Alchemiczny Pierwiastek

Historia Jenny i Kastiela osadzona w alternatywnej rzeczywistości.

W tym świecie każdy człowiek posiadający alchemiczny pierwiastek, potrafi posługiwać się sztuką alchemii. Jeśli jest on odpowiednio duży, osoba ta może starać się o przyjęcie do specjalnej szkoły w której nauczą się go odpowiednio wykorzystywać. Stają się wtedy alchemikami.





- Wyjeżdżam Kas – wyszeptałam cicho, z trudem zwalczając nagłą suchość w gardle.
- Na jak długo? – zapytał spokojnie.
Wpatrywał się we mnie uważnie, mimo że ja za wszelką cenę starałam się ominąć wzrokiem jego twarz. Nerwowo obracałam pierścionkiem, próbując zebrać myśli i wyrzucić z siebie powód dla którego chciałam się z nim spotkać w środku nocy. Powoli przeniosłam na niego swoje spojrzenie, jednak głos uwiązł mi gardle. Nie byłam w stanie wydusić z siebie dźwięku, gdy patrzyłam w jego spokojne stalowe tęczówki. Obserwował mnie uważnie, cierpliwie czekając na odpowiedź. Potrzebowałam całej swojej silnej woli, aby odsunąć się od niego, gdy chciał dotknąć mojego policzka. Nawet nie próbował ukryć błysku niepokoju, ale nie przybliżył się, tylko schował dłonie do kieszeni.
- Mój pierwiastek alchemiczny okazał się dość silny, żeby przyjęli mnie na uczelnię, gdzie będę mogła rozwinąć te zdolności. Wyjeżdżam na początku przyszłego tygodnia – powiedziałam, mimo że brak odpowiedzi na jego pytanie zaczynał go irytować. – Ja… Chciałam się pożegnać i zakończyć to wszystko – wykrztusiłam z trudem.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał prostując się gwałtownie.
- Chciałam się z tobą spotkać, ponieważ uważam, że związek na odległość nie ma sensu. Wrócę najwcześniej za kilka lat. Jeśli w ogóle tutaj wrócę.
Starałam się zachować spokój, ale to było trudniejsze niż sądziłam. Moje dłonie trzęsły się coraz bardziej i musiałam założyć je na piersi, aby choć odrobinę ukryć swoje zdenerwowanie. Nie byłam już w stanie dłużej wytrzymać chłodnego spojrzenia Kastiela, dlatego wpatrzyłam się w czubki swoich butów. Bałam się jego reakcji, ponieważ nie wiedziałam, która zaboli mnie bardziej. Nagły gniew czy lodowaty spokój?
- Nawet nie zamierzałaś spróbować. – Pokręcił z niedowierzeniem głową. – Nie dałaś nam szansy, tylko zdecydowałaś sama co będzie najlepszym wyjściem.
- Przykro mi – wyszeptałam cicho, nadal nie patrząc na niego.
- Nie pieprz – warknął zirytowany. – Nie mam zamiaru słuchać kłamstw, które według ciebie mogą załagodzić sytuację, gdy tak naprawdę ci nie zależy.
Wyminął mnie bez słowa i odszedł, nie oglądając się więcej. Zacisnęłam dłoń na materiale swojej bluzki, czując pod nią gwałtowny rytm swojego serca. Po moich policzkach powoli stoczyły się łzy, które z takim trudem powstrzymywałam przez całą rozmowę.
- Żałuję, że to nie jest kłamstwem – wyszeptałam do siebie, gdy był już zbyt daleko, aby mnie zobaczyć.

