poniedziałek, 3 lipca 2017

Rozdział I

Zapraszam na pierwszy rozdział, który będzie posiłkował się historią mojego starego bloga "Słodka Historia Brązowookiej". Wiele scen zostanie zmienionych, więc nawet jeśli czytałeś wcześniejszą historię przeczytaj od nowa wstawione rozdziały, ponieważ możesz nie wiedzieć o co chodzi w dalszej historii. Proszę także do zapoznania się z poniższym ostrzeżeniem.

Na tym blogu, a także w tym rozdziale mogą pojawić się przekleństwa, brutalne lub erotyczne sceny. Ostrzeżenie to będzie pojawiać się przed każdym nowym rozdziałem, więc wchodzisz na własną odpowiedzialność.
Z góry dziękuję za wszelkie komentarze, a także konstruktywną krytykę.


- Dalej! Mów gdzie to jest! – krzyczał nienawistny głos.
Nagle moja głowa znowu znalazła się pod wody, a siła z jaką wpychano mi ją tam wyciskała mi cenne powietrze z płuc. Za wszelką cenę starałam się utrzymać przytomność, ale nie szarpałam się. Wiedziałam, że to nie ma sensu. Prawdopodobnie zginę tu i nikt nie odnajdzie moich zwłok. A to wszystko przez jeden głupi błąd.
Nagle znowu mogłam oddychać. Chciwie łapałam cenne powietrze, jednak nie miałam czasu aby cieszyć się, że jednak się nie utopiłam. Mój oprawca jeszcze mi nie odpuścił i za włosy rzucił mną z całej siły o ziemię. Moje ciało nie reagowało na moje rozkazy, a oczy nie chciały wyostrzyć widoku. Osoba stojąca nade mną była tylko czarnym cieniem.
Jęknęłam tylko cicho gdy spoliczkował mnie i znowu zaczął krzyczeć:
- Mów dziwko! Gdzie to jest?!
Usiadł na moich biodrach i wyciągnął nóż, ale coś podpowiadało mi, że nie ma zamiaru tego skończyć.
Nagle do mrocznego pomieszczenia wpadł snop światła. Słyszałam wrzaski umierających ludzi.  Mój kat krzyknął coś, ale nie byłam już dłużej w stanie rozróżnić poszczególnych słów od siebie. Zostałam pociągnięta do góry z ostrzem przyciśniętym do naciągniętej skóry na szyi. Mrużyłam oczy przez blask w którego stronę zostałam teraz skierowana. Słyszałam kroki i drżący głos mojego dręczyciela. Nie było nic więcej.
Huk.
Jednak nie umarłam.
Osunęłam się bezwładnie na ziemię, ale nie uderzyłam o beton na podłodze. Pochwyciły mnie silne ręce i przycisnęły do swojego szerokiego torsu, mimo że byłam cała pokryta gorącą, lepiącą się cieczą, która śmierdziała rdzą.
Ale było tam coś jeszcze.
Morska bryza.
Z trudem uniosłam wzrok, żeby ujrzeć mojego wybawiciela, ale nie mogłam wyostrzyć obrazu. Widziałam tylko ciemne kontury.
Mój anioł śmierci.
- Jenny!

