niedziela, 26 listopada 2017

Rozdział VI

W końcu pojawia nam się trochę akcji, jednak przed zaczęciem czytania, zagłosujcie w ankiecie. Jestem ciekawa jakie wrażenie zrobiła na was Ami :)
Oprócz tego stworzyłam stronę do Q&A, więc jeśli ktoś byłby zainteresowany do zadawania pytań, zapraszam śmiało :D


Miłego czytania i bardzo proszę o komentarze. Mam nadzieję, że pomimo długiej przerwy ktoś jeszcze został. Proszę, aby KAŻDY zostawił chociaż kilka słów swojej opinii. To naprawdę nie muszą być elaboraty, liczy się sam gest, szczególnie, że liczba osób komentujących spadła z 5/6 na 1/2, a wyświetlenia pozostały.

Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.


Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.




            Wsiadłam do samochodu zamykając drzwi z trzaskiem i odcinając się od wołającego mnie Wally’ego. Zdjęłam buty i rzuciłam na siedzenie obok, żeby móc w pełni skupić się na wyścigu. Zamierzałam zedrzeć suce ten pyszny uśmiech, którym teraz obdarzała mnie ze swojego Porsche. Zauważyłam, że również zdjęła swoje buty. Dobrze. Przynajmniej dziwka bierze mnie na poważnie. Pozwoliłam jej się zaprowadzić na linię startu, gdzie czekał już na nas Kastiel. Uśmiechnął się krzywo na widok naszych zdjętych butów.
            Kątem oka zauważyłam, że Dick podszedł do Porsche i wymienił kilka zdań z dziewczyną, która spojrzała na niego morderczym wzrokiem i gestem kazała mu spierdalać na co tylko zaśmiał się cicho i uniósł brew w niemym pytaniu. Dziewczyna warknęła coś cicho, na co uśmiechnął się zadowolony i skinął Kastielowi głową, że może kontynuować, a sam usiadł  na masce swojego samochodu. Rzucił mi niewinny uśmiech, który zignorowałam.
            - Cieszę się, że bierzecie ten wyścig na poważnie, dlatego nie chcę widzieć żadnych brudnych zagrywek. Myślę, że najbardziej satysfakcjonującą dla was nagrodą będzie sama wygrana, jednak formalnie jest to tysiąc dolarów. Linia mety na Central Avenue. Dajan razem z Mattem już tam czekają i ostrzegam, że mają sokoli wzrok.
            Prychnęłam pogardliwie, a moja rywalka pokazała mu środkowy palec każąc nie przeszkadzać i spierdalać. Przywrócił tylko oczami i zrobił miejsce dziewczynie, która miała nas wystartować.
            - Gotowe? – zapytała unosząc obie dłonie.
Odpowiedziały jej ciche pomruki silników.
- Start! – wykrzyknęła opuszczając obie dłonie.
Wystartowałyśmy w tej samej chwili jednak, dziewczyna szybko wyszła na prowadzenie i zaczęła zajeżdżać mi drogę. Długą chwilę zastanawiałam się czy nie zaryzykować złamanie niepisanej zasady i uderzyć w nią, jednak zniechęciły mnie coraz szybciej zbliżające się samochody na końcu wyznaczonej ulicy oraz perspektywa naprawy samochodu. No i może odrobinę nie miałam ochoty słuchać jak Wally klnie podczas naprawy i rzuca mi za każdym razem mordercze, jak to już raz mi się zdarzyło, gdy dałam się ponieść emocjom podczas jednego wyścigu.
Warknęłam cicho i odpuściłam gaz pozwalając jej na zdobycie dodatkowej przewagi. Wyłapałam we wstecznym lusterku dziewczyny zdziwione spojrzenie, które chwilę później zostało zastąpione zadowolonym z siebie, jadowitym spojrzeniem. Przekaz był jasny: jestem żałosną idiotką, ale przynajmniej znam swoje miejsce. Uśmiechnęłam się do siebie.
Zobaczmy na co stać ten samochód.
Docisnęłam gaz do dechy wykorzystując moment w którym dziewczyna spuściła mnie z oczu i przestała blokować drogę, a zanim zdążyła zorientować się o co chodzi wepchnęłam się pomiędzy nią, a stojący z boku rząd samochodów, przez co musiała gwałtownie odbić robiąc mi miejsce i prawie wypadając z drogi. Wykorzystałam to, nawet przez chwilę nie odpuszczając nogi z gazu, starałam się uzyskać przewagę.
Na moje nieszczęście Ami szybko odzyskała rezon i wróciła do zaciekłej walki, gdyż linia mety była coraz bliżej. Z tego samego powodu, nie pozwoliłam jej się ponownie wyprzedzić, a tym samym zablokować, ponieważ byłam pewna, że wtedy nie uda mi się wygrać. Ta sztuczka działa tylko raz, jeśli przeciwnik jest dość bystry i ma duże umiejętności, które ona posiadała, co przyznałam z niechęcią, gdy jednocześnie przekroczyłyśmy linię mety.
Założyłam z powrotem buty i wysiadłam z samochodu, gdzie wszyscy już czekali na nas, komentując nasz wyścig. Jednak ja skupiłam się tylko na dziewczynie, która wysiadła z samochodu mierząc mnie długim spojrzeniem, którego nie zamierzałam odpuścić. Dopiero Kastiel przerwał naszą walkę pojawiając się znikąd.
- Muszę przyznać, ze całkiem nieźle wam poszło. Jak się z tym czujesz Ami, że nowa jest tak samo dobra jak ty? – zapytał siadając na masce jej samochodu oraz posyłając mi szeroki uśmiech.
- Pierdol się Kastiel i wynocha z mojego samochodu – warknęła wściekła, zwracając na mnie swoją uwagę. – Gratuluję. Już dawno nie miałam okazji zmierzyć się z kimś równie dobrym – przyznała niechętnie.
- Również gratuluję. Remis z tobą jest prawie tak dobry jak wygrana – mruknęłam.
Kiwnęła głową mierząc mnie jeszcze raz spojrzeniem, w którym teraz krył się chłodny dystans wymieszany z szacunkiem. Uśmiechnęłam się nieznacznie, kątem oka wyłapując zbliżającego się do nas Dicka i rudą czuprynę Wally’ego. Ami w tym czasie pozbyła się ze swojego samochodu Kastiela, który ze śmiechem wrócił do swojego samochodu, przy którym czekały już dwie roznegliżowane kobiety. Indianka wzniosła oczy ku niebu mamrocząc coś cicho pod nosem.
- Ładnie ci poszło. I nawet nie zarysowałaś lakieru tak jak ostatnio – powiedział Wally siadając koło mnie na masce.
- Nawet nie wiesz jak mnie kusiło, żeby zrobić ci na złość. Słuchanie twojego klęcia to sama przyjemność – parsknęłam cicho.
- Tylko byś spróbowała. Już ostatnio musiałem go składać po tym jak twój kochany braciszek przywalił nim w znak – warknął jednocześnie rzucając piorunujące spojrzenie we wspomnianego osobnika.
Dick pokazał mu środkowy palec i umieścił się wygodnie na żółtej masce ignorując wszelkie protesty Ami oraz zmuszając ją do siedzenia mu na kolanach, w taki sposób, że pół klęczała na masce, dzięki czemu była odwrócona do nas tyłem co jednak nie przeszkadzało nam w usłyszeniu ich niezwykle interesującej rozmowy. Jednocześnie cały czas mogłam obserwować twarz mojego brata, którego oczy błyszczały z rozbawienia, a na ustach majaczył zadowolony uśmiech, za którym bez większych problemów, można było dostrzec obietnicę długiej intensywnej nocy.
- A więc Mio… - zaczął nie spuszczając z niej wzroku – chyba przyszedł czas na moją nagrodę.
- Powiedziałam już, że prędzej umrę niż się z tobą prześpię – syknęła wściekła.
Wbijała dość mocno paznokcie w jego braki udając, że robi to po to aby nie spaść, jednak bez drugo można było zauważyć zawoalowaną aluzję, że ma ją zostawić w spokoju, która nasiliła się, gdy dłonie Dicka zsunęły odrobinę poniżej linii jej bioder. On jednak zadawał się tego nie zauważać, a tylko złapał ją odrobinę mocniej i przysunął jeszcze bliżej siebie.
- Nie mówiłem o tamtym zakładzie. Znajdziemy na niego dogodniejszą chwilę, gdy będziesz bardziej skoro do współpracy. Chodzi mi raczej o naszą rozmowę sprzed twojego wyścigu z Jenny – uniósł brwi patrząc na nią znacząco.
- Nie przegrałam, więc możesz sobie pomarzyć i zgodnie z umową się od mnie odczepić? – warknęła zmieniając taktykę i próbując rozluźnić jego uścisk.
- Moja droga Mio, nie sądziłem, że masz aż tak słabą pamięć – westchnął ciężko wznosząc oczy ku niebu.
Ami próbowała wykorzystać jego nieuwagę, ale zamiast tego sprawiła, że Dick złapał ją nagle za nadgarstki przez co straciła równowagę i kurczowo złapała go za koszulkę, jednocześnie zbliżając się do niego jeszcze bardziej. Jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.
- W takim razie przypominam, że abym się od ciebie odczepił i odpuścił ci nasz ostatni zakład ten wyścig miałaś wygrać – podkreślił ostatnie słowo – a z tego co wszyscy tutaj zgromadzeni widzieli, wasza mała rywalizacja zakończyła się remisem. Czy teraz rozumiesz co to oznacz?
Patrząc na nich z boku, byłam prawie pewna, że Ami za chwilę wyrwie mu krtań własnymi zębami. Nie musiałam jej znać, ani widzieć jej twarzy, żeby wiedzieć jak bardzo była wściekła. Wydawało się, że nawet osoby wokół nas zamarły w oczekiwaniu na dalszy ciąg wydarzeń.
- Idź do diabła Rich – syknęła, w zamian za co dostała jego stłumiony śmiech.
            Dziewczyna w ułamku sekundy przywarła do jego ust, ponownie zaciskając palce na jego ramionach, aby móc lepiej przyłożyć się do pocałunku, którego nie przerwała, nawet gdy jego dłonie znalazły się na jej pośladkach. Dick uśmiechnął się delikatnie i zaczął powoli pogłębiać pocałunek.