***

Z trudem przywołałam się do rzeczywistości. Rozalia nadal z radością szczebiotała koło mnie o tym jak wielki sukces odniosło Crowstorm. Zacisnęłam mocniej palce na swojej szklance, czując jak znowu zaczynam tracić kontrolę nad swoimi emocjami. To wszystko jest zbyt surrealistyczne, aby było prawdziwe. Ledwie wczoraj udało mi się zakończyć swoją przeprowadzkę i przejść dzień próbny w pracy, a Rozalia zmusiła mniej do wyjścia. Wiedziałam, że protesty nie zdałyby się na wiele, jednak gdyby chociaż zasugerowała, że to koncert jego zespołu znalazłabym jakąś wymówkę, aby odpuściła i dała mi spokój. Odetchnęłam cicho, biorąc duży łyk słodkiego napoju, który miał pomóc mi się rozluźnić. Poczułam delikatny, ciepły uścisk na ramieniu przez który wzdrygnęłam się. Wzięłam głęboki oddech próbując się uspokoić, zanim spojrzałam w lazurowe oczy, które patrzyły na mnie z niepokojem.
- Chcesz się przewietrzyć?
- Nie, dziękuję Priyo - uśmiechnęłam się blado.
Dokończyłam swojego drinka, czując jak alkohol pozwala mi się powoli uspokoić i rozluźnić. Nachyliłam się w stronę baru, aby zamówić następny napój, ale dziewczyna uprzedziła mnie i puściła mi oczko z zawadiackim uśmiechem. Roześmiałam się cicho, wznosząc szklankę w niemym podziękowaniu. Miała idealne wyczucie czasu, ponieważ rozległy się pierwsze dźwięki gitary, a wiwat tłumu przetoczył się po klubie niczym grom, mimo że żaden z członków zespołu nadal nie pojawił się na scenie. Zagryzłam wargę, czując narastające napięcie.
- Chodź pod scenę!
Zanim zdążyłam zareagować, Rozalia pociągnęła mnie za sobą. Zdenerwowana obejrzałam się za siebie, jednak nie mogłam już dostrzec baru, przy którym została Pryia, moja szansa na ratunek. Westchnęłam cicho, gdy Rozalia zatrzymała się niedaleko sceny. Muzyka stawała się coraz głośniejsza, a światła przygasły. Widziałam ciemne sylwetki członków zespołu, które wywołały piski zgromadzonych dziewczyn. Nagle światła rozbłysły, a głęboki głos wokalisty sprawił, że moje ciało przeszył dreszcz. Zamknęłam oczy, wsłuchując się w jego śpiew. Potrzebowałam dłuższej chwili, aby opanować przytłaczające mnie emocje i ponownie otworzyć powieki.
Będąc na scenie i mogąc grać na gitarze był w swoim żywiole. Jego włosy sięgały już do ramion, jednak nadal farbował je na czerwono. Uśmiechnęła się do siebie, widząc, że związał nieposłuszne kosmyki z przodu, które zawsze opadały mu na oczy, w krótkiego kucyka. Stalowo-szare oczy krążyły po tłumie, a w kącikach ust krył się zawadiacki uśmiech. Westchnęłam cicho, widząc z jaką lekkością poruszał się po scenie. Nie przypominał tego chłopaka, który grał koncerty w liceum. Zbyt wiele rzeczy się zmieniło w ciągu tych kilku lat. Mimowolnie rozejrzałam się po tłumie wokół mnie. Większość dziewczyn nosiła koszulki z nadrukiem „Kastielove”, przez które uśmiechnęłam się cynicznie. Z pewnością musi być zachwycony, widząc jak zaangażowanych miał fanów. Pokręciłam zrezygnowana głową i przeniosłam wzrok z powrotem na scenę.
Miałam wrażenie, że świat usuwa mi się spod stóp. Jego oczy zdawały się skupione na mnie, a całe jego ciało zastygło w chwilowym bezruchu. Z szoku wyrwała mnie wilgoć na policzku, którą szybko starłam. Odwróciłam się na pięcie, szybko przeciskając się przez tłum w stronę baru.
Cała scena trwała zaledwie ułamki sekund i w żaden sposób nie zaburzyła przebiegu koncertu. Być może to wszystko działo się tylko w mojej głowie, a ciało nie było już w stanie dłużej wytrzymać całego napięcia. Wiedziałam tylko, że jestem żałosna. Sam kontakt wzrokowy doprowadził mnie do takiego stanu, mimo że minęły już cztery lata odkąd wszystko zniszczyłam.