***

Z trudem uniosłam ciężkie powieki. W głowie wciąż dźwięczał przerażony głos wołający moje imię. Ostatnie echo mojego koszmaru.
Nieprzytomnym wzrokiem spojrzałam w bok. Ładna wysoka blondynka delikatnie dotykała mojego ramienia. Z trudem wyprostowałam się i spojrzałam na nią. Nadal byłam na skraju koszmaru i jawy.
- Proszę zapiąć pasy. Zaraz będziemy lądować w Mistganie pani Wayne.
- Dobrze – westchnęłam cicho i zrobiłam to o co poprosiła.
Mistgan.
Westchnęłam ciężko.
To tu mój przyrodni brat rozpoczął kilka tygodni temu naukę w ostatniej klasie liceum. Tutaj miałam zacząć swój drugi rok nauki. Skrzywiłam się na samą myśl. To dla mnie zgodził się przepisać, pomimo że został mu tylko jeden rok. Nie spotkałam drugiej tak troskliwej osoby jak on.
Z ciężkim westchnięciem spojrzałam przez okno. Byliśmy już poniżej chmur dzięki czemu mogłam oglądać z lotu ptaka moje nowe miasto. Znajdowało się niedaleko brzegu morza w większej części odgrodzone klifami. Tylko niewielka jego część miała dostęp do plaży. Centrum miasta składało się głównie z bloków, ale na jego obrzeżach zauważyłam domki. Odetchnęłam z ulgą gdy okazało się, że przedmieścia nie są stworzone tak jak przy większych miastach w Ameryce. Oznaczało to, że domy nie były zbudowane w idealnych rzędach i nie wyglądało na to aby dbano, by na zewnątrz wyglądały tak samo, co było zupełnym przeciwieństwem do metropolii takich jak Los Angeles.
Kiedy wróciłam do oglądania, zobaczyłam, że z drugiej strony miasta rozciągał się średniej wielkości las przecięty w połowie drogą stanową. Po bokach były łąki wśród których wychwyciłam parę domków. Uśmiechnęłam się do siebie. Całość prezentowała się tak bardzo odmiennie od metropolii w której do tej pory żyłam. No i nie widziałam żadnej willi co było kolejnym plusem, ponieważ to znaczyło, że zamieszkamy w domu. Nasz ojczym nigdy nie pozwoliłby na mieszkanie w blokach.
Zadowolona odwróciłam się w stronę dziobu samolotu i wygodnie ułożyłam się w fotelu, aby jakoś spędzić ostatnie chwile mojego lotu, gdy samolot zaczął kołować, przygotowując się do lądowania.

W końcu po długim oczekiwaniu udało mi się odebrać moją walizkę dzięki czemu mogłam skierować się do wyjścia. Z daleka udało mi się zobaczyć wysokiego bruneta, o niezwykle błękitnych oczach, które zawsze przypominały mi bezchmurne niebo. Uśmiechnął się, gdy jego oczy w końcu spoczęły na mnie, przez co poczułam bolesny uścisk w sercu. Tak dawno go nie widziałam, a teraz nie mogłam pozbyć się poczucia winy gdy patrzył na mnie z taką ulgą. Wpadłam mu w ramiona, a on od razu objął mnie mocno.
- Jenny… Martwiłem się – wyszeptał w moje włosy.
- Przepraszam, Dick – mruknęłam cicho i mocniej się wtuliłam.
- Spóźniłaś się. Minął już miesiąc od rozpoczęcia szkoły. Co się stało?
Odsunął mnie na długość ramion, aby przyjrzeć mi się uważnie. Zawsze bardzo troszczył się o mnie, mimo że nie byliśmy spokrewnieni. To nam nie przeszkadzało. Byliśmy jak rodzeństwo.
- Miałam wypadek, a w szpitalu nie chcieli mnie wypuścić dopóki nie upewnili się, że jestem cała. Są strasznie nudni i nie, nie martw się. Przesadzali – westchnęłam ciężko i odsunęłam się od niego – To gdzie teraz?
Uśmiechnął się i zabrał moją walizkę. Przed lotniskiem stało jego srebrne Lamborghini Huracan. Uśmiechnęłam się szeroko. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
- Widzę, Richardzie, że kupiłeś sobie nowy samochód – powiedziałam rozbawiona.
Pokazałam mu język, gdy spiorunował mnie wzrokiem. Nienawidził swojego pełnego imienia.
- Naprawdę nie wiem za czym ja tak tęskniłem – wymruczał niezadowolony pod nosem.
- Jesteś zbyt nerwowy Richardzie. Przecież to tak wspaniałe imię. Powinieneś je szanować. Twój dziadek nie byłby zadowolony
Wyszczerzyłam się, a on za karę dźgnął mnie między żebra. Podskoczyłam i skrzywiłam się z bólu, szybko odwracając wzrok. Masowałam delikatnie obolałe miejsce.
- No już się tak nie obrażaj. Było trzeba nie zaczynać.
- Wiem - prychnęłam cicho.
Pomogłam zapakować mu moje dwie walizki, zanim sama wskoczyłam na siedzenie pasażera. Dick dołączył do mnie chwilę później. Ruszyliśmy powoli przez mało ruchliwe ulice miasta, któremu przyglądałam się z lekkim zainteresowaniem.
- Jak tu jest? – zapytałam cicho.
- Spokojnie. Na początku może się to wydawać dziwne, skoro przeniosłaś się z dużego, ruchliwego miasta, ale po niecałym miesiącu zaczynasz doceniać tę ciszę. Nasz dom jest umiejscowiony blisko lasu, który mogłaś zauważyć podczas lądowania. Musisz pamiętać, że nie jest to metropolia jak Los Angeles, ale wbrew pozorom to duże miasto.
- Nie jestem jeszcze ślepa. Dobrze widzę jak bardzo się różni.
- Tego nigdy nie powiedziałem. Mieszkamy bardzo blisko centrum, więc praktycznie od wszystkiego dzieli nas niewielka odległość. Najdalej mamy do morza, ale to tylko przez dziwny kształt miasta. Zupełnie jakby było klepsydrą.
Zaskoczona uniosłam wysoko brew. Pierwszy raz słyszałam o takim sposobie budowy, ale z drugiej strony odrobinę się ucieszyłam. Brakowało mi spokoju i ucieczki od tej ciągłej gonitwy. Jestem ciekawa czy uda mi się to tutaj. Nawet nie zauważyłam kiedy usnęłam, nadal zmęczona po długiej podróży.

