Ostatnio czas ucieka mi przez palce, przez co nawet nie przeszło mi przez myśl, że ostatni rozdział został dodany prawie dwa miesiące temu. Niestety nie mam dobrych wieści, bo jest 90% szans, że jest to ostatni rozdział aż do 16 maja, czyli momentu aż skończę matury. Będę starała się coś naskrobać w czasie krótkich przerw, ale niestety nauka ma teraz priorytet.
W ramach rekompensaty mogę wam zaproponować udostępnienie one-shota opartego na uniwersum DC, który napisałam już jakiś czas temu, a który miał się pojawić dopiero po przetłumaczeniu na język angielski. Zagłosujcie w ankiecie czy bylibyście chętni ;)
Zapraszam do czytania :D
Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.
Westchnęłam ciężko próbując uspokoić
niechęć jaką czułam w tym momencie do Kastiela. Złożył obietnicę i nic więcej
nie mogę zrobić. Jeśli ją złamie, będzie musiał radzić sobie sam z
konsekwencjami. Mimowolnie zaczęłam współczuć Jenny. Już z daleka było widać, że
ciągnie ich do siebie, więc jeśli Kas będzie chciał ją okręcić wokół palca, nie
będzie miał z tym problemu. Nie wierzę, aby miała na tyle samozaparcia.
- O czym tak myślisz?
Podskoczyłam cicho słysząc głęboki pomruk
tuż za moimi plecami. Odwróciłam się gwałtownie zadzierając głowę, aby spojrzeć
w błękitne oczy Richa. Uśmiechnął się blado unosząc brew i czekając na
odpowiedź.
- O niczym. Powinieneś spać, a
przynajmniej nie wstawać z łóżka.
- Daję radę. Powiedz mi lepiej gdzie
ty zamierzasz spać?
Zaklęłam bardzo cicho, żeby mnie nie
usłyszał. Nie zamierzałam wracać do Christiana, po tym jak mnie dzisiaj
potraktował, a kanapa była już zajęta. Noc spędzona na ziemi też nie brzmiała
najlepiej. Zostawała tylko jedna opcja…
- Idę się przebrać, a ty postaraj
się nie zająć całego łóżka. I uważaj, żeby ci nie stanął z radości – warknęłam
cicho.
Porwałam pierwszą lepszą koszulkę z
brzegu i zniknęłam za drzwiami odprowadzana cichym śmiechem Richa. Stłumiłam w
sobie cierpiętniczy jęk, który z pewnością by usłyszał. Ściany w tym mieszkaniu
były zdecydowanie za cienkie, a ja nie miałam ochoty użerać się z rozkosznymi
sąsiadami, którym swego czasu napsułam już dość dużo krwi. Oczywiście z małą
pomocą.
Przebrałam się w błyskawicznym tempie i
wróciłam do pokoju z cichą nadzieją, że Richard już śpi przez leki
przeciwbólowe. Jednak znowu go nie doceniłam i przewróciłam tylko oczami, gdy
poklepał miejsce między sobą a ścianą. Wzniosłam oczy ku niebu widząc jego
zadowolony uśmiech i przedostałam się na wolną przestrzeń. Zamknęłam oczy
próbując go zignorować, co było praktycznie niemożliwe.
Zszokowana obróciłam się w jego stronę,
gdy poczułam jak sunie opuszkami swoich palców po moim nagim udzie, aż do koronki
moich fig. Uśmiechnął się tylko leniwie, patrząc na mnie lekko zamglonymi
oczami. Oparł głowę na swoim przedramieniu, nawet na ułamek sekundy nie
przerywając kontaktu wzrokowego. Całkowicie zignorował moje oburzenie i
podwijając odrobinę materiał przeciągnął po moim pośladku. Podwinął moją
koszulkę, zanim ułożył dłoń na nagiej skórze na moim biodrze. Mógł teraz
przesuwać kciukiem po moim kręgosłupie, zahaczając tym razem o górną krawędź majtek.
Zaklęłam cicho w duchu, gdy moje ciało
zaczęło płonąć pod jego dotykiem. Zacisnęłam uda czując narastające napięcie
pomiędzy nogami. Z trudem udało mi się powstrzymać nagłą chęć aby odgarnąć
kilka kosmyków spadających na jego twarz. Rozchyliłam wargi przenosząc
spojrzenie na jego usta, które w tym momencie były jak dwa magnesy. On musiał
czuć się podobnie, ponieważ opuścił dłoń i zaczął powoli zmniejszać dystans
dzielący nasze twarze. W mojej głowie rozbrzmiał głośny alarm, gdy pozostało mu
jedynie kilka cali.
Odepchnęłam go gwałtownie, zmuszając do
położenia się na wznak. Sama uniosłam się do pozycji siedzącej piorunując go gniewnym
spojrzeniem.
- Mogę wiedzieć co ty, do cholerny
jasnej, chcesz zrobić? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.
Widziałam jak wyraz jego oczu zmienia się gwałtownie. Od lekkiego zamroczenia,
przez zdezorientowanie, rozczarowanie i odrzucenie, być może nawet odrobinę
bólu, aż do zupełnej pustki.
- Nic – powiedział beznamiętnie. –
Idź spać.
Ignorując mnie oraz swoją ranę ułożył się
plecami do mnie. Przez chwilę siedziałam oniemiała nie wiedząc co powiedzieć. W
końcu tylko wzniosłam oczy ku niebu pytając się za jakie grzechy i z ciężkim
westchnięciem odwróciłam go z powrotem na plecy. Tym razem nie udało mi się
powstrzymać przed odgarnięciem za długich kosmyków, zanim bez słowa ułożyłam
się koło niego. Położyłam głowę na jego torsie.
- Nie potrzebuję współczucia –
powiedział chłodno i próbował mnie z siebie zepchnąć.
- Cicho bądź. Chcę iść spać, a w
inny sposób nie potrafię tego zrobić – mruknęłam cicho.
- Mio…
- Odpuść Rich.
Westchnął cicho i poczułam jak otacza
mnie ramieniem przybliżając do siebie jeszcze bardziej. Leżałam długo
wsłuchując się w rytmiczne bicie jego serca oraz uspokajający się oddech. Już w
krótce byłam pewna, że zapadł w głęboki sen z którego nie obudzi się aż do
rana.
Uniosłam się odrobinę, aby przyjrzeć się
mu. Mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy zacieśnił uścisk, jakby bał się, że jednak
mu ucieknę. Opuszkami palców przejechałam, po jego szczęce, zsuwając je
powoli na szyję aż do umięśnionego
torsu. Wyczułam jak cicho zamruczał z zadowolenia, co zachęciło mnie do
kontynuowania swojej wędrówki. Z nieukrywanym zachwytem podziwiałam jego
mięśnie. Byłam w stanie wyczuć jak się spina, gdy dotarłam aż do krawędzi jego
spodni.
Pierwszy raz tak bardzo się wahałam czy
nie pójść o krok dalej. Myśl o zdradzie nie wydawała się w tym momencie takim
złym pomysłem. Nawet jeśli nie byłaby to adekwatna kara do czynów Christiana, chyba
nie miałabym większych oporów aby to zrobić. Wahałam się przez samego Richarda.
Nie potrafiłam go wykorzystać. Nawet gdyby nie był ranny, nie mogłabym tego
zrobić. Czułabym obrzydzenie za każdym razem gdybym spojrzała w lustro.
Drgnęłam przestraszona i zabrałam swoją
dłoń, gdy poruszył się mamrocząc cicho moje imię. Obrócił się na swój zdrowy
bok zmuszając mnie do ponownego położenia się. Przyciągnął mnie do siebie i
objął drugim ramieniem, zamykając w szczelnym uścisku, przytuloną do jego
gorącego torsu. Czułam, że zaczynają mnie piec policzki, ale mimo to nie byłam
w stanie powstrzymać zadowolonego uśmiechu, który znowu pojawił się na mojej
twarzy. Wplątałam nogi między jego i nakrywając nas szczelniej kołdrą wtuliłam
się mocniej w jego tors. Zanim zdążyłam pomyśleć co robię złożyłam na jego
torsie delikatny pocałunek i zamknęłam oczy.
Chyba naprawdę mogłabym zacząć tak
sypiać.
***
Obudziłam się z cichym westchnięciem
wyspana jak nigdy wcześniej. Zadowolona przyglądałam się ciągle śpiącemu
Richowi, który nadal obejmował mnie, jednak jego uścisk znacznie zelżał.
Ostrożnie rozplątałam nasze nogi i powoli wysunęłam się z jego ramion.
Usłyszałam tylko jego niezadowolony pomruk, gdy został zmuszony do zmiany
pozycji. Nie wiedząc co mną kieruje przeczesałam jego włosy swoimi palcami,
dzięki czemu widocznie się rozluźnił i mogłam bez przeszkód opuścić pokój.
Bezszelestnie dostałam się do pokoju
dziennego. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że Kastiel śpi sam na kanapie. A więc
nie tylko ja jestem rannym ptaszkiem w naszym towarzystwie. Uśmiechnęłam się
nieznacznie i zakradłam się do aneksu kuchennego, gdzie Jenny, stojąc plecami
do mnie, przygotowywała herbatę.
- Masz na coś ochotę? – zapytała
cichym głosem, nawet nie odwracając się.
- Poproszę kawę pani wszechwiedząca
– mruknęłam złośliwie.
Nie odpowiedziała nic i postawiła przed
mną kubek z cichym stuknięciem. Przez dłuższą chwilę obserwowałyśmy się w
milczeniu.
- Dziękuję, że zajęłaś się Dickiem –
przerwała w końcu ciszę.
- Nie mogłam go zostawić. Wystarczy,
że mnie prawie przejechał – wzruszyłam obojętnie ramionami i zrobiłam dłuższą
przerwę. – Nieźle poradziłaś sobie z
nogą Kastiela.
- Tylko ją oczyściłam i
obandażowałam, jednak jestem na dziewięćdziesiąt procent pewna, że potrzebuje
szwów. Zajmij się tym wieczorem.
- Skąd znasz się aż tak dobrze na
medycynie? – zapytałam podejrzliwie wbijając w nią lodowate spojrzenie.
- Nauczyłam się w tym samym miejscu,
gdzie ty dowiedziałaś się jak wyciągać kule – z trudem powstrzymała warknięcie
i rzuciła na blat mały metalowy przedmiot.
Pierwszy raz odwróciłam spojrzenie
pozwalając komukolwiek wygrać taką próbę charakterów. Skupiłam go na toczącej
się w moją stronę zakrwawionej kuli, którą musiała wyciągnąć z kosza.
Przygryzłam swój policzek aż do krwi. Szlag…
- Nie przypominam sobie abyś
przebywała w szpitalu, gdzie pracowała moja matka – odpowiedziałam spokojnie.
Odchyliłam się odrobinę i podniosłam
powoli wzrok, starając się wyglądać na znudzoną. Dziewczyna nie poruszyła się
nawet o milimetr nadal mierząc mnie lodowatym spojrzeniem. Skanowała każdy cal
mojego ciała, a ja z trudem powstrzymywałam dreszcze. Uniosłam brew, upijając
kawy, mimo że w moim żołądku zaległa gruda lodu.
- W jakim szpitalu? – powiedziała bardzo
cicho, opierając dłonie na blacie i zmniejszając odległość między nami.
Kurwa.
- W Argentynie - warknęłam, rzucając jej mordercze
spojrzenie.
Uśmiechnęła się nieznacznie.
- Czym zajmowała się twoja matka,
Ami? – zapytała niewinnie.
- Była pielęgniarką. Od małego
uczyłam się tego co potrafi. Jak widzisz nauka nie poszła w las – wycedziłam próbując
ją zabić spojrzeniem. – A ty Jenny?
Prychnęła cicho, a z jej twarzy zniknęły
jakiekolwiek oznaki rozbawienia. Oparła się o szafkę wpatrując się pustym wzrokiem
w ścianę. Minęło kilka chwil zanim z powrotem przeniosła na mnie swoją uwagę i
odpowiedziała:
- Ojciec był lekarzem. To przez
niego zainteresowałam się medycyną. Niektóre rzeczy podłapałam obserwując go, a
reszty nauczyłam się sama – odparła cichym głosem.
Ponownie odwróciła wzrok, a ja
obserwowałam ją pogrążoną we wspomnieniach. Dopiero po dłuższej chwili rozluźniłam
się i przerwałam ciszę pytając:
- Co się z nim stało? Z matką?
- Nie znałam jej. Zostawiła mnie na
progu jego domu kilka tygodni po porodzie. On zginął w wypadku, gdy miałam
siedem lat.
- W takim razie, jakim cudem możesz
pamiętać rzeczy, których cię uczył?
- Nie wiem – wzruszyła ramionami –
być może przez traumę. A co z tobą? Jakim cudem pół-Indianka pochodząca z
Argentyny znalazła się w Ameryce?
- Matka nigdy nie mówiła o moim
ojcu, który przekazał mi swoje cudowne geny. Z Argentyny uciekłam jak
skończyłam czternaście lat. Facet z którym się związała znęcał się nade mną,
ale matka nic z tym nie robiła, ponieważ dzięki niemu nie musiałyśmy głodować.
Starałam się ją zrozumieć, ale gdy spróbował mnie zgwałcić, a ona nic nie
zrobiła, miarka się przebrała. Ukradłam pieniądze i przyleciałam tutaj.
Pomieszkiwałam po hotelach tak długo jak tylko mogłam. Później znalazł mnie
Kastiel – westchnęłam cicho spoglądając na śpiącego chłopaka.
- A więc tylko zgrywa buntownika –
zaśmiała się cicho. – A to mieszkanie? Jest twoje czy Kastiela? I dlaczego
pełno tutaj środków pierwszej pomocy?
- Myślę, że to nie jest twój interes
i dopóki Kastiel nie stwierdzi inaczej, nie wciskaj tego wścibskiego nosa w nie
swoje sprawy – warknęłam chłodno.
- Jak miło, że się dogadujecie –
westchnął ciężko Rich, który znikąd pojawił się koło mnie.
Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i
uśmiechnęła się lekko.
- Chciałam tylko zauważyć śpiący
królewiczu, że rozmawiamy już od dłuższego czasu i nadal jesteśmy w jednym
kawałku.
- Gratuluję – przewrócił oczami.
Zabrał mi kawę nie przejmując się moim
oburzeniem i opróżnił kubek. Jenny zaśmiała się cicho z mojej miny i bez słowa
przygotowała dla każdego z nas nowy kubek. Skinęłam jej głową w podziękowaniu.
- Idę się przebrać – westchnęłam cicho,
gdy skończyłam.
Nie zdążyłam zrobić kroku, gdy poczułam
silne klepnięcie w pośladek. Wściekła odwróciłam się w stronę Richa z chęcią mordu
wymalowaną na twarzy. Uniósł dłonie próbując udawać niewinnego, ale zadowolony
uśmiech czający się w kącikach jego ust mówił wszystko.
- Zabiję cię – wysyczałam.
- Nie wiem o co ci chodzi. Przecież
nic nie zrobiłem, prawda Jen?
- Mnie w to nie mieszaj.
Niezauważalnie skinęła głową, przez co
uśmiechnęłam się zadowolona. Być może jest jakaś szansa na nić porozumienia między
nami.
W ułamku sekundy spoliczkowałam Richa
zostawiając na jego policzku czerwony odcisk mojej dłoni. Unosząc dumnie głowę
odwróciłam się na pięcie udając się z powrotem do pokoju, zostawiając zszokowanego
chłopaka i Jenny z szerokim uśmiechem.
- Przyznaj, że ci się należało Dick.
- Idźcie obie do diabła – warknął cicho.
Uniosłam dłoń pokazując mu środkowy palec
zanim zniknęłam za drzwiami pokoju.
Przebrałam się w luźne ubrania, które
zostawiam tutaj na wszelki wypadek. Włosy związałam w dwa krótkie kucyki i
wróciłam do salonu. Zdziwiona stwierdziłam, że Kastiel w końcu się obudził.
Rzuciłam mu pytające spojrzenie, aby dowiedzieć jak się czuje, ale zignorował
mnie. Zmarszczyłam brwi i zajęłam miejsce na blacie koło Jenny przyglądając mu
się w milczeniu. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę, że dziewczyna przerwała
niepewnie ciężką ciszę, którą zapadła.
- Będę wracać do domu. Rozumiem, że ty
Dick, jedziesz do Wally’ego i mam podjechać po ciebie wieczorem?
Brunet skinął głową, a Kastiel wbił w nią
spojrzenie.
- Podrzucisz mnie?
- Eh, tak jasne – odpowiedziała zaskoczona
i odłożyła pusty kubek. – Będę czekać na ciebie na dole.
Kastiel odprowadził ją wzrokiem ignorując
mordercze spojrzenie Richarda. Gdy tylko usłyszałam trzask drzwi bez słowa
pociągnęłam Richa do sypialni, aby powstrzymać rozlew krwi. Teraz to ja
otrzymałam pytające spojrzenie Kastiela. Przewróciłam oczami i zniknęłam za
drzwiami.
- Mogę jechać z tobą? – zapytałam cicho,
przyglądając się jak Rich powoli uspokaja swoje mordercze zamiary.
- Po co? – zapytał nadal lodowatym
tonem.
- Nie chcę wracać do Christiana. Nie
teraz.
To dużo skuteczniej skupiło jego uwagę na
mnie.
- Dlaczego?
- Chcę, żeby się wysilił i zaczął
mnie szukać. No i chyba nadal jestem na niego zła.
- Za co?
- Odrzuciłam jego oświadczyny, a on
wkurzył się i pokłóciliśmy się. Stwierdził, że bez niego jestem nikim, że
powinnam się cieszyć z szansy jaką mi dał, bo tylko dzięki niemu nie umarłam
jeszcze z głodu i nikt inny nie zechce pół-dzikuski, pół-przybłędy - mruknęłam cicho. Widząc zszokowany, a
jednocześnie morderczy wzrok Richa dodałam szybko – To nic takiego. Oboje mamy
ciężkie charaktery i gdy stracimy kontrolę mamy skłonności do przesady. Chcę
tylko, żeby zrozumiał, że do niczego mnie nie zmusi.
- Jeśli chcesz…
- Nie Rich. Dam sobie radę. Chciałam
tylko zabrać się z tobą, ale jeśli się nie zgadzasz nic się nie dzieje.
Odwróciłam
się na pięcie. Zatrzymał mnie gdy tylko położyłam dłoń na klamce.
- Oczywiście, że możesz ze mną
jechać. Dobrze wiesz, że to nie w tym rzecz – powiedział łagodnie.
- Wiem Rich.
***
- Kurwa! Poszedł amortyzator i jest
uszkodzona misa olejowa. To cud, że cały olej nie wyciekł – warknąłem wysuwając
się spod podwozia.
- Zabiję – wysyczał Wally.
Odepchnął mnie na bok i sam wsunął się
pod maskę. Potarłem twarz, nie przejmując się rękami ubrudzonymi olejem.
Poczułem tylko palce Mii, która delikatnie zmusiła mnie do opuszczenia dłoni i
szmatką zaczęła ocierać moją twarz.
- Nie twoja wina Rich. To tylko
samochód, a gdybyś nie zaryzykował oboje siedzielibyście w więzieniu –
powiedziała spokojnie, ale w kącikach jej ust błąkał się rozbawiony uśmiech.
- Tylko samochód?! Czy ty wiesz co
mówisz kobieto? – wykrzyknął zbulwersowany Wally.
Kiedy wysunął spod samochodu wyglądał jeszcze gorzej niż ja. Jego
oczy rzucały mi mordercze spojrzenia, ale z drugiej strony wydawał się lekko
podekscytowany. Uśmiechnąłem się pod nosem wiedząc, że jest w swoim żywiole,
pomimo zdenerwowania. Zwróciłem swoje spojrzenie na Mię, która parsknęła cicho
śmiechem obserwując jak rudzielec miota się po garażu w poszukiwaniu narzędzi.
Mimowolnie uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, gdy nasze spojrzenia się spotkały.
Uniosła brew i pchnęła mnie lekko zmuszając, abym oparł się o stół za mną. Powstrzymałem
rozbawione parsknięcie i w ciszy obserwowałem jej dłoń czyszczącą mój nagi
tors.
Była delikatna, ale jednocześnie zdeterminowana.
Bardzo uważała, aby nie dotknąć mnie dłonią, przez co nie mogłem powstrzymać
cichego śmiechu. Wyszczerzyłem się na jej zmrużone spojrzenie i nachyliłem się,
aby wyszeptać do jej ucha:
- Nie bój się. Nie pogryzę cię.
- Nie boję się – prychnęła gardząco
i znowu mnie popchnęła.
Przekrzywiłem głowę czując jak zaczyna
pocierać odrobinę mocniej, jednocześnie zaciskając palce na stole tuż koło
mojego biodra. Po chwili przeniosła je na mój brzuch i przygryzając policzek
zajęła się plamą pod moim bandażem. Wyglądała teraz jakby coś ssała. Przez moje
ciało przebiegł dreszcz, gdy tylko zaczęła działać moja wyobraźnia.
- Nie rób tak – powiedziałem bardzo
cichym, zachrypniętym głosem.
Zaskoczona uniosła głowę i spojrzała na
mnie pytająco wypuszczając swój policzek. Bez słowa zabrałem z jej ręki szmatkę
i skierowałem się na nasze prowizoryczne zaplecze.
- Gdzie dałaś moją koszulę?
- Tam leży, ale Rich…
Nie pozwoliłem jej dokończyć zabierając
ubranie z szafki i znikając jej z oczu. Zatrzasnąłem drzwi łazienki za sobą i
odkręciłem lodowatą wodę. Bez namysłu wsadziłem pod strumień głowę czując jak
napięcie chociaż odrobinę opuszcza moje ciało. Zamknąłem oczy próbując skupić
się na szumie wody i oczyścić swoje myśli, które cały czas wracały do Mii. Co
ona ze mną robi?
Po długich minutach w końcu zakręciłem
wodę odgarniając mokre włosy z czoła. Kątem oka zauważyłem Wally’ego opartego o
drzwi, który rzucił we mnie ręcznikiem. Bez słowa zacząłem wycierać mokry tors.
- Wiesz, wydaje mi się, że Ami z
przyjemnością by się tym zajęła.
- Wal się – warknąłem cicho.
- Mnie gacie nie cisną na jej widok.
No co jest w tej twojej główce? Czyżbyś próbował sobie wyobrazić jak zajmuje
się twoim interesem? Jeśli brakuje ci wyobrazi to mam tu nawet takie zdjęcie
chomika z bananem, które może pomóc.
Bez namysłu rzuciłem w niego mydłem. Od
niechcenia uchylił się przed ciosem i uśmiechnął się jeszcze szerzej.
Zacisnąłem dłonie na umywalce ignorując bielejące knykcie. Zamknąłem oczy i
próbowałem uspokoić swój oddech, aby się na niego naprawdę nie rzucić.
- Co mam zrobić Wally? – zapytałem cicho
patrząc na swoje odbicie spod łba.
- Przeleć ją – wzruszył obojętnie
ramionami.
- Dobrze wiesz, że nie mogę! Ma
chłopaka, a ja… Kurwa! - urwałem uderzając pięścią w ścianę.
- Wiem, ale tak jak mówiłem albo ją
przelecisz…
- Wally!
- … albo odpuścisz i zapomnisz, że
istnieje.
- Nie wiem czy jestem jeszcze w
stanie to zrobić.
- Jesteś i zrobisz to. Zobacz co się
z tobą dzieje. Jesteś jak odurzony w jej towarzystwie. Najwyższy czas na odwyk.
Idź z nią na kawę, spędź trochę czasu i zerwij z nią kontakt. Raz na zawsze. Inaczej
nie uwolnisz się od niej, a będzie tylko gorzej.
- Nie odpuści tak łatwo.
- Przeceniasz swoje możliwości Dick –
prychnął pogardliwie. – Nie jesteś aż tak dobry.
Parsknąłem cicho rozbawiony i rzuciłem w
niego ręcznikiem.
- Dobrze, że ty potrafisz sprowadzić
mnie na ziemię – uśmiechnąłem się ironicznie.
- Od tego tu jestem stary – zaśmiał się
i zdjął ręcznik z głowy. – Ubieraj się i znikaj stąd zanim zmienię zdanie.
Nadal jestem wściekły za C7 i możesz być pewny, że jak następnym razem
przyjedziesz to tak łatwo ci nie odpuszczę.
- Zawsze tak mówisz – zaśmiałem się
zapinając pośpiesznie guziki.
- I kiedyś naprawdę to zrobię –
zagroził i sprzedał mi kuksańca w żebra. – Zadzwonię do Jenny, że nie musi się
śpieszyć ze zwiedzaniem i przyjeżdżać po ciebie. Będziesz miał dość czasu, żeby
to zrobić.
Skinąłem niechętnie głową i stłumiłem
ciężkie westchnięcie kierując się z powrotem do hali. Wally poklepał mnie
pokrzepiająco po ramieniu i sam zniknął za innymi drzwiami, zostawiając naszą
dwójkę na osobności.
***
Z trudem powstrzymałam śmiech, gdy po raz
kolejny stanęliśmy przed zamkniętą kawiarnią. Rich wyglądał jak dziecko,
któremu zabrano lizaka. Widać było, że mu zależy. Zachichotałam cicho i
odciągnęłam go od witryny. Rzucił mi przepraszające spojrzenie, wyraźnie
zażenowany całą sytuacją.
- Daj spokój Rich. Obejdziemy się
bez kawy, jeśli nadal jesteś tak przeciwny zabraniu mnie na drinka.
- Jesteś nieprzewidywalna po
alkoholu. Poza tym mam dość klubów na dłuższy czas.
- Niby skąd możesz wiedzieć jak się
zachowuję po alkoholu? Nigdy nie piliśmy. I dość klubów? Co takiego się stało,
hm? Zarzygałeś parkiet? – uśmiechnęłam się złośliwie.
- Słyszałem co nieco od osób
postronnych. A to dlaczego mam dość jest moją sprawą - mruknął tylko wyraźnie
nie w humorze na żarty.
- I wierzysz w plotki? – zirytowana zmarszczyłam
brwi.
- Nie – uciął tylko temat.
Przez dłuższy czas prowadziłam go w
ciszy. Odkąd opuściliśmy warsztat był niezwykle milczący. Musiałam siłą wciągać
go do rozmowy, co było dość nietypowe. Czyżby to przez tę sytuację z
czyszczeniem? Tylko co go do cholery ugryzło?! Przecież
nawet go nie dotknęłam! Przynajmniej nie tak jakbym chciała…
- O czym myślisz?
Podskoczyłam słysząc jego cichy głos tuż
koło swojego ucha i czując jego dłonie na moich biodrach. Od razu uderzyłam go
w nie zmuszając do odsunięcia się. Zaśmiał się tylko cicho unosząc je w geście
poddania, a ja mimowolnie uśmiechnęłam się, zanim odpowiedziałam:
- O tobie.
- I wymyśliłaś coś ciekawego? –
uśmiechnął się krzywo.
- Nie, ale może mi pomożesz i
powiesz dlaczego uciekłeś?
Spojrzał na mnie w ciszy, gdy zatrzymałam
się obserwując go uważnie. Przez jego twarz przemknął cień, ale nie zamierzałam
odpuścić. Nie teraz, gdy już tak niewiele dzieli nas od mieszkania Kastiela,
skąd zapewne wrócę do Christiana. Westchnął ciężko przeczesując włosy dłonią i
spoglądając na mnie spod półprzymkniętych powiek. Przygryzłam policzek, czując
nieprzyjemne ukłucie w moim podbrzuszu.
- Nie odpuścisz co? – westchnął ciężko
kręcąc z rezygnacją głową.
- Nie – uśmiechnęłam się niewinnie
wzruszając ramionami.
Uniosłam brew obserwując go, gdy powoli
zbliżył się w moją stronę. Otworzyłam szerzej oczy czując jak kładzie mi dłoń na
policzku i kciukiem delikatnie przesuwa po kości policzkowej. Jak
zahipnotyzowana patrzyłam się w jego błękitne tęczówki nie mogąc odsunąć się,
gdy powoli nachylił się nade mną.
- Pragniesz mnie Mio – powiedział
zachrypniętym głosem.
- Nie. Mam cię dość.
- Nie kłam. – Przycisnął mnie do
swojego ciała i zmniejszył jeszcze bardziej dystans między naszymi ustami. –
Wiesz dlaczego uciekłem? Ponieważ ja też tego chcę.
Jęknęłam cicho, czując jak przeciąga
swoją dłoń po moim udzie, aż do pośladka. Stanęłam na palcach, ale i tak
brakowało mi jeszcze kilku cali aby złączyć nasze usta. Wzrokiem błagałam go,
aby to zrobił. Nie obchodziły mnie teraz konsekwencje. Cała uwaga była skupiona
na naszych ocierających się ciałach oraz jego kuszących ustach.
Uśmiechnął się smutno i wyszeptał:
- Dlatego musimy to skończyć Mio. To
ostatni raz gdy się widzimy.
- Co? – wykrztusiłam cicho.
Nie rozumiałam tego co powiedział.
Skończyć? To żart?
Zanim zdążyłam przeanalizować wszystko co
się między nami wydarzyło nocną ciszę przerwał warkot motorów, które otoczyły
nas. Kilku mężczyzn zeskoczyło z maszyn najbliżej nas i rozdzieliło nas.
Próbowałam wyrwać się z żelaznego tego, który mnie trzymał, gdy dwójka innych
powaliła Richa na kolana.
- Witaj Ami – zastygłam, słysząc za
sobą znajome mruczenie.
Obróciłam głowę tylko po to, by spojrzeć
w zielonoszare oczy Christiana obserwującego całą scenę. Gdy nasze spojrzenia
się spotkały uśmiechnął się krzywo powoli ruszając w moją stronę. Wyrwałam rękę
z uścisku mężczyzny, który tym razem nie próbował mnie powstrzymać. Zanim
zdążyłam coś powiedzieć złożył na moich ustach gwałtowny pocałunek, po którym
odsunęłam się od niego z krzywym uśmiechem.
- Christianie – mruknęłam cicho.
- Szukałem cię.
- Miałam taką nadzieję. Co teraz
zrobisz skoro mnie znalazłeś? – zmusiłam się do uwodzicielskiego uśmiechu.
- Zobaczysz, gdy wrócimy do domu –
wymruczał przygryzając płatek mojego ucha.
Odgłos szarpaniny zwrócił naszą uwagę na
klęczącego Richa odwracającego od nas wzrok. Poczułam jak blondyn zaciska dłoń
na moim biodrze i przyciąga jeszcze bliżej siebie, gdy zmusili Richarda do
spojrzenia na nas. Poczułam jak moje serce mimowolnie zaciska się boleśnie
widząc go w takiej pozycji, pomimo że teraz w pełni dotarło do mnie znaczenie
jego słów.
- Wypuść go Chris – mruknęłam cicho,
odwracając wzrok.
- Dlaczego miałbym? Szczególnie po
tym jak dobierał się do ciebie.
- Nie dobierał się – warknęłam cicho,
czując narastającą, z niewiadomego powodu, złość. – Potknęłam się, a on złapał
mnie, żebym się nie przewróciła.
- To prawda? – zapytał chłodno
świdrując go spojrzeniem.
Rich nie odpowiedział ponownie odwracając
wzrok. Chris zmrużył oczy i skinął głową na jednego z mężczyzn, który uderzył z
całej siły w brzuch oraz szczękę Richarda. Szarpnęłam się niespokojnie widząc,
jak wypluł na chodnik krew.
- Christian! – warknęłam zła.
Wściekła wyrwałam się z jego uścisku i
podeszłam do bruneta, który unikał mojego spojrzenia. Zaciskając zęby wytarłam
krew z jego brody co tylko wzmocniło mój gniew.
- Nie musiałeś tego robić –
wycedziłam.
- Ale mogłem i zrobiłem to. Tak samo
mogę to powtórzyć jeśli będę miał ochotę.
- Jesteś chory! Co on ci zrobił? –
warknęłam i dźgnęłam go w pierś.
- Dobierał się do ciebie.
- A może to ja dobierałam się do
niego?! Może mnie też powinieneś profilaktycznie uderzyć?! – wykrzyknęłam nie
hamując swoich emocji.
- Dobrze wiesz, że nie zrobię tego –
warknął cicho.
- Więc wypuść go! Nie masz podstaw,
żeby go tu zatrzymywać! Między nami już nic nie ma!
- Już? A więc jednak coś było. –
Jego oczy zabłyszczały niebezpiecznie.
- Wydawało mi się, że jesteśmy
znajomymi. Na szczęście zostałam wyprowadzona z błędu – powiedziałam gorzkim
tonem.
Nie mogłam się powstrzymać od rzucenia Richowi
zranionego spojrzenia, na które zrezygnowany spuścił głowę. Cała sytuacja nie
umknęła Christianowi, który uśmiechnął się z satysfakcją widząc go pokonanego. Skinął
na dwójkę mężczyzn, którzy puścili go i wsiedli na motory.
- Wracajmy do domu – wymruczał cicho
muskając mnie w czoło.
Zaprowadził mnie do swojego motocykla, a
ja wtuliłam się w jego plecy, powstrzymując się przed spojrzeniem ostatni raz
na Richarda, gdy odjeżdżaliśmy.
Zsiadłam z motoru i bez słowa udałam się
do naszej sypialni, gdy Christian wydawał polecenia ostatnim ludziom, którzy
nie odłączyli się od nas w trakcie naszej drogi. Ściągnęłam ubranie zostając w
samej bieliźnie. Czułam irracjonalną złość przez decyzję Richa. Nawet pomimo
naszej krótkiej znajomości zależy mi bardziej niż byłabym gotowa to przyznać.
Lubiłam nasze małe gry, nawet jeśli naprawdę kocham Christiana. A teraz
wszystko było skończone, na jego pieprzone życzenie.
- Idź do diabła Dick – wysyczałam do
swojego odbicia i zdecydowanym krokiem udałam się do sypialni.
Christian leżał już na łóżku z
półprzymkniętymi powiekami. Uśmiechnęłam się zadowolona. Uklęknęłam ostrożnie,
ale i tak zwróciłam na siebie jego uwagę. Z uwodzicielskim uśmiechem powoli
zaczęłam zbliżać się do niego na kolanach. Zawisłam nad nim zatapiając
spojrzenie w jego szarozielonych oczach.
- Przepraszam Ami – wyszeptał cicho.
Delikatnie dotknął mojego policzka, a ja
nachyliłam się, aby złożyć na jego ustach namiętny pocałunek. Był szczery i to
mi wystarczyło, aby wybaczyć mu całkowicie. Zadrżałam, gdy zacisnął dłoń na
moim biodrze, unosząc się na drugim ramieniu i pogłębiając pocałunek. Odsunęłam
się siadając na jego biodrach uspokajając swój oddech.
- Zgadzam się – wyszeptałam bardzo
cicho.
- Co? – zapytał zaskoczony patrząc
na mnie ogromnymi oczami.
- Chcę zostać twoją żoną
Christianie.
Ledwie skończyłam mówić zdanie przywarł
do mnie w gorącym pocałunku, który przerwał dopiero gdy zabrakło nam powietrza.
Z roziskrzonymi oczami wyciągnął z szafki małe pudełeczko z pierścionkiem,
który wsunął na moją wystawioną dłoń. Uśmiechnęłam się delikatnie oglądając jak
wygląda na mojej dłoni. Rzuciłam mu zadowolone spojrzenie i ponownie zatraciłam
się w pocałunkach którymi mnie obdarował.
- Kocham cię Amarillo – wymruczał w
krótkich przerwach.
- Przecież wiem. Tak samo jak ja
kocham ciebie. – Pogłaskałam go po policzku.
Przygryzłam wargę widząc jego roziskrzone
oczy widząc jak wypełnia je miłość i pożądanie. Uśmiechnął się drapieżnie i z
cichym warknięciem ułożył mnie pod sobą, tworząc pośpiesznie swoimi ustami
ścieżkę, aż do mojego podbrzusza. Zaśmiałam się cicho rozbawiona jego
gwałtownością, jednak gdy dotarł do krawędzi moich majtek, dźwięk ten zmienił
się w gardłowy jęk.
- Jesteś moja Amarillo.
Jęknęłam cicho na zgodę, gdy poczułam
jego palce wsuwające się za moje majtki. Zacisnęłam dłonie na jego ramionach
odwzajemniając pocałunek, który złożył na moich ustach, zanim odsunął się.
Spojrzałam na niego spod półprzymkniętych powiek, czując narastające pożądanie,
gdy klęczał nad mną przyglądając mi się. Uśmiechnął się zadowolony, widząc jak
wielką ma nad mną kontrolę. W ułamku sekundy pozbył się koszulki odrzucając ją
w kąt sypialni, zanim ponownie zatraciliśmy się w namiętnych pocałunkach.
To będzie bardzo długa noc.
Cudownie, podoba mi się to, że jest kilka wątków. Życzę powodzenia na maturze!
OdpowiedzUsuńDziękuję i cieszę się, że rozdział jest ciekawy, pomimo braku Kasa i Jen (których swóją drogą było dużo jak do tej pory) ;)
UsuńAhoj!
OdpowiedzUsuńDziś pojawiam się tylko na moment, żeby zostawić po sobie jakiś ślad, żeby nie było, że zapomniałam. Co to, to nie!
Czytałam a i owszem, mam kilka myśli na temat akcji, jednak na większe rozwinięcie musisz niestety poczekać, bo piszę ten komentarz w drodze do pracy i nie jestem w stanie sobie nic przypomnieć xD Ale niedługo się pojawię z bardziej rozbudowaną treścią
Pozdrawiam cieplutko <3
Przybyłam! Przeczytałam do końca i jestem w stanie skleić coś konkretnego.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że poszło Ci idealnie na maturach. A w szczególności z matmy i wybranych rozszerzeń. No i ze choć troszkę wypoczęłaś na majówkę.
Muszę przyznać, że mam straszenie mieszane uczucia co do tego rozdziału. Nie wiem co myśleć o wymianie zdań między dziewczynami. Szczególnie, że kompletnie nie podoba mi się zachowanie Mii. W ogóle. Ani trochę. Nie dość, że jest wredna dla Jen, która nic jej nie zrobiła, to jeszcze jej zachowanie wobec Richa. Kompletnie tego nie ogarniam. Skoro tal bardzo go pragnie, a kocha innego to po co dopytuje, prowokuje i naciska? No i chyba raczej zdawała sobie sprawę z tego, że jej teraz narzeczony tal zareaguje na Dicka. Albo mogła chociaż przypuszczać, skoro ma taki "wybuchowy charakter". Z resztą cały ten Christian też mi się nie podoba. Kto to w ogóle, kucze, jest? I dlaczego Mia, skoro jest taka dumna i nie pptrafi normalnie odpowiedzieć innej dziewczynie, tak mu sie podkłada? Dziwny on jest. Nie podoba mi się on. Ja bym chyba w życiu nie wybaczyła takiej odzywki. Jakby jej kurna łaskę robił, że ją przygarnął i z nią jest. Zakrawa mi to zachowanie pod jej ojczyma, który tez wielce łaskę robił, że z kimś był.
A idź pan w cholere.
Mam wrażenie, że on coś odjebie. I to takiego konkret. Albo Mia, która wielce go kocha i jednak chce z nim być. WTF?
Przecież to tak absurdalnie brzmi, że chocby
Się chciało w to uwierzyć, to nie idzie. Wybacz. Telefon mnie w chuja zrobił i dodał mi komentarz w połowie ._.
UsuńCzekam niecierpliwie na następne części, bo czuje że kroi sie gruba akcja. Coś wisi w powietrzu...
Na razie pozostaje mi się tylko pożegnać i życzyć Perfekcyjnie zdanych matur i mnóstwa weny!
Pozdrawiam cieplutko :*
Dziękuję za ciepłe słowa :* Matury idą nieźle :D Jeszcze tylko cztery egzaminy (byle do 16) ^^
UsuńJesteś chyba jedyną osobą, którą zwróciła uwwfe hante nieścisłości, które wyjaśnią się w swoim czasie ;) Relacja Ami i Dicka jest... Skomplikowana ;P Chemia i takie tam xD Więcej nie będę zdradzać ;P
Rozdział iesr zaczęty, jednak przez te matury miałam poważne zacięcie. Teraz już jest lepiej, więc myślę, że po zakończeniu już normalnie będę mogła pisać ^^
PozreawPoz ;*