czwartek, 9 listopada 2017

Rozdział V cz.2

W końcu po miesięcznej przerwie jest dokończenie rozdziału. Niektórzy może chcą wiedzieć jakie były powody, dlatego powiem tylko: problemy prywatne, zacięcie twórcze i szkoła. Zrobię wszystko co tylko się da, aby więcej takie zniknięcie się niepowtórzyło, natomiast następny rozdział już się piszę, więc do zobaczenia niedługo ;) A teraz zapraszam do czytania :D

Miłego czytania i bardzo proszę o komentarze. Mam nadzieję, że pomimo długiej przerwy ktoś jeszcze został. Proszę, aby KAŻDY zostawił chociaż kilka słów swojej opinii. To naprawdę nie muszą być elaboraty, liczy się sam gest, szczególnie, że liczba osób komentujących spadła z 5/6 na 1/2, a wyświetlenia pozostały.

Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.


Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.



- Musieli być zawiedzeni, że nic nie zobaczyli. – Uśmiechnęłam się niewinnie, nie wspominając o sytuacji z poprzedniej nocy.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – zaśmiał się i pokręcił z niedowierzeniem głową. – Wieczorem zabieram cię ze sobą. Chcę, żebyś się z kimś przywitała, a później lekko rozluźnisz się przed szkołą. – Uśmiechnął się w tajemniczy sposób.
Wydęłam wargi, ponieważ wiedziałam, że nie powie mi nic więcej, ale mimo to mierzyliśmy się przez dłuższy czas wzrokiem. W końcu warknęłam zirytowana i zrobiłam sobie nową herbatę mając nadzieję, że może się złamie, ale nic takiego się nie wydarzyło.
- Powiesz mi, chociaż jak się ubrać? – westchnęłam w końcu.
- Możesz być tak jak wczoraj. – Wyszczerzył się do mnie.
- Nie mam zamiaru iść do klubu – ostrzegłam go.
- Nie idziemy. W każdym razie… - urwał wstając od stołu. – Idę poćwiczyć. Przyłączysz się? – Posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Podziękuję. Znowu jęczałbyś mi pół wieczoru, że dałeś mi fory i że nie jesteś w najlepszej kondycji przez wydarzenia z klubu. Poza tym już raz przez ciebie naciągnęłam szwy.
- Taka jesteś siebie pewna?
- Żebyś wiedział. W końcu to ja cię wszystkiego nauczyłam. – Wyszczerzyłam się szeroko.
Musnęłam go policzek i skierowałam się na górę, gdzie udałam się prosto do łazienki i już po chwili zamoczyłam się w lodowatej wodzie czując, jak przynosi to ulgę moim poobijanym mięśniom. Podczas tej godziny kilkukrotnie oglądałam swoje szwy, aż nie byłam pewna, że nic się nie zostało, a rany goją się prawidłowo. Przyśpieszyłam tę czynność, przez posmarowanie ich specjalną maścią, która zapobiegała także zostawaniu blizn.
Z łazienki wyszłam opatulona w gruby szlafrok i to tylko dlatego, żeby Dick nie narzekał znowu na moje sine usta, gdy skierowałam swoje kroki w stronę piwnicy, gdzie musiała się mieścić sala treningowa. W międzyczasie znalazłam także pokój muzyczny ze studiem nagraniowym oraz spiżarnię. Ten dom był naprawdę ogromny.
Oparłam się o framugę drzwi sali treningowej i starałam się powstrzymać szeroki uśmiech, gdy obserwowałam ćwiczącego Dicka. Jak zawsze był bez koszulki dzięki czemu mogłam obserwował pracę jego mięśni podczas każdego kolejnego uderzenia w worek treningowy. Zagryzłam wargę czując dreszcz spowodowany tym widokiem.
Kurwa. Minęło dopiero kilka miesięcy, odkąd ostatni raz byłam w związku, a mój organizm zaczyna postrzegać Dicka jako łakomy kąsek. Jak tak dalej pójdzie nie wytrzymam długo i ulegnę urokowi pierwszego lepszego faceta, który będzie mną zainteresowany, czego z pewnością gorzko pożałuję.
- Skończyłaś już podziwiać? – zapytał rozbawiony Dick.
- Może… - odpowiedziałam przeciągając słowo i uśmiechając się niewinnie.
Zaśmiał się cicho i ściągnął worek, żeby odłożyć go z powrotem do schowka, a więc to znaczyło, że nic tu po mnie. Wróciłam do swojego pokoju i przez kilka minut przeglądałam garderobę, aż w końcu zdecydowałam się na czarne skórzane spodnie, krwistoczerwoną bluzkę na ramiączkach, która zamiast pleców miała cienką koronkę. Postanowiłam założyć czarne szpilki z czerwoną podeszwą oraz skórzaną ramoneskę w tym samym kolorze. Oczy podkreśliłam srebrnymi cieniami w różnych odcieniach oraz tuszem, a usta ciemnoczerwoną szminką.