- Hej, Jen! – zawołał Alexy, gdy znalazłam się dostatecznie blisko baru. – Wszystko w porządku? – zawołał zmartwiony, dotykając mojego ramienia.
- Tak. Koncert jest cudowny. Po prostu… - urwałam, gdy mój głos zaczął drżeć, a do oczu ponownie napłynęły łzy. Wzięłam kilka głębokich wdechów próbując się uspokoić. – Nie powinnam tu przychodzić.
- Będzie dobrze. Trzymaj. – Pryia podała mi nowego drinka i chusteczkę.
Posłałam jej blady uśmiech wdzięczności i ostrożnie starłam łzy. Dzięki jej cichemu wsparciu udało mi się opanować. Reszty koncertu wysłuchałam z przyjemnością, nie mogąc wyjść z podziwu jak wielki zrobił postęp. Alexy puścił mi porozumiewawcze oczko, gdy zobaczył słaby uśmiech malujący się na mojej twarzy, gdy słuchałam kolejnych kawałków. Poczułam delikatny rumieniec wypływający na moją twarz, który spowodował cichy śmiech moich towarzyszy, jednak postanowiłam ich zignorować, wpatrując się w bisujący zespół i kończąc sączyć mojego drinka. Alexy od razu chciał zamówić mi następnego, jednak pokręciłam stanowczo głową.
- Pasuję. Jeszcze jedna szklanka i będziecie musieli zanieść mnie z powrotem do mieszkania – westchnęłam cicho.
- Wiesz… Ja nie miałabym nic przeciwko – mruknęła zaczepnie Pryia, trącając mnie łokciem.
- Uwaga, lwica wyszła na łowy – zażartował Alexy i wybuchnął głośnym śmiechem, gdy szturchnęłam go w ramię.
- Nie mogę już z wami. Idę do toalety – jęknęłam zrezygnowana, ale nie powstrzymałam szerokiego uśmiechu.
Ostrożnie zsunęłam się na ziemię, sprawdzając jak działa mój błędnik, ponieważ czułam delikatne zamroczenie przez ilość alkoholu, którą wypiłam. Nie było jednak tak źle jak się na początku obawiałam i przeciskając się przez tłum ludzi udało mi się dostać do łazienki, przy której już znajdowała się spora kolejka, mimo że ostatnia piosenka jeszcze się nie skończyła. Musiałam czekać prawie pół godziny, aby w końcu dostać się do środka i doprowadzić do względnie normalnego wyglądu po moim małym załamaniu. Szczególnie, że koncert zdążył się już skończyć i coraz więcej osób cisnęło się przy barze. Z trudem zaczęłam się przeciskać do niego między pijanymi ludźmi, gdy poczułam silny uścisk na moim nadgarstku, który zmusił mnie do odwrócenia się. Od razu zadarłam głowę do góry, jednocześnie zaciskając dłoń w pięść, aby uwolnić się od niechcianego dotyku.
- Hej.
Zamarłam, gdy usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos i wpatrzyłam się w stalowo-szare tęczówki. Opuściłam luźno dłoń i zacisnęłam palce na swoim udzie, mając nadzieję, że ból pomoże zachować mi trzeźwość umysłu. Miałam trudności z nabraniem powietrza, moje serce tłukło boleśnie o żebra, żołądek zaciskał się i doprowadzał do mdłości. Szlag.
- Cześć – wyszeptałam, nie będąc pewna czy mnie usłyszał.
- Przyjechałaś do miasta i przyszłaś na mój koncert. Pewnie nie przeszło ci przez myśl, aby powiedzieć, że w końcu wróciłaś, co? – zapytał, marszcząc nieznacznie brwi.
- Nie miałam takiej możliwości… Poza tym… - Z trudem formułowałam każde słowo.
- Odpuść – mruknął.
