojrzała w lustro.
Drgnęłam przestraszona i zabrałam swoją dłoń, gdy poruszył się mamrocząc cicho moje imię. Obrócił się na swój zdrowy bok zmuszając mnie do ponownego położenia się. Przyciągnął mnie do siebie i objął drugim ramieniem, zamykając w szczelnym uścisku, przytuloną do jego gorącego torsu. Czułam, że zaczynają mnie piec policzki, ale mimo to nie byłam w stanie powstrzymać zadowolonego uśmiechu, który znowu pojawił się na mojej twarzy. Wplątałam nogi między jego i nakrywając nas szczelniej kołdrą wtuliłam się mocniej w jego tors. Zanim zdążyłam pomyśleć co robię złożyłam na jego torsie delikatny pocałunek i zamknęłam oczy.
Chyba naprawdę mogłabym zacząć tak sypiać.

***

Obudziłam się z cichym westchnięciem wyspana jak nigdy wcześniej. Zadowolona przyglądałam się ciągle śpiącemu Richowi, który nadal obejmował mnie, jednak jego uścisk znacznie zelżał. Ostrożnie rozplątałam nasze nogi i powoli wysunęłam się z jego ramion. Usłyszałam tylko jego niezadowolony pomruk, gdy został zmuszony do zmiany pozycji. Nie wiedząc co mną kieruje przeczesałam jego włosy swoimi palcami, dzięki czemu widocznie się rozluźnił i mogłam bez przeszkód opuścić pokój.
Bezszelestnie dostałam się do pokoju dziennego. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że Kastiel śpi sam na kanapie. A więc nie tylko ja jestem rannym ptaszkiem w naszym towarzystwie. Uśmiechnęłam się nieznacznie i zakradłam się do aneksu kuchennego, gdzie Jenny, stojąc plecami do mnie, przygotowywała herbatę.
- Masz na coś ochotę? – zapytała cichym głosem, nawet nie odwracając się.
- Poproszę kawę pani wszechwiedząca – mruknęłam złośliwie.
Nie odpowiedziała nic i postawiła przed mną kubek z cichym stuknięciem. Przez dłuższą chwilę obserwowałyśmy się w milczeniu.
- Dziękuję, że zajęłaś się Dickiem – przerwała w końcu ciszę.
- Nie mogłam go zostawić. Wystarczy, że mnie prawie przejechał – wzruszyłam obojętnie ramionami i zrobiłam dłuższą przerwę.  – Nieźle poradziłaś sobie z nogą Kastiela.
- Tylko ją oczyściłam i obandażowałam, jednak jestem na dziewięćdziesiąt procent pewna, że potrzebuje szwów. Zajmij się tym wieczorem.
- Skąd znasz się aż tak dobrze na medycynie? – zapytałam podejrzliwie wbijając w nią lodowate spojrzenie.
- Nauczyłam się w tym samym miejscu, gdzie ty dowiedziałaś się jak wyciągać kule – z trudem powstrzymała warknięcie i rzuciła na blat mały metalowy przedmiot.
Pierwszy raz odwróciłam spojrzenie pozwalając komukolwiek wygrać taką próbę charakterów. Skupiłam go na toczącej się w moją stronę zakrwawionej kuli, którą musiała wyciągnąć z kosza. Przygryzłam swój policzek aż do krwi. Szlag…
- Nie przypominam sobie abyś przebywała w szpitalu, gdzie pracowała moja matka – odpowiedziałam spokojnie.
Odchyliłam się odrobinę i podniosłam powoli wzrok, starając się wyglądać na znudzoną. Dziewczyna nie poruszyła się nawet o milimetr nadal mierząc mnie lodowatym spojrzeniem. Skanowała każdy cal mojego ciała, a ja z trudem powstrzymywałam dreszcze. Uniosłam brew, upijając kawy, mimo że w moim żołądku zaległa gruda lodu.
- W jakim szpitalu? – powiedziała bardzo cicho, opierając dłonie na blacie i zmniejszając odległość między nami.
Kurwa.
- W Argentynie  - warknęłam, rzucając jej mordercze spojrzenie.
Uśmiechnęła się nieznacznie.
- Czym zajmowała się twoja matka, Ami? – zapytała niewinnie.
- Była pielęgniarką. Od małego uczyłam się tego co potrafi. Jak widzisz nauka nie poszła w las – wycedziłam próbując ją zabić spojrzeniem. – A ty Jenny?
Prychnęła cicho, a z jej twarzy zniknęły jakiekolwiek oznaki rozbawienia. Oparła się o szafkę wpatrując się pustym wzrokiem w ścianę. Minęło kilka chwil zanim z powrotem przeniosła na mnie swoją uwagę i odpowiedziała:
- Ojciec był lekarzem. To przez niego zainteresowałam się medycyną. Niektóre rzeczy podłapałam obserwując go, a reszty nauczyłam się sama – odparła cichym głosem.
Ponownie odwróciła wzrok, a ja obserwowałam ją pogrążoną we wspomnieniach. Dopiero po dłuższej chwili rozluźniłam się i przerwałam ciszę pytając:
- Co się z nim stało? Z matką?
- Nie znałam jej. Zostawiła mnie na progu jego domu kilka tygodni po porodzie. On zginął w wypadku, gdy miałam siedem lat.
- W takim razie, jakim cudem możesz pamiętać rzeczy, których cię uczył?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami – być może przez traumę. A co z tobą? Jakim cudem pół-Indianka pochodząca z Argentyny znalazła się w Ameryce?
- Matka nigdy nie mówiła o moim ojcu, który przekazał mi swoje cudowne geny. Z Argentyny uciekłam jak skończyłam czternaście lat. Facet z którym się związała znęcał się nade mną, ale matka nic z tym nie robiła, ponieważ dzięki niemu nie musiałyśmy głodować. Starałam się ją zrozumieć, ale gdy spróbował mnie zgwałcić, a ona nic nie zrobiła, miarka się przebrała. Ukradłam pieniądze i przyleciałam tutaj. Pomieszkiwałam po hotelach tak długo jak tylko mogłam. Później znalazł mnie Kastiel – westchnęłam cicho spoglądając na śpiącego chłopaka.
- A więc tylko zgrywa buntownika – zaśmiała się cicho. – A to mieszkanie? Jest twoje czy Kastiela? I dlaczego pełno tutaj środków pierwszej pomocy?
- Myślę, że to nie jest twój interes i dopóki Kastiel nie stwierdzi inaczej, nie wciskaj tego wścibskiego nosa w nie swoje sprawy – warknęłam chłodno.
- Jak miło, że się dogadujecie – westchnął ciężko Rich, który znikąd pojawił się koło mnie.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się lekko.
- Chciałam tylko zauważyć śpiący królewiczu, że rozmawiamy już od dłuższego czasu i nadal jesteśmy w jednym kawałku.
- Gratuluję – przewrócił oczami.
Zabrał mi kawę nie przejmując się moim oburzeniem i opróżnił kubek. Jenny zaśmiała się cicho z mojej miny i bez słowa przygotowała dla każdego z nas nowy kubek. Skinęłam jej głową w podziękowaniu.
- Idę się przebrać – westchnęłam cicho, gdy skończyłam.
Nie zdążyłam zrobić kroku, gdy poczułam silne klepnięcie w pośladek. Wściekła odwróciłam się w stronę Richa z chęcią mordu wymalowaną na twarzy. Uniósł dłonie próbując udawać niewinnego, ale zadowolony uśmiech czający się w kącikach jego ust mówił wszystko.
- Zabiję cię – wysyczałam.
- Nie wiem o co ci chodzi. Przecież nic nie zrobiłem, prawda Jen?
- Mnie w to nie mieszaj.
Niezauważalnie skinęła głową, przez co uśmiechnęłam się zadowolona. Być może jest jakaś szansa na nić porozumienia między nami.
W ułamku sekundy spoliczkowałam Richa zostawiając na jego policzku czerwony odcisk mojej dłoni. Unosząc dumnie głowę odwróciłam się na pięcie udając się z powrotem do pokoju, zostawiając zszokowanego chłopaka i Jenny z szerokim uśmiechem.
- Przyznaj, że ci się należało Dick.
- Idźcie obie do diabła – warknął cicho.
Uniosłam dłoń pokazując mu środkowy palec zanim zniknęłam za drzwiami pokoju.
Przebrałam się w luźne ubrania, które zostawiam tutaj na wszelki wypadek. Włosy związałam w dwa krótkie kucyki i wróciłam do salonu. Zdziwiona stwierdziłam, że Kastiel w końcu się obudził. Rzuciłam mu pytające spojrzenie, aby dowiedzieć jak się czuje, ale zignorował mnie. Zmarszczyłam brwi i zajęłam miejsce na blacie koło Jenny przyglądając mu się w milczeniu. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę, że dziewczyna przerwała niepewnie ciężką ciszę, którą zapadła.
- Będę wracać do domu. Rozumiem, że ty Dick, jedziesz do Wally’ego i mam podjechać po ciebie wieczorem?
Brunet skinął głową, a Kastiel wbił w nią spojrzenie.
- Podrzucisz mnie?
- Eh, tak jasne – odpowiedziała zaskoczona i odłożyła pusty kubek. – Będę czekać na ciebie na dole.
Kastiel odprowadził ją wzrokiem ignorując mordercze spojrzenie Richarda. Gdy tylko usłyszałam trzask drzwi bez słowa pociągnęłam Richa do sypialni, aby powstrzymać rozlew krwi. Teraz to ja otrzymałam pytające spojrzenie Kastiela. Przewróciłam oczami i zniknęłam za drzwiami.
- Mogę jechać z tobą? – zapytałam cicho, przyglądając się jak Rich powoli uspokaja swoje mordercze zamiary.
- Po co? – zapytał nadal lodowatym tonem.
- Nie chcę wracać do Christiana. Nie teraz.
To dużo skuteczniej skupiło jego uwagę na mnie.
- Dlaczego?
- Chcę, żeby się wysilił i zaczął mnie szukać. No i chyba nadal jestem na niego zła.
- Za co?
- Odrzuciłam jego oświadczyny, a on wkurzył się i pokłóciliśmy się. Stwierdził, że bez niego jestem nikim, że powinnam się cieszyć z szansy jaką mi dał, bo tylko dzięki niemu nie umarłam jeszcze z głodu i nikt inny nie zechce pół-dzikuski, pół-przybłędy -  mruknęłam cicho. Widząc zszokowany, a jednocześnie morderczy wzrok Richa dodałam szybko – To nic takiego. Oboje mamy ciężkie charaktery i gdy stracimy kontrolę mamy skłonności do przesady. Chcę tylko, żeby zrozumiał, że do niczego mnie nie zmusi.
- Jeśli chcesz…
- Nie Rich. Dam sobie radę. Chciałam tylko zabrać się z tobą, ale jeśli się nie zgadzasz nic się nie dzieje.
Odwróciłam się na pięcie. Zatrzymał mnie gdy tylko położyłam dłoń na klamce.
- Oczywiście, że możesz ze mną jechać. Dobrze wiesz, że to nie w tym rzecz – powiedział łagodnie.
- Wiem Rich.

***

- Kurwa! Poszedł amortyzator i jest uszkodzona misa olejowa. To cud, że cały olej nie wyciekł – warknąłem wysuwając się spod podwozia.
- Zabiję – wysyczał Wally.
Odepchnął mnie na bok i sam wsunął się pod maskę. Potarłem twarz, nie przejmując się rękami ubrudzonymi olejem. Poczułem tylko palce Mii, która delikatnie zmusiła mnie do opuszczenia dłoni i szmatką zaczęła ocierać moją twarz.
- Nie twoja wina Rich. To tylko samochód, a gdybyś nie zaryzykował oboje siedzielibyście w więzieniu – powiedziała spokojnie, ale w kącikach jej ust błąkał się rozbawiony uśmiech.
- Tylko samochód?! Czy ty wiesz co mówisz kobieto? – wykrzyknął zbulwersowany Wally.
Kiedy wysunął spod  samochodu wyglądał jeszcze gorzej niż ja. Jego oczy rzucały mi mordercze spojrzenia, ale z drugiej strony wydawał się lekko podekscytowany. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że jest w swoim żywiole, pomimo zdenerwowania. Zwróciłem swoje spojrzenie na Mię, która parsknęła cicho śmiechem obserwując jak rudzielec miota się po garażu w poszukiwaniu narzędzi. Mimowolnie uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, gdy nasze spojrzenia się spotkały. Uniosła brew i pchnęła mnie lekko zmuszając, abym oparł się o stół za mną. Powstrzymałem rozbawione parsknięcie i w ciszy obserwowałem jej dłoń czyszczącą mój nagi tors.
Była delikatna, ale jednocześnie zdeterminowana. Bardzo uważała, aby nie dotknąć mnie dłonią, przez co nie mogłem powstrzymać cichego śmiechu. Wyszczerzyłem się na jej zmrużone spojrzenie i nachyliłem się, aby wyszeptać do jej ucha:
- Nie bój się. Nie pogryzę cię.
- Nie boję się – prychnęła gardząco i znowu mnie popchnęła.
Przekrzywiłem głowę czując jak zaczyna pocierać odrobinę mocniej, jednocześnie zaciskając palce na stole tuż koło mojego biodra. Po chwili przeniosła je na mój brzuch i przygryzając policzek zajęła się plamą pod moim bandażem. Wyglądała teraz jakby coś ssała. Przez moje ciało przebiegł dreszcz, gdy tylko zaczęła działać moja wyobraźnia.
- Nie rób tak – powiedziałem bardzo cichym, zachrypniętym głosem.
Zaskoczona uniosła głowę i spojrzała na mnie pytająco wypuszczając swój policzek. Bez słowa zabrałem z jej ręki szmatkę i skierowałem się na nasze prowizoryczne zaplecze.
- Gdzie dałaś moją koszulę?
- Tam leży, ale Rich…
Nie pozwoliłem jej dokończyć zabierając ubranie z szafki i znikając jej z oczu. Zatrzasnąłem drzwi łazienki za sobą i odkręciłem lodowatą wodę. Bez namysłu wsadziłem pod strumień głowę czując jak napięcie chociaż odrobinę opuszcza moje ciało. Zamknąłem oczy próbując skupić się na szumie wody i oczyścić swoje myśli, które cały czas wracały do Mii. Co ona ze mną robi?
Po długich minutach w końcu zakręciłem wodę odgarniając mokre włosy z czoła. Kątem oka zauważyłem Wally’ego opartego o drzwi, który rzucił we mnie ręcznikiem. Bez słowa zacząłem wycierać mokry tors.
- Wiesz, wydaje mi się, że Ami z przyjemnością by się tym zajęła.
- Wal się – warknąłem cicho.
- Mnie gacie nie cisną na jej widok. No co jest w tej twojej główce? Czyżbyś próbował sobie wyobrazić jak zajmuje się twoim interesem? Jeśli brakuje ci wyobrazi to mam tu nawet takie zdjęcie chomika z bananem, które może pomóc.
Bez namysłu rzuciłem w niego mydłem. Od niechcenia uchylił się przed ciosem i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Zacisnąłem dłonie na umywalce ignorując bielejące knykcie. Zamknąłem oczy i próbowałem uspokoić swój oddech, aby się na niego naprawdę nie rzucić.
- Co mam zrobić Wally? – zapytałem cicho patrząc na swoje odbicie spod łba.
- Przeleć ją – wzruszył obojętnie ramionami.
- Dobrze wiesz, że nie mogę! Ma chłopaka, a ja… Kurwa! - urwałem uderzając pięścią w ścianę.
- Wiem, ale tak jak mówiłem albo ją przelecisz…
- Wally!
- … albo odpuścisz i zapomnisz, że istnieje.
- Nie wiem czy jestem jeszcze w stanie to zrobić.
- Jesteś i zrobisz to. Zobacz co się z tobą dzieje. Jesteś jak odurzony w jej towarzystwie. Najwyższy czas na odwyk. Idź z nią na kawę, spędź trochę czasu i zerwij z nią kontakt. Raz na zawsze. Inaczej nie uwolnisz się od niej, a będzie tylko gorzej.
- Nie odpuści tak łatwo.
- Przeceniasz swoje możliwości Dick – prychnął pogardliwie. – Nie jesteś aż tak dobry.
Parsknąłem cicho rozbawiony i rzuciłem w niego ręcznikiem.
- Dobrze, że ty potrafisz sprowadzić mnie na ziemię – uśmiechnąłem się ironicznie.
- Od tego tu jestem stary – zaśmiał się i zdjął ręcznik z głowy. – Ubieraj się i znikaj stąd zanim zmienię zdanie. Nadal jestem wściekły za C7 i możesz być pewny, że jak następnym razem przyjedziesz to tak łatwo ci nie odpuszczę.
- Zawsze tak mówisz – zaśmiałem się zapinając pośpiesznie guziki.
- I kiedyś naprawdę to zrobię – zagroził i sprzedał mi kuksańca w żebra. – Zadzwonię do Jenny, że nie musi się śpieszyć ze zwiedzaniem i przyjeżdżać po ciebie. Będziesz miał dość czasu, żeby to zrobić.
Skinąłem niechętnie głową i stłumiłem ciężkie westchnięcie kierując się z powrotem do hali. Wally poklepał mnie pokrzepiająco po ramieniu i sam zniknął za innymi drzwiami, zostawiając naszą dwójkę na osobności.

***

Z trudem powstrzymałam śmiech, gdy po raz kolejny stanęliśmy przed zamkniętą kawiarnią. Rich wyglądał jak dziecko, któremu zabrano lizaka. Widać było, że mu zależy. Zachichotałam cicho i odciągnęłam go od witryny. Rzucił mi przepraszające spojrzenie, wyraźnie zażenowany całą sytuacją.
- Daj spokój Rich. Obejdziemy się bez kawy, jeśli nadal jesteś tak przeciwny zabraniu mnie na drinka.
- Jesteś nieprzewidywalna po alkoholu. Poza tym mam dość klubów na dłuższy czas.
- Niby skąd możesz wiedzieć jak się zachowuję po alkoholu? Nigdy nie piliśmy. I dość klubów? Co takiego się stało, hm? Zarzygałeś parkiet? – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Słyszałem co nieco od osób postronnych. A to dlaczego mam dość jest moją sprawą - mruknął tylko wyraźnie nie w humorze na żarty.
- I wierzysz w plotki? – zirytowana zmarszczyłam brwi.
- Nie – uciął tylko temat.
Przez dłuższy czas prowadziłam go w ciszy. Odkąd opuściliśmy warsztat był niezwykle milczący. Musiałam siłą wciągać go do rozmowy, co było dość nietypowe. Czyżby to przez tę sytuację z czyszczeniem? Tylko co go do cholery ugryzło?!     Przecież nawet go nie dotknęłam! Przynajmniej nie tak jakbym chciała…
- O czym myślisz?
Podskoczyłam słysząc jego cichy głos tuż koło swojego ucha i czując jego dłonie na moich biodrach. Od razu uderzyłam go w nie zmuszając do odsunięcia się. Zaśmiał się tylko cicho unosząc je w geście poddania, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się, zanim odpowiedziałam:
- O tobie.
- I wymyśliłaś coś ciekawego? – uśmiechnął się krzywo.
- Nie, ale może mi pomożesz i powiesz dlaczego uciekłeś?
Spojrzał na mnie w ciszy, gdy zatrzymałam się obserwując go uważnie. Przez jego twarz przemknął cień, ale nie zamierzałam odpuścić. Nie teraz, gdy już tak niewiele dzieli nas od mieszkania Kastiela, skąd zapewne wrócę do Christiana. Westchnął ciężko przeczesując włosy dłonią i spoglądając na mnie spod półprzymkniętych powiek. Przygryzłam policzek, czując nieprzyjemne ukłucie w moim podbrzuszu.
- Nie odpuścisz co? – westchnął ciężko kręcąc z rezygnacją głową.
- Nie – uśmiechnęłam się niewinnie wzruszając ramionami.
Uniosłam brew obserwując go, gdy powoli zbliżył się w moją stronę. Otworzyłam szerzej oczy czując jak kładzie mi dłoń na policzku i kciukiem delikatnie przesuwa po kości policzkowej. Jak zahipnotyzowana patrzyłam się w jego błękitne tęczówki nie mogąc odsunąć się, gdy powoli nachylił się nade mną.
- Pragniesz mnie Mio – powiedział zachrypniętym głosem.
- Nie. Mam cię dość.
- Nie kłam. – Przycisnął mnie do swojego ciała i zmniejszył jeszcze bardziej dystans między naszymi ustami. – Wiesz dlaczego uciekłem? Ponieważ ja też tego chcę.
Jęknęłam cicho, czując jak przeciąga swoją dłoń po moim udzie, aż do pośladka. Stanęłam na palcach, ale i tak brakowało mi jeszcze kilku cali aby złączyć nasze usta. Wzrokiem błagałam go, aby to zrobił. Nie obchodziły mnie teraz konsekwencje. Cała uwaga była skupiona na naszych ocierających się ciałach oraz jego kuszących ustach.
Uśmiechnął się smutno i wyszeptał:
- Dlatego musimy to skończyć Mio. To ostatni raz gdy się widzimy.
- Co? – wykrztusiłam cicho.
Nie rozumiałam tego co powiedział. Skończyć? To żart?
Zanim zdążyłam przeanalizować wszystko co się między nami wydarzyło nocną ciszę przerwał warkot motorów, które otoczyły nas. Kilku mężczyzn zeskoczyło z maszyn najbliżej nas i rozdzieliło nas. Próbowałam wyrwać się z żelaznego tego, który mnie trzymał, gdy dwójka innych powaliła Richa na kolana.
- Witaj Ami – zastygłam, słysząc za sobą znajome mruczenie.
Obróciłam głowę tylko po to, by spojrzeć w zielonoszare oczy Christiana obserwującego całą scenę. Gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnął się krzywo powoli ruszając w moją stronę. Wyrwałam rękę z uścisku mężczyzny, który tym razem nie próbował mnie powstrzymać. Zanim zdążyłam coś powiedzieć złożył na moich ustach gwałtowny pocałunek, po którym odsunęłam się od niego z krzywym uśmiechem.
- Christianie – mruknęłam cicho.
- Szukałem cię.
- Miałam taką nadzieję. Co teraz zrobisz skoro mnie znalazłeś? – zmusiłam się do uwodzicielskiego uśmiechu.
- Zobaczysz, gdy wrócimy do domu – wymruczał przygryzając płatek mojego ucha.
Odgłos szarpaniny zwrócił naszą uwagę na klęczącego Richa odwracającego od nas wzrok. Poczułam jak blondyn zaciska dłoń na moim biodrze i przyciąga jeszcze bliżej siebie, gdy zmusili Richarda do spojrzenia na nas. Poczułam jak moje serce mimowolnie zaciska się boleśnie widząc go w takiej pozycji, pomimo że teraz w pełni dotarło do mnie znaczenie jego słów.
- Wypuść go Chris – mruknęłam cicho, odwracając wzrok.
- Dlaczego miałbym? Szczególnie po tym jak dobierał się do ciebie.
- Nie dobierał się – warknęłam cicho, czując narastającą, z niewiadomego powodu, złość. – Potknęłam się, a on złapał mnie, żebym się nie przewróciła.
- To prawda? – zapytał chłodno świdrując go spojrzeniem.
Rich nie odpowiedział ponownie odwracając wzrok. Chris zmrużył oczy i skinął głową na jednego z mężczyzn, który uderzył z całej siły w brzuch oraz szczękę Richarda. Szarpnęłam się niespokojnie widząc, jak wypluł na chodnik krew.
- Christian! – warknęłam zła.
Wściekła wyrwałam się z jego uścisku i podeszłam do bruneta, który unikał mojego spojrzenia. Zaciskając zęby wytarłam krew z jego brody co tylko wzmocniło mój gniew.
- Nie musiałeś tego robić – wycedziłam.
- Ale mogłem i zrobiłem to. Tak samo mogę to powtórzyć jeśli będę miał ochotę.
- Jesteś chory! Co on ci zrobił? – warknęłam i dźgnęłam go w pierś.
- Dobierał się do ciebie.
- A może to ja dobierałam się do niego?! Może mnie też powinieneś profilaktycznie uderzyć?! – wykrzyknęłam nie hamując swoich emocji.
- Dobrze wiesz, że nie zrobię tego – warknął cicho.
- Więc wypuść go! Nie masz podstaw, żeby go tu zatrzymywać! Między nami już nic nie ma!
- Już? A więc jednak coś było. – Jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie.
- Wydawało mi się, że jesteśmy znajomymi. Na szczęście zostałam wyprowadzona z błędu – powiedziałam gorzkim tonem.
Nie mogłam się powstrzymać od rzucenia Richowi zranionego spojrzenia, na które zrezygnowany spuścił głowę. Cała sytuacja nie umknęła Christianowi, który uśmiechnął się z satysfakcją widząc go pokonanego. Skinął na dwójkę mężczyzn, którzy puścili go i wsiedli na motory.
- Wracajmy do domu – wymruczał cicho muskając mnie w czoło.
Zaprowadził mnie do swojego motocykla, a ja wtuliłam się w jego plecy, powstrzymując się przed spojrzeniem ostatni raz na Richarda, gdy odjeżdżaliśmy.

Zsiadłam z motoru i bez słowa udałam się do naszej sypialni, gdy Christian wydawał polecenia ostatnim ludziom, którzy nie odłączyli się od nas w trakcie naszej drogi. Ściągnęłam ubranie zostając w samej bieliźnie. Czułam irracjonalną złość przez decyzję Richa. Nawet pomimo naszej krótkiej znajomości zależy mi bardziej niż byłabym gotowa to przyznać. Lubiłam nasze małe gry, nawet jeśli naprawdę kocham Christiana. A teraz wszystko było skończone, na jego pieprzone życzenie.
- Idź do diabła Dick – wysyczałam do swojego odbicia i zdecydowanym krokiem udałam się do sypialni.
Christian leżał już na łóżku z półprzymkniętymi powiekami. Uśmiechnęłam się zadowolona. Uklęknęłam ostrożnie, ale i tak zwróciłam na siebie jego uwagę. Z uwodzicielskim uśmiechem powoli zaczęłam zbliżać się do niego na kolanach. Zawisłam nad nim zatapiając spojrzenie w jego szarozielonych oczach.
- Przepraszam Ami – wyszeptał cicho.
Delikatnie dotknął mojego policzka, a ja nachyliłam się, aby złożyć na jego ustach namiętny pocałunek. Był szczery i to mi wystarczyło, aby wybaczyć mu całkowicie. Zadrżałam, gdy zacisnął dłoń na moim biodrze, unosząc się na drugim ramieniu i pogłębiając pocałunek. Odsunęłam się siadając na jego biodrach uspokajając swój oddech.
- Zgadzam się – wyszeptałam bardzo cicho.
- Co? – zapytał zaskoczony patrząc na mnie ogromnymi oczami.
- Chcę zostać twoją żoną Christianie.
Ledwie skończyłam mówić zdanie przywarł do mnie w gorącym pocałunku, który przerwał dopiero gdy zabrakło nam powietrza. Z roziskrzonymi oczami wyciągnął z szafki małe pudełeczko z pierścionkiem, który wsunął na moją wystawioną dłoń. Uśmiechnęłam się delikatnie oglądając jak wygląda na mojej dłoni. Rzuciłam mu zadowolone spojrzenie i ponownie zatraciłam się w pocałunkach którymi mnie obdarował.
- Kocham cię Amarillo – wymruczał w krótkich przerwach.
- Przecież wiem. Tak samo jak ja kocham ciebie. – Pogłaskałam go po policzku.
Przygryzłam wargę widząc jego roziskrzone oczy widząc jak wypełnia je miłość i pożądanie. Uśmiechnął się drapieżnie i z cichym warknięciem ułożył mnie pod sobą, tworząc pośpiesznie swoimi ustami ścieżkę, aż do mojego podbrzusza. Zaśmiałam się cicho rozbawiona jego gwałtownością, jednak gdy dotarł do krawędzi moich majtek, dźwięk ten zmienił się w gardłowy jęk.
- Jesteś moja Amarillo.
Jęknęłam cicho na zgodę, gdy poczułam jego palce wsuwające się za moje majtki. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach odwzajemniając pocałunek, który złożył na moich ustach, zanim odsunął się. Spojrzałam na niego spod półprzymkniętych powiek, czując narastające pożądanie, gdy klęczał nad mną przyglądając mi się. Uśmiechnął się zadowolony, widząc jak wielką ma nad mną kontrolę. W ułamku sekundy pozbył się koszulki odrzucając ją w kąt sypialni, zanim ponownie zatraciliśmy się w namiętnych pocałunkach.
To będzie bardzo długa noc.
           

6 komentarzy:

  1. Cudownie, podoba mi się to, że jest kilka wątków. Życzę powodzenia na maturze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że rozdział jest ciekawy, pomimo braku Kasa i Jen (których swóją drogą było dużo jak do tej pory) ;)

      Usuń
  2. Ahoj!
    Dziś pojawiam się tylko na moment, żeby zostawić po sobie jakiś ślad, żeby nie było, że zapomniałam. Co to, to nie!
    Czytałam a i owszem, mam kilka myśli na temat akcji, jednak na większe rozwinięcie musisz niestety poczekać, bo piszę ten komentarz w drodze do pracy i nie jestem w stanie sobie nic przypomnieć xD Ale niedługo się pojawię z bardziej rozbudowaną treścią
    Pozdrawiam cieplutko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybyłam! Przeczytałam do końca i jestem w stanie skleić coś konkretnego.
    Mam nadzieję, że poszło Ci idealnie na maturach. A w szczególności z matmy i wybranych rozszerzeń. No i ze choć troszkę wypoczęłaś na majówkę.
    Muszę przyznać, że mam straszenie mieszane uczucia co do tego rozdziału. Nie wiem co myśleć o wymianie zdań między dziewczynami. Szczególnie, że kompletnie nie podoba mi się zachowanie Mii. W ogóle. Ani trochę. Nie dość, że jest wredna dla Jen, która nic jej nie zrobiła, to jeszcze jej zachowanie wobec Richa. Kompletnie tego nie ogarniam. Skoro tal bardzo go pragnie, a kocha innego to po co dopytuje, prowokuje i naciska? No i chyba raczej zdawała sobie sprawę z tego, że jej teraz narzeczony tal zareaguje na Dicka. Albo mogła chociaż przypuszczać, skoro ma taki "wybuchowy charakter". Z resztą cały ten Christian też mi się nie podoba. Kto to w ogóle, kucze, jest? I dlaczego Mia, skoro jest taka dumna i nie pptrafi normalnie odpowiedzieć innej dziewczynie, tak mu sie podkłada? Dziwny on jest. Nie podoba mi się on. Ja bym chyba w życiu nie wybaczyła takiej odzywki. Jakby jej kurna łaskę robił, że ją przygarnął i z nią jest. Zakrawa mi to zachowanie pod jej ojczyma, który tez wielce łaskę robił, że z kimś był.
    A idź pan w cholere.
    Mam wrażenie, że on coś odjebie. I to takiego konkret. Albo Mia, która wielce go kocha i jednak chce z nim być. WTF?
    Przecież to tak absurdalnie brzmi, że chocby

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Się chciało w to uwierzyć, to nie idzie. Wybacz. Telefon mnie w chuja zrobił i dodał mi komentarz w połowie ._.
      Czekam niecierpliwie na następne części, bo czuje że kroi sie gruba akcja. Coś wisi w powietrzu...
      Na razie pozostaje mi się tylko pożegnać i życzyć Perfekcyjnie zdanych matur i mnóstwa weny!
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
    2. Dziękuję za ciepłe słowa :* Matury idą nieźle :D Jeszcze tylko cztery egzaminy (byle do 16) ^^

      Jesteś chyba jedyną osobą, którą zwróciła uwwfe hante nieścisłości, które wyjaśnią się w swoim czasie ;) Relacja Ami i Dicka jest... Skomplikowana ;P Chemia i takie tam xD Więcej nie będę zdradzać ;P
      Rozdział iesr zaczęty, jednak przez te matury miałam poważne zacięcie. Teraz już jest lepiej, więc myślę, że po zakończeniu już normalnie będę mogła pisać ^^
      PozreawPoz ;*

      Usuń