- Gotowa? – zapytał Dick wchodząc do pokoju bez pukania.
- Naucz się pukać – warknęłam zirytowana zarzucając kurtkę na ramiona.
- A co palce poszły w ruch? – poruszył sugestywnie brwiami.
- Chyba by wydrapać ci oczy.
- Nie tak agresywnie, bo inaczej nigdy nie znajdziesz sobie męża, dziewico orleańska.
- Do Joanny mi daleko. Ja bym nie dała się spalić na stosie.
- Bo ogień nic nie robi czarownicom?
- Nie, bo ja zaciukałabym ich mieczem albo wystrzelała z łuku. Po prostu nie mieliby podejścia. Interpretacja dowolna.
Zaśmiał się głośno na moje słowa i wyszedł z pokoju, a ja powłóczyłam się zaraz za nim. Wsiadłam do samochodu ignorując jego lekko złośliwe uwagi i oglądając miasto, którego nadal nie miałam okazji zwiedzić. Tym razem Dick zabrał mnie do tej bardziej „mrocznej” części. Zatrzymał się dopiero po dłuższym czasie przed dużym, opuszczonym warsztatem samochodowym.
- Czekaj tu – polecił, a sam wszedł do środka.
Zrobiłam to o co mnie poprosił. Przez pierwsze pięć minut, po których zniecierpliwiona i lekko poddenerwowana weszłam do środka. To wszystko za bardzo przypominało mi sytuację, która wydarzyła się kilka lat temu. Zawiasy zajęczały potępieńczo, gdy pchnęłam drzwi, alarmując wszystkich, znajdujących się w środku. Moje spojrzenie od razu natrafiło na zirytowane spojrzenie Dicka, który od razu ruszył w moją stronę pokazując osobę, z którą rozmawiał.
- Wally, – wyszeptałam z trudem.
Szmaragdowe oczy z wiecznymi rozbawionymi iskierkami zwróciły się w moją stronę. Uśmiechnął się szeroko, kiedy mnie zobaczył, a ja nie mogłam się powstrzymać i rzuciłam się mu na szyję mocno przytulając, przez co upadliśmy na ziemię. Zaśmiał się głośno, gdy kurczowo zaciskałam dłonie na jego koszuli nadal będąc w lekkim szoku. Głaskał mnie po włosach, dopóki w końcu się nie odsunęłam.
- Ciebie też miło widzieć, Jenny – zaśmiał się cicho i wyszczerzył jeszcze bardziej.
- Jakim cudem? Przecież miałeś być we Francji i…
- A czy to ważne? Teraz jestem tutaj i w końcu mogłem cię zobaczyć.
Przytulił mnie z całej siły, jednocześnie mierzwiąc mi włosy. Od razu zaczęłam się wiercić i wyrywać. Dopiero Dick pomógł mi w tym. Posłałam Wally’emu mordercze spojrzenie, gdy wyczułam pod palcami szopę jaką zrobił z moich włosów. W odpowiedzi posłał mi całusa, a ja wystawiłam język, co musiała wyglądać naprawdę komicznie i bardzo dziecinnie sądząc po załamanej minie Dicka.
- Więc? Gdzie samochody? – zapytałam z niewinnym uśmiechem, rozczesując włosy palcami.
Dick z Wally’m wymienili zaskoczone spojrzenia, na które prychnęłam rozłoszczona.
- Och, skończcie już udawać idiotów. Postawiliście mnie w identycznej sytuacji cztery lata temu. Jedyna różnica jest taka, że nie jesteśmy już w Los Angeles, a w Mistganie.
- Dobra chodź. I tak już zepsułaś niespodziankę – westchnął ciężko Dick.
Zaprowadził mnie w głąb garażu, gdzie moim oczom ukazały się dwa skarby: czarno-pomarańczowa Mazda RX-7 i czerwona Corvette’a C7. Zagryzłam wargę zachwycona i usiadłam na masce Mazdy, patrząc na Dicka z cichą prośbą w oczach. Zlustrował mnie uważnie unosząc wysoko brew.
- Pomijam fakt, że nawet nie musiałem cię do niczego przekonywać, to jak wyobrażasz sobie prowadzenie w tych szpilkach?
- Dam sobie radę. Nie będę się teraz ścigać, a w razie czego zawsze mogę je ściągnąć. To jak będzie?
- Niech będzie. Jedziesz z nami, Wally? – zwrócił się do rudowłosego, jednocześnie rzucając mi kluczyki od samochodu.
- Jasne. Chcę to zobaczyć – zaśmiał się i wsiadł na miejsce pasażera koło mnie.
W ułamku sekundy znalazłam się w środku i odpaliłam silnik. Czekałam chwilę, aż Dick wjedzie do środka swoim Lamborghini, a następnie skierowałam się za nim na miejsce wyścigów ulicznych. Mignęła mi nazwa ulicy. Rodeo Drive. Czyli o to chodziło rano Kastielowi. Ciekawe czy uda mi się go znaleźć w tym tłumie, który sprawiał wrażenie poruszonego na widok C7. Dick nie wydawał się tym przejmować i podjechał do Dajana, który ze swoim wzrostem nie mógł pozostać niezauważony.
- Widzę, że w końcu zdecydowałeś się wrócić. I przyprowadziłeś Jenny – powiedział z szerokim uśmiechem, gdy wysiedliśmy z samochodu. – Jestem ciekaw czy jest chociaż w połowie tak dobra jak mi opowiadałeś.
- Sam się przekonaj – odparł znudzony Dick.
Z ciężkim westchnięciem przewróciłam oczami i usiadłam na masce swojego samochodu, zakładając przy okazji ręce na piersi. Dajan posłał mi szeroki, lekko złośliwy uśmiech.
- Nikomu nie będę niczego udowadniać – warknęłam chłodno.
- A może mówisz tak, bo się boisz? – usłyszałam kpiący głos dochodzący zza Dajana.
Gdy brunet przesunął się odrobinę, dostrzegłam niską dziewczynę, która okazała się właścicielką głosu. Siedziała na masce kanarkowo żółtego Porsche 911 Turbo. Uniosłam jedną brew i zlustrowałam ją od góry do dołu.
Miała miedzianą cerę, wystające kości policzkowe i pełne usta. Pomimo jej metru pięćdziesiąt nie miałam wątpliwości, że przynajmniej jedno z jej rodziców musi być rodowitym Indianinem. Miała krótkie, czarne włosy, które sięgały jej do podbródka, oraz duże oczy, wyglądające jak dwa onyksy. Bez skrępowania lustrowała mnie nimi uważnie, oceniając moje możliwości. Poza obfitym biustem, miała bardzo drobną budowę ciała. Udało mi się jednak zauważyć lekkie zarysy twardych mięśni ramion, gdy napięła je na chwilę.
Zatrzymała się przed Dajanem wykrzywiając usta w kpiącym uśmiechu, który podkreślał jej poprzednią wypowiedź i założyła ręce na piersiach czekając na moją reakcję. Na początku chciałam ją zignorować, ale widząc jej postawę zsunęłam się z maski samochodu. Górowałam nad nią prawie dziesięć centymetrów, chociaż gdybyśmy obie były bez szpilek mogłoby być nawet więcej. Posłałam jej chłodny uśmiech, ale zanim zdążyłam odpowiedzieć, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu, a Dick zwrócił na siebie naszą uwagę.
- Witaj, Mio. – Uśmiechnął się do niej szeroko, chociaż w jego głosie mogłam wyczuć lekkie napięcie.
- Rich, prosiłam cię, żebyś nazywał mnie Ami – westchnęła ciężko i rzuciła mu zniecierpliwione spojrzenie.
- A ty miałaś mówić do mnie Dick.
- Aż tak bardzo lubisz być wyzywany od chui?
- Dlatego ja dla ciebie będę Richem, a ty będziesz moją. Możesz zdecydować, kiedy, pozwalam.
- Prędzej umrę, niż się zgodzę – prychnęła z pogardą.
- W każdym razie cieszę się, że poznałaś już moją siostrę.
- To coś jest twoją siostrą? – zapytała z niedowierzeniem.
- To coś nadal tutaj stoi i ciągle was słyszy, – warknęłam wściekła piorunując ją spojrzeniem – oraz radzi ci uważać krasnalu, bo ktoś niechcący mógłby cię rozdeptać.
- Powtórz to jeszcze raz, suko – warknęła mrużąc oczy.
- Chciałabyś, karle – prychnęłam prostując się i zyskując kilka dodatkowych centymetrów.
- Ty kurwo! – Zbliżyła się do mnie szybkim krokiem.
- Stop!
Między nami natychmiast pojawił się Wally i Dajan, którzy odciągnęli nas na odpowiednią odległość zanim doszłoby do rękoczynów. Skierowałam swoje mordercze spojrzenie na rudowłosego, który pokręcił tylko głową.
- Jeśli chcecie się bić, to proszę bardzo, ja chętnie pooglądam. Sądzę, że tak jak większość zebranych tu ludzi.
Drwiący głos dobiegł gdzieś z tłumu, a ja prawie natychmiast zlokalizowałam jego czerwonowłosego właściciela, który stał na jego obrzeżu i uważnie nam się przyglądał. Jego mina wcale nie współgrała z tym co mówi.
- Jednak z tego co kojarzę, nie po to tutaj przyszliśmy. Jestem za to ciekaw, która uczennica jest lepsza. Co ty na to, Dick?
- Niechętnie, ale zgodzę się z tobą – odparł tylko zapytany. Wydawał się znudzony.
Skierowałam swój wzrok ostatni raz na brunetkę, która kazała im obu iść do diabła zanim wsiadła do swojego samochodu. Sarknęłam cicho i wyszarpnęłam dłoń z uścisku Wally’ego, aby również przyszykować się do wyścigu.


Korekta: Ihmeelinen

6 komentarzy:

  1. No nareszcie 🙌
    Dajesz Jenny, dajesz Jenny, dajesz Jenny! *krzyczy ze swojego auta po wygranym wyścigu z psem dyrektorki na Natanielu*

    Wydrap bladzi oczy!
    Niechaj cieeeerpi...

    Kastiel taki mądry, a z tego co pamiętam, za jakiś czas już nie będzie. XD

    Pozdrawiam,
    Życzę weny,
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę przyznać, że twój komentarz mnie rozbawił xD Cieszę się z takiego entuzjazmu ;)

      Pozdrawiam :D

      Usuń
  2. Dziwnie się czuje kiedy nadal pamiętam całą fabułę a głównie tą sytuację w twojej wcześniejszej wersji a tu inne dialogi trochę bardziej dojrzałe sceny i takie brrr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony jest mi strasznie miło, że ktoś kojarzy starą wersję fabuły, mimo że styl był okropny.
      Zastanawia mnie tylko w jakim sensie "brrr". Rozwiniesz? :D

      Usuń
    2. Chodzi o taki dreszczyk towarzyszący dobrej fabule.

      Usuń
    3. W takim razie jestem szczęśliwa, że tak uważasz :D
      Bardzo dziękuję za komentarze i do zobaczenia niebawem ;)

      Usuń