Pokręcił głową, jakby zaczął żałować, że w ogóle rozpoczął ten temat. Przyglądał mi się przez chwilę, ale ja nie byłam w stanie już dłużej utrzymać kontaktu wzrokowego. Odwróciłam nieznacznie głowę, przenosząc swoje spojrzenie na dziewczyny, które stały za jego plecami, szepcząc między sobą i rzucając mi nienawistne spojrzenia. Większość z nich trzymała koszulki, ale u kilka z nich zaciskało w dłoniach biustonosze. Wzięłam głęboki oddech, zamykając oczy i wpijając jeszcze mocniej palce w udo. Zmusiłam się do ponownego spojrzenia na jego twarz i drgnęłam zaniepokojona, widząc jak uważnie mi się przypatruje.
- Nie sądziłam, że zauważysz mnie w tym tłumie – wyszeptałam, wpatrując się w swoje buty.
- Nawet jeśli reflektory świecą mi po twarzy, nie znaczy to że jestem całkiem ślepy. Szczególnie, gdy stoisz blisko sceny, a twoje włosy wyróżniają się w tłumie – sarknął chłodno.
Zacisnęłam zęby, zapominając, że znowu zagryzam wargę, dopóki nie poczułam metalicznego posmaku na języku. Starałam się jednocześnie ignorować, dziewczynę, która uwiesiła się na jego ramieniu, gdy przerwaliśmy rozmowę i zaczęła słodkim głosem prosić go o podpis. Jej piersi były dociśnięte do jego ramienia, o które ocierały się nieznacznie, gdy oddychała.
Obrzucił zebraną wokół nas grupkę znudzonym wzrokiem, przez co niektóre z nich pisnęły cicho podekscytowane. Od razu odsunął się od dziewczyny ze zirytowanym warknięciem.
- Znajdziemy jakieś spokojniejsze miejsce?
Nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie przez tłum w stronę kulis. Ignorowałam dziury w plecach, wiercone przez zazdrosne spojrzenia jego fanek. Zamiast tego postanowiłam się skupić na kontroli oddechu, aby nie rozsypać się na jego oczach. To ostatnia rzecz jakiej bym teraz chciała. Zatrzymałam się na małym zapleczu, przyciskając plecy do zimnej ściany, nieznośnie świadoma jak blisko znajdowało się teraz jego ciało przez panujące w środku zamieszanie. Powoli przeniosłam na niego oczy.
- Nie wiedziałam, że to będzie twój zespół. Rozalia uznała tę informację za nie istotną, aż do momentu, gdy znalazłyśmy się w klubie.
- Plakaty promujące nasz koncert są rozwieszone po całym mieście. Nie wspominając już o tym, że jest na nich mój wizerunek – prychnął pogardliwie.
- Dobrze wiesz, że nie zwracam uwagi na takie szczegóły. Zwłaszcza gdy mam ważne sprawy na głowie – powiedziałam ostrzejszym tonem.
- Oczywiście. – Przewrócił oczami widocznie zirytowany.
- Kastiel – syknęłam cicho.
Jego imię z trudem przeszło mi przez gardło. Po czterech latach złamałam swoje postanowienie i znowu je przywołałam, a wraz z nim wszystkie wspomnienia. Wydawało mi się, że mój umysł tylko czekał na ten moment słabości, aby mnie zdradzić i ponownie przywołać ból jaki czułam po naszym zerwaniu. Zupełnie jakby chciał mnie ukarać za to co zrobiłam. Musiałam założyć ręce na piersi, aby nie dostrzegł jak bardzo drżą. Zmrużył tylko oczy na ten gest i zacisnął mocno szczękę. Musiałam się stąd wydostać. Najszybciej jak to tylko było możliwe. Odetchnęłam cicho, aby rozluźnić chociaż trochę zaciśniętą krtań. Byłam nieznośnie świadoma, że Kastiel dokładnie obserwuje i analizuje każdy mój gest.
- Nie powiedziałam ci nic, ponieważ nie chciałam niepotrzebnie rozdrapywać starych ran. Zresztą nie jestem tu długo.