***

Usłyszałam cichy głos Dicka i poczułam delikatne potrząsanie za ramię.
- Wstawaj śpiąca królewno. Zostałaś już tylko ty.
Spojrzałam na niego zaspana.
- Chodź. Zobacz swój nowy dom – uśmiechnął się delikatnie i zrobił mi miejsce, żebym wysiadła.
Lekko zamroczona, ostrożnie wysiadłam z samochodu i przeciągnęłam się długo. Dopiero po dłuższej chwili zwróciłam uwagę na dom.
Duży, biały, dwupiętrowy budynek wyłożony w niektórych miejscach ozdobnym szarym kamieniem z czarnym dachem. Do domu przyklejony był duży garaż. Spokojnie mógł pomieścić dwa samochody. Myślę, że motor też by się zmieścił. Na tle lasu prezentował się naprawdę wspaniale.
- Dlaczego nie wjechałeś do garażu?
- Ponieważ nie chcę zaczynać zwiedzania od tyłu i niezbyt interesującego garażu.
Zaśmiałam się cicho i złapałam klucze, które mi rzucił. W ciągu kilku sekund znalazłam się w małym holu skąd dwa duże łuki prowadziły do salonu i kuchni, która była połączona z jadalnią. Był wyłożony piaskowymi panelami, a ściany zdobiły kamienie w kolorze jasnego kremu, które przerzedzały się w stronę sufitu. Na wysokości jednej trzeciej ściany nie było już żadnych kamieni i mogłam zobaczyć białą farbę, którą była pomalowana, tak samo jak sufit.
Po lewej stronie zauważyłam piaskowe schody prowadzące na piętro, osłonięte szklaną szybą zdobioną w białe pędy bambusa. Do szklanej ściany została przymocowana prosta balustrada. Pod spodem były zamurowane, aby zasłonić dziurę od schodów prowadzących do piwnicy. Byłam ciekawa co się w niej znajduje, jednak w pierwszej kolejności swoje kroki skierowałam do salonu, którego mały fragment mogłam zauważyć przez łuk koło schodów.
Zostawiłam walizki na progu i zaciekawiona zajrzałam do środka.
Salon był znacznie większy niż wydawał się na pierwszy rzut oka. Był duży i jasny dzięki kontrastowi pomiędzy ciemnymi panelami i sufitem, skonstruowanym z belek, a jasno szarymi i kremowymi ścianami. Do tego dochodziły jasne skórzane meble, jak biała kanapa w kształcie litery L, stolik kawowy z jasnego drewna albo kominek wyłożony piaskowcem. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy tylko zobaczyłam, że mamy kino domowe.
- Tak moja maniaczko. Jest i telewizor oraz wszystkie twoje ukochane płyty – zaśmiał się cicho wchodząc do pokoju i widząc moją reakcję.
- Dziękuję.
Wskoczyłam na niego i dałam soczystego buziaka w policzek.
- Nie masz za co. Po prostu w pierwszej kolejności udostępnisz je mi – uśmiechnął się jeszcze szerzej przerzucając mnie przez ramię.
- Ej! Umiem chodzić!
- Ja nie byłbym tego tak do końca pewny – zaśmiał się i zabrał mnie do mojego pokoju.
Postawił mnie dopiero przed drzwiami do mojego pokoju. Niepewnie zajrzałam do środka i zamarłam zachwycona.
Pokój był średniej wielkości ze ścianami w kawowym kolorze z białymi kropkami i jasnobrązowymi panelami. Łóżko było duże, dwuosobowe z ciemną, drewnianą ramą. Po obu stronach łóżka stały szafki nocne w tym samym kolorze, zresztą tak jak cała reszta mebli. Zauważyłam dwie pary drzwi, z których jedna musiała prowadzić do łazienki, a druga do garderoby. Jedna ze ścian była w połowie zajęta przez ogromny regał w kształcie drzewa, który uginał się od ciężaru książek, a wokół niego w czerwonych ramkach rozwieszone były zdjęcia moje, Dicka, naszego opiekuna Bruce’a i Alberta, przyjaciela rodziny Wayne, której nazwisko nosiłam.