            Zszokowana pokręciłam głową i odwróciłam wzrok nie chcąc na to dłużej patrzeć. Wally zmył się już na początku całej scenki, zupełnie jakby wiedział jak to się skończy. Eh, czy tylko ja muszę być taka głupia łudząc się, że Dick nie jest zainteresowany innymi dziewczynami nawet o krztynę? W końcu od wyjazdu Rin minęły prawie dwa lata. Przeciągnęłam dłonią po twarzy. Oszukuję tylko siebie.
            Ponownie zwróciłam swoją uwagę na kanarkowe Porsche i aż podskoczyłam zauważając Kastiela, który zatrzymał się niedaleko mnie zasłaniając mi widok całującej się pary. Uniósł pytająco jedną brew widząc moją minę i podążył za moim wzrokiem. Parsknął cicho śmiechem, co nie uszło uwadze całujących się. Oderwali się od siebie, a Ami szybko odzyskała rezon odpychając się od torsu zadowolonego Dicka i lądując na ziemi.
            - No nieźle Ami. A byłem pewien, że ostatnio masz słabość do blondynów – zakpił z niej Kas.
            - Nie moja wina! Inaczej bym się nie uwolniła – zaczęła się nieudolnie bronić.
            Zmierzyła Dicka morderczym spojrzeniem i widziałam jak zaciska dłoń szykując się do ciosu, ale ja byłam szybsza. W ostatnim momencie zablokowałam jej pięść, stając pomiędzy moim bratem, a nią. Uśmiechnęłam się sztucznie-słodko i w ten sam sposób syknęłam:
            - Nie radzę.
            Zacisnęłam mocniej palce na jej knykciach, gdy próbowała wyrwać się z uścisku i ponowić uderzenie. Przez długą chwilę siłowałyśmy się, mierząc uważnym wzrokiem. Jednocześnie opuściłyśmy dłonie, zanim uszkodziłybyśmy je sobie, jednak widziałam, że nie chciała odpuścić, a szukała sposobu, aby się mnie pozbyć
            - Wystarczy Ami. Wiedziałaś z czym wiąże się ten zakład, a mimo to byłaś na tyle dumna, aby go przyjąć, więc tym samym musisz się liczyć z konsekwencjami – powiedział Kastiel, kładąc jej dłoń na ramieniu.
            Dziewczyna zaczęła powoli rozluźniać mięśnie pod jego delikatnym dotykiem. Na chwilę przymknęła oczy, aby następnie spojrzeć na niego z wdzięcznością. Zmierzyła Dicka długim spojrzeniem, zanim uśmiechnęła się nieznacznie i sarknęła cicho:
            - Nie znoszę cię Rich.
            - Zawsze do usług Mio – wyszczerzył się.
            Wstał i poczochrał jej włosy, za co dostał dość mocno między żebra, a ona usadziła się wygodnie na masce swojego samochodu. Stałam dłuższą chwilę osłupiała, nie do końca wiedząc co się dzieje. W końcu dosłownie przed chwilą chciała zabić go wzrokiem, a teraz mogliby uchodzić za dobrych znajomych. Wydałam z siebie jęk bezsilności i opadłam na maskę Mazdy, przez co jednocześnie przypomniałam im, że nie jestem tylko ładną ozdobą.
            - Wygląda na to, że twoja siostra potrzebuje wyjaśnień – Ami prychnęła lekceważąco widząc moją reakcję.
            - Być może – zaśmiał się, przeczesując swoje włosy – ale tym zajmę się później. Skoro już się tu pofatygowałeś to chcę rewanżu – powiedział do Kastiela, mierząc go zimnym spojrzeniem, przez co jego tęczówki przypominały lód.
            - Chcesz znowu przegrać? – uniósł jedną brew, patrząc na niego pogardliwym wzrokiem.
            - Przypominam ci, że podczas naszego pierwszego wyścigu, to ty przegrałeś ze mną – warknął, po czym uśmiechnął się złośliwie – a może boisz się ponownej straty tytułu co?
            - Miałeś zwykłe szczęście – syknął cicho i zrobił dłuższą chwilę niby się zastanawiając. – Niech będzie. Ścigamy się do beczki i z powrotem. Bądź pewny, że tym razem ci nie odpuszczę.
            - Nie liczyłem na nic innego – mruknął za oddalającym się chłopakiem.
            Zaskoczona spojrzała na Dicka z niemym pytaniem wymalowanym na twarzy. On mógłby z kimś przegrać? Nie wierzę, ale widząc jak kiwa głową w potwierdzeniu wiedziałam, że się nie przesłyszałam. Poczochrał mnie w milczeniu po  włosach i wsiadł do samochodu z zaciętą miną. Ami stanęła koło mnie przekrzywiając delikatnie głowę i rzucając mi rozbawione spojrzenie, kątem oka.
            - Zamknij buzię, bo połkniesz muchę – mruknęła cicho.
            Rzuciłam jej tylko znudzone spojrzenie i przyglądałam się jak Dick przygotowuję się do startu. Chwilę później pojawił się koło niego Kastiel.
            - Myślę, że byłam w podobnym szoku, gdy Kas przegrał ich pierwszy wyścig. Nawet Dajan od dłuższego czasu nie może się z nim równać, mimo że to on zajmował się jego nauką.
            - Dajan? Nie wygląda na takiego – mruknęłam bardziej do siebie niż do niej, nie odrywając wzroku od chłopaków.
            - Zgaduję, że twoim szkoleniem zajmował się Rich co? Nie, wręcz jestem tego pewna. Żadna dziewczyna nie była w stanie ze mną zremisować, nawet jeśli to właśnie Dajan ją szkolił, więc w ten świat wdrożył cię ktoś porównywalnie dobry do obecnych zdolności Kastiela. Jedynym logicznym wyborem jest Rich.
            - Nie sądzisz Ami, że za dużo mówisz? – mruknęłam lekko rozbawiona, po wysłuchaniu jej rozmyślań, mimo że miała rację.
            - A ty zanudzasz Jenny – warknęła lekko zirytowana, przewracając oczami na moją uniesioną brew. – Błagam cię, ciężko było się nie domyślić, skoro przez ostatni tydzień twój brat nie mówił o niczym innym tylko twoim przylocie, a Kastiel uraczył wielogodzinnym elaboratem na temat swoich przemyśleń o nowej uczennicy – wyrzuciła wyraźnie rozdrażniona.
            - Musisz wybaczyć mojemu bratu. Dość długo się nie widzieliśmy, a on jest delikatnie mówiąc nadopiekuńczy. Z drugiej strony nie mam pojęcia o co może chodzić Kastielowi. Parę razy wpadliśmy na siebie. Zwykły przypadek – wzruszyłam ramionami.
            - Z pewnością.
Kolejny raz zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem, na co wzniosłam oczy ku niebu i skupiłam się na wyścigu. Może i nie była tak zła jak na początku myślałam, ale ten jej oceniający wzrok, który rzucała mi na każdym kroku był naprawdę wkurzający. Przysięgam, że jeśli w końcu się nie opanuje to wydrapię jej oczy.
- W końcu! Strasznie się gramolili – westchnęłam, gdy usłyszałam warkot silników potwierdzających gotowość do startu.
Zrobiłam jej miejsce na masce Mazdy, skąd obie miałyśmy doskonały widok na trasę wyścigu, aż do samego końca. Nie mogłam się powstrzymać od nerwowego przygryzienia wargi, gdy w końcu ruszyli i to Kastiel wysunął się na prowadzenie, co spowodowało zadowolony uśmiech na twarzy Ami. Sądząc po jej reakcji, ona także musiała nie być zbyt pewna wyniku, dlatego zacisnęłam kciuki, aby ta przewaga była tylko chwilowa.
Moje paznokcie prawie przebiły na wylot wnętrza moich dłoni, gdy Dickowi nie udało się zdobyć przewagi, a byli już prawie na wysokości beczki. Dopiero przy zakręcie Kastiel popełnił poważny błąd i zdając się na znaczną przewagę pojechał szerzej niż powinien. Dick nie przegapił szansy i wykonał drift przy samej beczce. Cudem się zmieścił, ale po wściekłym syku Wally’ego zza moich pleców zrozumiałam, że jednak zahaczył bokiem o przeszkodę. Chwilę później rozległo się wściekłe warknięcie Ami:
- Kurwa! Ty czerwony idioto!
Uśmiechnęłam się szeroko słysząc te słowa i widząc, że Dick jednak uzyskał prowadzenie. Może chociaż dzięki temu Wally wybaczy mu tę pracę przy malowaniu lakieru. Nie odezwałam się jednak i nie przestałam zaciskać dłoni, aby nie zapeszyć, jednak już po chwili stało się jasne, że Kastiel nie pokona Dicka. Jedynym sposobem na wygranie, byłoby nieczyste zagranie na które nie mógł sobie pozwolić. Już niedługo później Dick ostro hamując zatrzymał się za linią mety, gdzie aż pięć sekund później dołączył do niego Kastiel.
Widziałam jak niechętnie podaje mu dłoń w ramach wygranej i domyśliłam się, że obiecuje się odegrać, co Dick przyjął z cichym śmiechem. Lekko poklepał go po plecach i pozwolił mu oddalić się do Dajana, który czekał na niego z szeroko uniesionymi brwiami. W tym samym czasie błękitne tęczówki odnalazły nas i przeciskając się przez tłum dotarł do naszego miejsca.
- Gratuluję – uśmiechnęłam się szeroko i rzuciłam mu się na szyję.
- Czyli jednak  coś tam potrafisz – zaśmiała się cicho Ami, szturchając go między żebra.
Dick nie chciał pozostać jej dłużny i postawił mnie na ziemię, jednak zanim zdążył się zemścić, podszedł do nas Wally z wściekłą miną i ciągnąc go za koszulkę zaprowadził z powrotem do samochodu. Obie posłałyśmy mu współczujące spojrzenie, zanim wybuchłyśmy niekontrolowanym śmiechem, który jednak został przerwany przez spanikowany głośny wrzask:
- GLINY!!!
           


            

8 komentarzy:

  1. Jesteś cholernym polsatem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, plany były odrobinę inne, ale rozdział byłby zdecydowanie za długi koniec końców ;)

      Usuń
  2. O cholera, uciekać, ale to już!
    Dick, będziesz te zarysowania z farbą na języku malował.

    Pozdrawiam;
    Czekam na kolejny rozdział;
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że wyraziłaś wszystkie uczucia Wally'ego w jednym zdaniu xD

      Dziękuję i również pozdrawiam ;)

      Usuń
  3. No nie! Nie zgadzam się!
    Jakbym w ogóle miała tutaj coś do powiedzenia. Ehh...
    Ale może zanim zacznę się tutaj żalić, jak to smutno mi, że nie ma kolejnego rozdziału, najpierw się przywitam.
    Tak więc, witaj! Przybyłam, zobaczyłam, zachwyciłam się!
    Od razu zaznaczę, że na tą historię trafiłam dopiero tutaj i wczoraj oraz nie czytałam poprzedniej, żeby nie psuć sobie jakichkolwiek niespodzianek, chociaż może bym i sobie nie popsuła, ale jednak to czytam pierwszy raz, a to co chcę i mogę w tej chwili powiedzieć, to: Ja chcę więcej! Proszę! Nie każ mi długo czekać na kolejną część, bo chyba umrę z niecierpliwości.
    Opowiadanie jest świetne! Bardzo przemyślane, akcja dzieje się w idealnym tempie, choć może dla mnie ciut za dużo atrakcji, ale jest to zrozumiałe, ponieważ Twoja bohaterka dopiero co przybyła do Mistgan, a jej brat chce jej wszystko jak najszybciej pokazać. (Ale z drugiej strony, po "wypadku", jeśli próbę gwałtu można nazwać wypadkiem i wydaje mi się, że nie tylko chodziło o sam gwałt, i dziewczyna tak szaleje? Hmm... puść to mimo uszu. To tylko taka moja dygresja)
    Bardzo podoba mi się to w jaki sposób kierujesz postacie. Wszystko ze sobą współgra, cięty język Kastiela, główna bohaterka, która nie jest jakaś tam zahukaną, zgubioną dziewczynką, która dopiero poznaje życie. Na początku trochę mnie do zraziło, ale teraz dużo bardziej mi się to podoba, niż te wszystkie standardowe historyjki.
    Hmm... tak sobie leżę w łóżku i myślę co jeszcze mogłabym napisać (bycie bezrobotnym ma swoje plusy >.<) ale nic nie przychodzi mi do głowy.
    No nic. Pozostaje mi tylko pożegnać się z Tobą i życzyć szybkiego powrotu tutaj oraz mnóstwa weny i motywacji do pisania!
    Do następnego!

    P.S jeśli byłabyś zainteresowana, to serdecznie zapraszam do sobie lost--in-the-darkness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hoho dziewczyno, ale się rozpisałaś. Ale to bardzo dobrze i cieszę się niezmiernie z takich komentarzy, które są jak nowy zastrzyk energii do pisania :D
      Zacznę może od kwestii rozdziału: tak, wiem że jestem strasznie opóźniona, ale oświadczam, że powoli go piszę (mam już trochę ponad stronę, więc powinno iść z górki xD). Będę się bardzo starać, żeby wstawić go jeszcze w ten weekend, ewentualnie początek przyszłego tygodnia (max do wtorku), ale nic nie obiecuję, ponieważ jeśli chodzi o wstawianie rozdziałów nigdy mi to nie wychodzi.

      Co do historii to muszę przyznać, że dla mnie jest to tępo zdecydowanie zbyt wolne. Mamy za chwilę 7 rozdział, a tutaj nawet nie zaczął się wstęp do głównej akcji. Jak tak dalej pójdzie to ten blog będzie miał 100 rozdziałów X_X
      Cieszę się, że postacie ci się podobają i przyznaję, że jesteś pierwszą osobą, która tak otwarcie mówi co uważa o wstępie pierwszego rozdziału. Nie będę niestety nic zdradzać, ponieważ zniszczyłabym wam całą zabawę ;P
      Powiem tylko, że nie bez powodu nazwa bloga została zmieniona, ale tego już dowiecie się zdecydowanie później >:D
      Na razie cieszcie się sielanką ^^

      Pozdrawiam i jeśli znajdę dość dużo czasu to z pewnością zajrzę do ciebie ;)

      Usuń
    2. Miałam odpisać już wczoraj, ale godzina, o której zobaczyłam Twój komentarz i wczesna pobodka następnego ranka nie pozwoliły mi na to.
      Nawet nie wiesz jak sie cieszę, że wciąż piszesz. Nawet nie zliczę ile razy trafiłam na bloga, wciągnął mnie i do tej pory nie doczekałam się kontynuacji.
      Wiem jak to jest mieć nawał pracy, braki chęci, nauka... Mi samej zdarzyło się "lekko" (na ponad pół roku) spóźnić się z rozdziałami, także nie przejmuj się, pisz w swoim tempie, tak żebyś Ty była zadowolona. Ja poczekam :D
      Cieszy mnie również fakt, że nie zraziłam Cię swoim gadadaniem, ale czasem jak się rozgadam to końca nie widać. Także przywyczajaj się, bo ja dość często (prawie zawsze) rozpisuje się ze swoimi teoriami.
      Także ten... trochę Cię pomęczę swoim gadaniem, prawdopodobnie do końca i mnie i Twojego opowiadania :D

      Pozdrawiam :3

      Usuń
    3. Czyli widzę, że mamy podobnie w tych sprawach, bo jeśli mam czas i mam jakieś przypuszczenia to potrafię się nawet na stronę A4 rozpisać XD

      Ogólnie już kiedyś wspominałam o tym, ale dopóki nie pojawi się oficjalna informacja, nie przerwę pisania go (szczególnie, że jest to moja pierwsza historia od której zaczęłam przygodę z pisaniem, więc są naprawdę małe szanse, że nie skończę tej historii ;)). Jeśli przez rok nic się nie pojawiło to nie znaczy, że to już koniec. Warto zajrzeć raz na ruski rok, a być może zaskoczysz się mile :D

      Usuń