- Masz rację – odparł w końcu po długim milczeniu. – Ostatecznie, to ty postanowiłaś zakończyć wszystko, nawet nie dając nam szansy, aby spróbować. Wątpię, więc abyś myślała o mnie podczas powrotu. – Rzucił mi wyzywające spojrzenie.
- Chciałbyś aby tak było? – uniosłam brew.
- Zniknęłaś na cztery lata, a ja miałbym być drugą opcją? Planem bezpieczeństwa? Chyba nie sądziłaś, że zamierzałem grzecznie czekać aż łaskawie znowu się pojawisz?
- Nie, dlatego z tobą zerwałam – warknęłam przez zaciśnięte zęby.
Od razu tego pożałowałam, widząc szok malujący się w jego oczach, mimo że wyraz twarzy pozostał beznamiętną maską. Odwróciłam wzrok, ponownie zagryzając wargę aż do krwi. Głupia. Mogłam nie wracać do tego tematu, a zamiast tego powiedzieć tylko, że koncert bardzo mi się podobał. Ta rozmowa nie jest mu potrzebna, a mi nie służy do niczego innego, poza zaognieniem cierpienia.
- Jak to wspaniale jest się dowiedzieć, że nigdy mi nie ufałaś. Szkoda, że przez cały ten czas się powstrzymywałem. Może uda mi się jeszcze złapać, którąś z tych dziewczyn – zamyślił się spoglądając na drzwi.
Te kilka słów wystarczyło, żeby złamać moje wątłe opanowanie. Miałam wrażenie, że moje serce skruszyło się w drobny mak, przez ból jaki nagle zawładnął moim ciałem. Zaczęłam się dusić przez ogromną gulę w moim gardle, a po policzkach zaczęły powoli spływać łzy. Z trudem udało mi się zebrać siły, aby odepchnąć się od ściany i potykając się o leżące kable dostać się do wyjścia. Nagle stałam się głucha na wszystko wokół mnie jakbym znalazła się pod wodą. Łzy coraz bardziej rozmazywały mi widok, gdy wypadłam na zewnątrz i zaczęłam się przepychać przez tłum. Nie przejmowałam się głośnymi przekleństwami osób, które potrącałam oraz stłumionym śmiechem dziewczyn, które czekały na niego pod drzwiami zaplecza. Chciałam się tylko stąd wydostać, ale w połowie mojej drogi uderzyłam w kogoś i prawie się przewróciłam. Podniosłam głowę, mrugając szybko, aby chociaż trochę wyostrzyć obraz. Pryia przytrzymała mnie, patrząc zaskoczonym wzrokiem na moją zapłakaną twarz.
- Zabierz mnie stąd – poprosiłam cicho.
Przeniosła swój wzrok w kierunku z którego przyszłam i skinęła głową. Nie wiem co zobaczyła, że jej twarz stężała z wściekłości, ale byłam jej wdzięczna, gdy otoczyła mnie ramieniem i poprowadziła przez tłum. Będąc blisko baru powiedziała kilka słów do Alexy’ego, który popatrzył na mnie ze współczuciem i przytulił mnie na pożegnanie. Wtedy Pryia wyprowadziła mnie z dusznego klubu w chłodną noc. W końcu udało mi się głębiej odetchnąć, mimo że mój oddech cały czas drżał. Zimne powietrze działało na mnie otrzeźwiająco i pomogło mi się powoli uspokoić. Pryia czekała cierpliwie obserwując mnie uważnie.
- Już lepiej? – zapytała nadal zaniepokojona.
- Tak. Dziękuję ci.
- Co się stało?
- Widziałam się z Kastielem. Powiedzmy, że to nie był najlepszy pomysł. – Zagryzłam wargę, powstrzymując niechciany szloch.
- Chcesz,  żebym tam wróciła i z nim porozmawiała? Wiesz, że nie lubię się mieszać w cudze sprawy, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek i powiedzieć mu co o tym wszystkim myślę.
- Nie. Ja spieprzyłam relację między nami, więc sobie na to zasłużyłam. Sprowokowałam go, a on ze swoim ciętym językiem i charakterem nie był w stanie się powstrzymać, aby nie wbić szpili przez którą pęknę. Taka mała zemsta za to wszystko co zrobiłam, nawet jeśli teraz tego żałuje.