Zamknęłam oczy, aby powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Nie spodziewałam się, że tak bardzo zatęsknię za moją rodziną przez te kilka miesięcy, a teraz jeszcze ta przeprowadzka.
- Nie wiem czy mam to odebrać jako komplement czy zacząć się martwić – powiedział cicho Dick odwracając mnie w swoją stronę. – No już. Nie płacz – delikatnie otarł łzę, która spłynęła po moim policzku.
- Dziękuję – wyszeptałam cicho.
Schowałam twarz w jego szerokim torsie. Zaprowadził mnie w ciszy na łóżko, cały czas głaskając po głowie, aby pomóc mi się trochę uspokoić. Dopiero po kilku minutach spojrzałam na niego, a on uśmiechnął się delikatnie.
- Bruce wie o twoim powrocie, ale sądzę, że i tak powinnaś do niego zadzwonić. Rozpakuj się, a ja przygotuję coś do jedzenia. Jutro musisz dokończyć formalności w szkole. Jeśli będziesz chciała pokażę ci jeszcze siłownię, pokój muzyczny, studio…
- Dick! – Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.
Nie sądziłam, że ten dom jest aż tak duży.
Zaśmiał się tylko z mojej miny i musnął mnie w czoło zanim wyszedł z pokoju, abym mogła się rozpakować. Od razu wygrzebałam swój telefon i wykręciłam numer do ojczyma, tak jak mi to poradził. Nie odebrał, więc spróbowałam dodzwonić się do biura. Po kilku sygnałach odebrała jego sekretarka.
- Proszę połączyć mnie z Bruce’m Wayne. Dzwoni Jenny Wayne – powiedziałam cichym głosem.
Musiałam odczekać kilka minut zanim mnie przełączono.
- Jenny? Nawet nie wiesz jak się cieszę, że w końcu dzwonisz – słyszałam jak jego głos wypełnia prawdziwa ulga.
- Tak to ja. Kilka godzin temu wylądowałam w Mistganie. Dick odebrał mnie z lotniska i zabrał do domu. Nawet nie wiem jak ci dziękować.
- Nie masz za co. Zrobię wszystko, abyś mogła znowu czuć się bezpiecznie. Mam jednak nadzieję, że odwiedzisz nas niedługo. Alfred będzie szczęśliwy mogąc was znowu zobaczyć.
- Wiem. Postaramy się niedługo przyjechać.
- Na bal?
- Być może… – urwałam słysząc jakieś zamieszanie u niego. – Czy znowu wyszedłeś ze spotkania, aby ze mną porozmawiać?
- Cóż, można tak powiedzieć.
- Jesteś niemożliwy. Przynajmniej już wiem od kogo Dick nauczył się tej nadopiekuńczości.
- W życiu są rzeczy ważniejsze niż praca Jenny. Wiesz o tym.
- Tak… Po prostu nie zostawaj tam znowu na noc. Firma da sobie radę bez ciebie przez kilka godzin, gdy ty będziesz zażywać odrobiny snu.
- Czasem zaczynam w to wątpić – zaśmiał się cicho. – Zadzwoń jeszcze.
- Obiecuję. Jeszcze raz dziękuję Bruce – wyszeptałam i rozłączyłam się.
Uśmiechnęłam się do siebie i niechętnie zaczęłam rozpakowywać swoje walizki przy okazji odkrywając garderobę i łazienkę. Wszystkie moje rzeczy były już rozłożone przez Dicka podczas przeprowadzki, więc chociaż o to nie musiałam się martwić.
Kiedy skończyłam, a obie walizki zostały opróżnione zmęczona położyłam się na łóżku i nawet nie wiem kiedy twardo zasnęłam, nadal zmęczona podróżą.




Korekta: Ihmeelinen
____________
I tym sposobem powracam znowu do pisania. Zdaję sobie sprawę, że pierwszy rozdział jest niezwykle nudny, jednak musicie pozwolić mi się od nowa rozkręcić, ponieważ nienawidzę zaczynać historii. Jeśli macie jakieś pytania, możecie śmiało zadawać je w komentarzach. Postaram się na nie odpowiedzieć.

13 komentarzy:

  1. Niewiele pamiętam z początku pierwszej wersji, ale to już na samym początku wydaje się lepsze. Przyjemnie się czytało i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, jeśli mam być szczera to cieszę się, że zaczynam tak jakby z nową kartą, bo moja pierwsza historia była... No po prostu straszna. Jednak cały czas mam z tyłu głowy, że gdybym nie napisała tych pierwszych rozdziałów, to nie byłoby teraz tego pomysłu itp itd

      Co do następnego rozdziału, to przyznaję, że pojawi się prawdopodobnie na początku sierpnia, ale na pewno nie przed 22.07, gdyż nawet jeśli znajdę możliwość napisania czegoś, nie będę miała jak wysłać korektorce. Musicie się uzbroić w cierpliwość ;)

      Usuń
  2. Świetnie się zaczyna. Mam nadzieję, że szybko się nie skończy. Podoba mi się opisywanie każdego miejsca. Super klimat - już go czuję. Czekam z niecierpliwością na kolejną część, która, mam nadzieję, pojawi się jak naszybciej. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, dostałam opinie, że takie opisy nie mają sensu, ale te kilka będzie miało znaczenie dalej (taki spoiler ;) ).
      Spokojnie. Dopiero zaczynam. W planach jest minimum 30 rozdziałów XD

      Usuń
  3. Nienawidzę pisać komentarzy do pierwszego rozdziału, bo jeszcze nic nie wiadomo. Jednak mam nadzieje, że w sierpniu zobaczę już następny rozdział aby móc cokolwiek napisać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z przyjemnością Cię informuję, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
    Życzę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ogólnie to, nie wiem skąd Ci się wzięło stawianie kropki przed myślnikiem i zaczynanie zdania po nim z dużej, kiedy nie postawiłaś wcześniej kropki, ale proszę, nie rób tego. To powinno być karalne. Może niech Twoja korektorka się tym zajmie? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiała najwidoczniej przeoczyć. Dziękuję za wytknięcie tego błędu. Poprawię to ;)

      Usuń
  6. Witam!
    Jestem na prawdę szczęśliwa, że znowu zaczęłaś pisać. Wpadałam na starego bloga, który szczerze, był jednym z moich ulubionych, i już traciłam nadzieję, a tu taka niespodzianka. Cieszę się i znów zacznę Cię odwiedzać :)

    Co do rozdziału wyłapałam kilka drobnych błędów-powtórzeń. Po za tym nie będę tu zrzędzić o błędach w pierwszej części. Jak zwykle nie masz problemu z dialogiem.

    Nie mogę się doczekać ciągu dalszego, przesyłam tir weny i pozderki :B!

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsze co chcę powiedzieć to, że bardzo podobają mi się Twoje opisy. Nadają opowiadaniu jakiegoś takiego charakteru. Generalnie masz przyjemny styl pisania.
    Już zapomniałam,jak to jest czytać bloga. Pierwszy raz od około roku chyba ;)
    Czekam na kolejny post, chcę akcji, chcę Kastiela. Oby jeszcze dzisiaj :D
    Jeśli chodzi o niedociągnięcia, to na początku jest fragment z powtórzeniami. "Mój oprawca", "moje ciało", "moje rozkazy" - za dużo tego "moje". I rzeczywiście przecinki w dialogach niepotrzebne. Choć myślę, że będzie coraz lepiej. Jeśli chodzi o sam styl i język, to bardzo mi przypadł do gustu :D
    Dużo weny życzę, pomysłów, czasu i chęci, żeby na rozdziały nie trzeba było długo czekać :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zacznę od najważniejszego czyli opisy. Są po prostu piękne. Są tak dopracowane, tak szczegółowe,że z przyjemnoscią w mojej głowie powstawały obrazy miasta czy domu. Z ogromnym bananem na ustach czytałam każdy najmniejszy opis, a serce radowało się jego urokiem. Gdyby każdy pisał przynajmniej tak uroczo jak ty to ja byłabym w raju xD Jednym słowem RE-WE-LA-CJA!!! Moja droga, po prostu rewelacja :D Dawno nie czytałam tak dobrego opisu ^^ Bije Ci pokłony o moja pani, będę Ci wiernie pisać komentarze, bo taki talent noe może się zmarnować. Serce mi pęknie jak nie będę mogła czytać takich cudów :3 U mnie masz za opisy piękną, nieskazitelną czwórkę ;)
    Nagadałam się to lece nadrabiać zaległości **składam ostatni pokłon i zmykam**

    OdpowiedzUsuń
  9. Mam nadzieję, że lubisz mieć nowych czytelników, bo ja właśnie planuje się tu zasiedzieć ;) Ze względu na godzinę, raczej nie dam rady czytać dzisiaj więcej, ale zapewne wrócę tu jutro ;)
    Wiem jak ciężkie są początki i też nienawidzę ich pisać ;p
    Dodam Cię do czytanych u siebie, żeby było mi łatwiej ;)
    Jeśli chcesz, to zajrzyj ;)
    https://a-tale-which-is-sweet.blogspot.co.uk/
    Pozdrawiam,
    ~Riley

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się niezmiernie, że dołączasz do skromnego grona moich czytelników :D Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej, pomimo mojego dość kapryśnego pisania ;)
      Być może po maturach uda mi sie zajrzeć, jednak nic nie obiecuję.
      Pozdrawiam :)

      Usuń