Pokiwała ze zrozumieniem głową i zamyśliła się nad moimi słowami, gdy szłyśmy w milczeniu w stronę naszego mieszkania. Pierwszy szok zdążył już ze mnie zejść, mimo że nadal czułam ten nieznośny ból jaki spowodowały jego słowa. Teraz jednak zaczęła narastać we mnie wściekłość, nawet jeśli nie miałam prawa by się denerwować i podświadomie wiedziałam, że nie zamierza tego zrobić. To nie w jego stylu, a te dziewczyny z pewnością działają mu na nerwy, więc ostatnia rzecz o jakiej by pomyślał to pójście z którąś z nich do łóżka. Jednak mimo tego racjonalnego rozumowania, nie mogłam powstrzymać napływających emocji, które przyćmiły te argumenty.
Byłam tak pogrążona w swoim myślach, że nawet nie zauważyłam kiedy skręciłyśmy w jedną z ciemnych uliczek, prowadzących do naszego domu. Pryia zatrzymała się gwałtownie, pociągając mnie za sobą, przez co o mały włos nie straciłam równowagi. Złapałam jej kurtkę i wpatrzyłam się w ten sam punkt. Wyjście z uliczki blokowała dwójka facetów, a gdy dyskretnie się obejrzałam, za nami zobaczyłam kolejną parę. Cała czwórka powoli skracała dystans miedzy nami, aż zatrzymali się kilka stóp od nas. Zacisnęłam wargi i opuściłam powoli dłonie.
- Co dwie takie ładne dziewczyny robią tutaj same o tak późnej porze? Nie wiecie, że to niebezpieczne? – zapytał jeden z nich, a ja pomimo dzielącej nas odległości poczułam smród alkoholu.
- A może chciałybyście się zabawić? Jeśli tak to z chęcią wam pomożemy – zarechotał drugi z nich.
- Dam wam jedną szansę, abyście puścili nas po dobroci. Inaczej was to zaboli – powiedziałam chłodno, a kątem oka rozglądając się po alejce.
- Widzieliście to? Ona myśli, że może nam grozić – powiedział z niedowierzeniem pierwszy z nich. – Chyba trzeba jej pokazać kto tu rządzi – warknął cicho.
Zbliżył się do mnie i spróbował złapać mnie za dłoń, jednak uprzedziłam go i zacisnęłam palce na jego nadgarstkach. Potrzebowałam zaledwie kilku sekund, aby dostosować się do pulsu krwi i uwolnić energię, którą skumulowałam we wnętrzu dłoni. Mężczyzna z krzykiem bólu wyrwał się z mojego uścisku. Teraz prawa z jego dłoni była sinoczerwona, w niektórych miejscach zaczęły się pojawiać pęcherze, natomiast lewa była wściekle czerwona i większa jej część była pokryta pęcherzami. Pokręciłam niezadowolona głową. Za mało skupiłam się na prawej ręce.
- Co ty mi zrobiłaś?! – wykrzyczał przerażony patrząc na swoje dłonie.
- Poparzenia drugiego stopnia oraz w większości odmrożenie, niestety, pierwszego stopnia. Nie umrzesz i nie zostaną ci ślady, jeśli odpowiednio się nimi zajmiesz, ale myślę, że to wystarczy za nauczkę, abyś więcej nie dotykał kobiety bez jej zgody – powiedziałam chłodnym tonem.
Odwróciłam się bokiem tak aby wszyscy mężczyźni mogli zobaczyć wnętrza moich dłoni, które obróciłam w ich stronę. Pozostała trójka cofnęła się z pobladłymi twarzami, widząc jak okrąg w środku granatowego tatuażu mieni się ciemnoniebieskim blaskiem. Powoli wokół moich dłoni zaczęła się skraplać woda. Uśmiechnęłam się słodko do obu stron.
- Więc jak będzie chłopcy? Dacie nam przejść czy ma zaboleć?

Koniec części I

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz